Te wspaniałe mocarstwa i ich szybkie systemy operacyjne
Tematyka Windowsa 10 odbija się już wszystkim czkawką. Po jego premierze końca nie mają tyrady, czy to źle czy dobrze, że ten system nas szpieguje i czy ktokolwiek jeszcze w obecnych czasach może pozwolić sobie na komfort posiadania zindywidualizowanej prywatności. O ile przeciętny użytkownik nie odczuwa tego, że coś traci, o tyle w przypadku instytucji państwowych, rządów i samorządów sprawa przedstawia się już nieco inaczej. O dziwo, mniej niefrasobliwości prezentują w tej kwestii państwa sterowane centralnie (przeważnie). Ich odpowiedzią na masową inwigilację jest własny, narodowy system operacyjny. W niektórych państwach po wstępnym hurraoptymizmie, zapał i projekt upadł, ale są też państwa mocno zdeterminowane by osiągnąć zamierzony cel.
Wśród ostatnich doniesień o próbach wyrwania się spod opiekuńczych macek Microsoftu prym wiodą kraje o dość specyficznym ustroju lub strukturze. Oczywiście według naszej demokratycznej nomenklatury, gdyż taka Rosja, Chiny, Korea i Kuba z pewnością uważają się za jedyne normalne kraje w zalewie konsumpcyjnej zgnilizny zachodu. Nie jest jednak tak, że to tylko reżimy które mają coś do ukrycia sięgają po własne rozwiązania, gdyż takie Indie wbrew naszym wyobrażeniom ciężko wpasować w opresyjny system partyjny. Jednak propaganda swoje, a namacalne rezultaty swoje. Tutaj przodują, a jakże, Chiny, Dell i niemal 42% udział komputerów z system NeoKylin sprzedanych przez wspomnianego producenta.
Chiny i NeoKylin
Chociaż zaprezentowany przez Della 42% wynik sprzedaży w Chinach komputerów z preinstalowanym system NeoKylin budzi respekt, należy pamiętać też o innych parametrach, w tym 11% udziałach Della na tamtejszym rynku. Jednak sprzęt z NeoKylin jest dostarczany również przez innych producentów (HP) i rozmach propagowania tego systemu operacyjnego może zastanawiać.
Czym jest sam NeoKylin? Jego etymologia jest długa i sięga jeszcze roku 2001. Zasadniczo i w ogromnym skrócie – po pierwszych próbach z narodowym systemem operacyjnym wykorzystującym FreeBSD, rząd w Pekinie doszedł do wniosku w 2010, że jednak przyszłe wydania będą budowane w oparciu o Linuksa. Tym samym Kylin 3.0 został przemianowany przez China Standard Software oraz National University of Defense Technology na NeoKylin i trafił w pierwszym rzędzie do chińskich urzędów i administracji państwowej (na zakupionych maszynach np. Della). Nie należy tego systemu mylić go z Ubuntu Kylin, czyli odmianą Ubuntu skierowaną do zwykłego mieszkańca Państwo Środka, a który jednak nie trafił do masowej dystrybucji (?) z nowymi komputerami. NeoKylin jest dość specyficzną konstrukcją, o której jak przystało na chiński skarb narodowy niewiele oficjalnie wiadomo. Ponoć jest to mariaż wielu autorskich rozwiązań desktopowych (NeoShine) ze zoptymalizowanym kernelem 2.6 (?) i SELinux. Tak czy siak, to jeden z niewielu policzalnych przykładów popularności komputerów z preinstalowanym Linuksem, nawet jeżeli jest to popularność dyktowana specyfiką rządowych zamówień.
Kuba i Nova OS
Rozwód z produktami Microsoftu próbuje wziąć również kubański rząd w Hawanie. Sponsorowany przez nich system rozwijany przez studentów i profesorów University of Information Science (UCI) jest kwintesencją wolnego oprogramowania w służbie republiki ludowej. Choć też skierowany głównie ku placówkom administracyjnym, Nova OS ma ambicje bycia również narodowym systemem dla każdego mieszkańca tej intrygującej wyspy. Całość zgrabnie puentuje nadciągające nowe wydanie Nova OS Lightweight 2015, którego premiery możemy spodziewać się w przeciągu kilku tygodni.
Od strony technicznej Nova OS jest przeróbką Ubuntu, jednak z autorskim środowiskiem graficznym, którym w przypadku wersji Lightweight (Ligero) jest Guano (fork LXDE). Do tego dochodzi komplet typowych narzędzi (Libreoffice, Midori, PCManFM, Audacious) i atrakcyjny instalator graficzny. Wersja 2015 ma być najbardziej dojrzałą do tego, by sprostać wymaganiom typowego użytkownika, leciwego sprzętu i administracji państwowej.
