Wolne oprogramowanie i maniera dotacji
Wszyscy lubimy masowo dystrybuowane, darmowe i wolne oprogramowanie. Niektórzy lubią je tylko i wyłącznie z niskich pobudek i faktu bycia darmowym, inni w oparciu o opensource utworzyli cały kanon moralnych prawideł korzystania z maszyn liczących, systemu operacyjnego i innych programów. Ale wraz z rozwojem cywilizacyjnym rosną nasze wymagania wobec jakości i funkcjonalności darmowego oprogramowania. Projekty robią się coraz poważniejsze i rozbudowane, coraz więcej deweloperów uczestniczy w procesie tworzenia, linie kodu idą w tysiące a sam rozwój absorbuje coraz więcej czasu z życia twórców. Dlatego niektórzy akceptują dobrowolne dotacje od użytkowników, mające zmotywować twórców do wydajniejszego poświęcenia się projektowi. Twórcy eOS poszli krok dalej i na swojej witrynie sugestywnie umieścili proponowaną cenę za dystrybucję. I nie byłoby burzy w szklance wody, gdyby jeden z deweloperów, Daniel Foré nie upublicznił swojego nieskrywanego oburzenia, że ludzie nie chcą płacić.
Argumentacja Daniela jest logiczna i jak najbardziej na miejscu. Na potrzeby elementaryOS stworzono kilka programów, stworzono środowisko elementary, motywy GTK i usprawniono wiele rzeczy w Ubuntu, na którym eOS bazuje. To wszystko zajęło mnóstwo czasu (wystarczy sprawdzić interwał pomiędzy kolejnymi wydaniami) a także przysporzyło mnóstwo kodu, którym teraz trzeba zarządzać i reagować na zgłoszenia błędów, itp. Dlatego deweloperzy tej dystrybucji z ufnością otworzyli się na dotacje i wobec szumu jaki narastał wobec jakości eOS, oczekiwali godziwej zapłaty za godziny spędzone na tworzeniu. Niemniej, faux pas w tej całej sytuacji polega na stylu w jaki deweloperzy postanowili upomnieć się o swoje. A może mieli do tego zupełne prawo?
Jak można wywnioskować z tego całego zamieszania, akcja nie przyniosła zamierzonego efektu i pomimo 300 tys. pobrać obrazu iso, wpłat od użytkowników jest niewiele (Ile? Nikt tego nie ujawnił). I teraz docieramy do delikatnej kwestii – na ile gwałtownie twórca może domagać się zapłaty za swoje dzieło, które teoretycznie udostępnia za darmo i tworzy w oparciu o inne darmowe rozwiązania (Ubuntu, kernel, i tak dalej)? Okazuje się bowiem, że problemem nie jest sam system dotacji, ale sposób w jaki się o nich napomina użytkownikom. Społeczność opensource jest niesamowicie wyczulona na tym punkcie i wszelkie finansowe postawy roszczeniowe są skazane na większą lub mniejszą pogardę. Jako przykład systemu dotacji moralnych niech posłuży dystrybucja Mint, gdzie cała oprawa finansowa jest wpleciona bez większych nacisków i sugestii. I jak widać po słupkach, w takim układzie ludzie chętniej wpłacają pieniądze, co jednak jest też uzależnione od żywotności programu. Innymi słowy – częściej pojawia się jakieś nowatorskie rozwiązanie lub szum wokół dystrybucji, tym częściej ludzie przypominają sobie o projekcie i dotacje płyną na konto. Przeciwstawiając to teraz rozwojowi eOS, widzimy jak można zamrozić empatię społeczną – wystarczy wydać jedną wersję stabilną w 2011, drugą w 2013 i dziwić się, że poza trzonem fanatycznych miłośników, niewiele osób pamięta i zwraca uwagę na taki projekt. Pomijając to wszystko, przypuszczam, że niewiele znajdzie się osób które zakwestionują prawo twórców do zbiórki pieniędzy na dalszy rozwój swojego dzieła i rekompensaty za spędzony czas po pracy (a czasem zamiast pracy). Reasumując – system dotacje – tak, ale ze stylem i wyczuciem.
