Terminal pogryzł człowieka: chob
Uniwersalny standard linuksowych paczek binarnych. Już sam ten łamaniec niesie ze sobą zapowiedź czegoś tak nieoczywistego, że wiele osób woli trzymać się na dystans od formatu AppImage, Flatpak czy Snap. Bo w świecie Open Source nie mogło być inaczej – jeżeli coś ma być uniwersalne i przeznaczone dla każdej dystrybucji, to musi powstać w co najmniej dziesięciu odmianach. Na szczęście tylko powyższe trzy formaty przyjęły się do powszechnego użytku i dzięki nim autorzy mogą dostarczyć użytkownikom program już w dniu premiery. Ale jak sprawdzić i jak się dowiedzieć, czy nasz ulubiony program jest już zapakowany w którąkolwiek ze wspomnianych paczek? Podobne dylematy szargały spokojnym snem autora narzędzia chob.
Chob to po prostu terminalowa wyszukiwarka paczek AppImage, Flatpak lub Snap. Wystarczy jako parametr podać nazwę interesującego nas programu, a narzędzie podsunie nam informacje, gdzie i jaka paczka jest dostępna. Proste? Nie może być prostsze.
Jak już wspomniałem, w ramach cięcia kosztów i oszczędności czasu, chob jest narzędziem tekstowym. Stąd też wynikiem jest tekstowa lista. Wyświetlone efekty poszukiwań oznaczoną stosownymi liczbami, po wpisaniu której przenoszeni jesteśmy już do okna przeglądarki i dokładnego opisu paczki. A niekiedy nawet i linka do pobrania. Nie powinno być zaskoczeniem, że program wspiera się informacjami z portali AppImage.github.io, Flathub i Snapcraft.
I w zasadzie to wszystko co można napisać o działaniu tego projektu. Z pewnością może zaoszczędzi on mnóstwa czasu w przypadku, gdy mamy tylko nazwę programu bez innych wytycznych. W łatwy i przyjemny sposób dowiemy się, skąd i w jakiej formie można go będzie pobrać. Jeszcze do niedawna nie było to takie oczywiste, gdyż chob nie chciał działać na wskutek jakiegoś błędu. Ale sprawa się już poprawiła i wystarczy pobrać albo binarkę albo paczkę deb z repozytoriów Githuba.