Indie i BOSS
Bharat Operating System Solutions jest odpowiedzią rządu Indii na rosnące zagrożenie ze strony cyberprzestępców. System rozwijany przez C-DAC (Centre for Development of Advanced Computing) zakorzeniony jest w Debianie oraz wykorzystuje środowisko graficzne GNOME 3.14 (w wersji BOSS 6.0 z marca bieżącego roku). Jego przydatność w codziennym użytku uwiarygadnia odporność na przeróżne formy ataków – system ten przeszedł już intensywną próbę ognia i nie pozwolił na wtargnięcie intruzom w wewnętrzne zasoby. Przy tym wszystkim BOSS pozostaje zgodny ze standardami LBS określonymi przez Linux Foundation. Kolejnym etapem będą ostatnie szlify w Department of Electronics and Information Technology (DEITY), tak by przygotować system do wdrożeń w administracji państwowej. Czy to się uda – trudno zawyrokować, ale Indie wydają się mocno rozumieć potrzebę odcięcia się od zagrożeń płynących ze strony zamkniętego oprogramowania.
To oczywiście jedynie przykłady państw i systemów które zaznaczyły swoją aktywność ostatnimi dniami. W kolejce na masowe wdrożenia czeka również ROSA Linux w Rosji, Red Star OS w Korei (czy wręcz jest już tam standardem). Ale także i kraje cywilizacji nam bliższej pokładają swoje nadzieje w rozwoju własnych dystrybucji. Hiszpania, Francja – te kraje również użytkują w administracji państwowej swoje narodowe „Linuksy”. Czego to dowodzi? Tam gdzie nie ma przymusu grania w najnowsze gry oraz istnieje wymóg rozważnego wydatkowania pieniędzy podatników, nawet administracyjny beton wydaje się rozumieć powagę sytuacji. Oraz stawkę gry w berka z korporacjami, które łaszą się do użytkowników w myśl „nie chcemy waszych pieniędzy, sami sobie wybierzemy z waszych komputerów co nas interesuje”.
Czyli w Chinach ponad 4,62% nowych komputerów jedzie na Linuksie? No tego to się nie spodziewałem, jak się azjaty zabiorą za pisanie kodu Linuksa nagle okaże się, że jest kompatybilny ze 110% produkowanego sprzętu. 😀
A nad tym aspektem nie pomyślałem. Faktycznie, zgodność wszelkiego sprzętu z Linuksem powinna jeszcze bardziej wzrosnąć, choć na dziś i tak jest z tym całkiem dobrze.
Jakby nie patrzeć, Linux w 200% spełnia potrzeby wszelkiej biurokracji. No, ale nikt nie będzie dawał różnych form łapówek za wdrażanie go w firmach, czy też administracji rządowej. Ciężko też kogoś złapać w pułapkę vendor lock-in za pomocą otwartego oprogramowania.
Aspekt wdrażania opensource w administracji nie jest taki oczywisty. Tzn. jest oczywisty w kwestii oszczędności, jednak nie do końca wiadomo, kto na tym może zarobić i stąd impas. Lokalne firmy wdrażające Linuksa w miejskich urzędach? Nepotyzm. Zewnętrzne? Naciągacze. Pod tym względem pakowanie kasy do kabzy MS jest stosunkowo oczywiste i wygodne.
Poza tym, do takiego wdrożenia jest potrzebny plan i wizja, co się chce uzyskać. Samo zainstalowanie Linuksa może okazać się kulą u nogi, jeśli zapomniało się o formacie dokumentów, używanych programach, itp. Na obecnym etapie nie jest tak łatwo (20 lat hegemonii MS). Niemniej, jak się tak dobrze policzy i nie będzie się durnie zakładało, że wszyscy rodzimy się z umiejętnością obsługi Windowsa – to rzecz jest najnormalniej do wykonania i takie rozwiązanie potrafi się potem odwdzięczyć.
Linux, jako system do uruchamiania aplikacji spełnia wymagania biurokracji i wszelkich innych podmiotów, pod warunkiem – że te aplikacje – działające pod Linuksem – są! Część programów (Java) jest zdolna działać w różnych systemach, ale kłopoty sa nieuchronne.
Niestety, programy obsługujące ZUS, PESEL, Urząd Skarbowy, banki, handel – i ogromną większość innych instytucji, są napisane na MSWin. Dopóki nie powstaną ich linuksowe odpowiedniki (co najmniej równorzędne lub lepsze) nie ma mowy o migracji na Linuksa. Chyba, że chodzi tylko o wymianę MS-Office na LibreOffice, ale, czy ta gra jest warta świeczki?
To co opisuje artykuł jw. jest ciekawe i daje do myslenia, ale co to konkretnie znaczy “migracja na Linuksa”. Obsługa desktopu? Bulletprooffsystem dla (tajne/poufne) różnych agencji? Zdrowa dla konsumenta konkurencja ekonomiczna? Tu warto zaznaczyć, że bardziej zaawansowane programy na Linuksa wcale nie są darmowe! Tak, że nic tu nie jest oczywiste.