Powracając do kwestii pieniądza – społeczność opensource musi się jednak nauczyć chojniej obdarowywać twórców, jeżeli chcemy zobaczyć więcej programów na miarę naszych czasów, potrzeb i wymagań. Inaczej programy które będziemy mogli wykorzystać do pracy (pomijam komercyjne rozwiązania, których wiemy ile jest) będą nabierały formy użytecznej co dziesięciolecia (vide GIMP), a my będziemy tkwili w sfrustrowanym roszczeniowym gettcie.
ubuntu też delikatnie sugeruje opłatę za pobranie obrazu
Myślę, że w przypadku eOS problem polega na tym, że spora część społeczności wiązała z tą dystrybucją duże nadzieje. Jednak po ukazaniu się (w końcu) stabilnej wersji emocje opadły. Sam byłem bardzo ciekawy co z tego wyjdzie i po dość długim okresie testowania dziennych buildów, w końcu dałem sobie spokój. Distro się rozwijało i rozwijało i rozwinąć nie mogło, choć raz, pełen nadziei, wysłałem dotację w wysokości połowy sugerowanej kwoty. Dystrybucja w chwili premiery miała przestarzałe pakiety, a aplikacje budowane specjalnie dla niej znikomą funkcjonalność i słabą stabilność. Obecnie nawet strony fanowskie milczą, nie udostępniając nowych wpisów. Może nie ma wpłat dlatego, iż wielu użytkowników po prostu się zawiodło i nie chce płacić za ten niedorobiony systemik.
Trochę dramatyzujecie. eOS to naprawdę najładniej jak do tej pory poskładane środowisko. Fakt, domyślne programy postępują ścieżką ‘mniej znaczy lepiej’ i aby cokolwiek zrobić sensownego na kompie wystarczy doinstalować pełnoprawne zamienniki (np. thunderbird, claws-mail w miejsce geary, itp.). Ale dużo rozwiązań jest ok. Tematy graficzne, elementary-tweak, konfiguracja. Menadżer okien Gala z powodzeniem stosowałem w XFCE, kiedy do pasji doprowadziły mnie zrywające się podczas przesuwania okien krawędzie.
Problemem jest jednak długotrwałe powstawanie tych rozwiązań – w połowie roku 2013 stabilna Luna oparta na Ubuntu 12.04 pojawia się, gdy już tuż tuż mamy następne wydanie LTS 14.04. Podobnie z wspomnianą funkcjonalności zintegrowanych programów. Jak dla mnie, zespół porwał się na sporo rzeczy na raz – i to jest o kilka projektów za dużo. Najpierw powinno się dopieścić środowisko, następnie dedykowany programy (Geary, Files, itp).
Temat eOS jest dość rozległy. Twórcy mają dobry pomysł na desktop, ale właśnie z wykonaniem jest ciut gorzej. Jednak i pomysł od początku nie był taki klarowny. Przy okazji wersji 0.1 ukazało się kilka ciekawych programów, które później zostały porzucone, a szkoda.
Gala robiła na mnie spore wrażenie, zwłaszcza że testowałem ją na dość słabym subnotebooku, a wszystko pięknie śmigało. Maya, Noise i Files, Audience, nawet Scratch, to obiecujące projekty, ale nadal na dłuższą metę niezbyt użyteczne. A twórcy pracują również na innymi programami, które też zapowiadają się dobrze, ale znów swoje siły mocno rozpraszają.
PS. Geary nie jest ekipy eOS chyba, a od Yorba’y, jak Shotwell. Wcześniej rozwijali klienta o nazwie Postler.
A Claws-mail się faktycznie sprawdza, w dodatku ma też ikonki dla elementaryOS 🙂
Dobry tekst, zwłaszcza ostatni akapit jest niezmiernie trafny i ważny.
Dobry tekst. Kompletnie nie zgadzam się z ostatnim akapitem. Nurt open source poradzi sobie spokojnie bez dobrowolnych dotacji. Przykład z GIMPem też średni bo tak rozbudowanym projektom może wymiernie pomóc chyba tylko wsparcie innych firm. W ogóle nie wiem w którym momencie nastąpiła zmiana i zaczęto traktować dotacje jako pieniądze na rozwój projektów zamiast zwyczajowo – podziękowanie za to co powstało do tej pory,