Estetyczny Font Manager 0.7.2
Tradycja instalowania fontów na Linuksie przez lata nie rozwinęła się w jakąś przystępną dla użytkownika formę. Ot, potrzebne zestawy od zawsze wrzucało się do ~/.fonts i gotowe. Niemniej na przestrzeni dziejów były podejmowane już próby ucywilizowania tej czynności i Font Manager 0.7.2 jest jedynym z projektów, który podjął wyzwanie wprowadzenia nowej jakości w niuanse zarządzania systemowymi fontami.
Font Manager 0.7.2 jest aktywnie rozwijanym programem wykorzystującym GTK i współpracującym z GNOME, co jednak nie przekreśla szans i możliwości użytkowania go z innym środowiskiem. Zadaniem Font Managera jest zaprezentowanie użytkownikowi fontów zainstalowanych we wszystkich możliwych miejscach systemu, czyli tych globalnych (systemowych) oraz lokalnych (czyli z katalogu ~/.fonts). Poza przeglądaniem często sporych zasobów z fontami, program sortuje i segreguje je w poręczną listę – wg. cech specyficznych, licencji, producenta, itp. Możliwe są cztery tryby pracy – Manager, kiedy to będziemy mieli możliwość dodawania i usuwania fontów, Browse, pokazujące w zgrabnej liście wszystkie fonty, Compare dające wgląd i porównanie oraz Character Map wyświetlające cały zestaw znaków.
Na stronie projektu jest opisany sposób instalowania Font Manager w różnych dystrybucjach. Np. dla Ubuntu 14.04/15.04, Mint 17.X i pochodnych wykorzystujemy PPA:
sudo add-apt-repository ppa:font-manager/staging
sudo apt-get update
sudo apt-get install font-manager
Użytkownicy Arch Linuksa i Manjaro korzystają z niezawodnego AUR:
yaourt -S font-manager-git
Fajne to, ale to pisanie aplikacji pod Gnome / KDE itd. to żenada. Jasne, że działa na innych środowiskach ale to dalej tylko obejście problemu dookoła. Często programy przeznaczone na jedno środowisku o i uruchamiane na drugim wyglądają po prostu tragicznie. Powinni opracować i wdrożyć na szeroką skalę jakiś standard ułożenia elementów w oknie itd. by wyglądało to jakoś normalnie, zresztą, może lepiej nie, pewnie do działania tego potrzebna będzie jakaś dodatkowa biblioteka, Cannonical i Google zrobią swoje forki, które pewnie będą niekompatybulne zarówno ze sobą, jak i z pierwowzorem, i chociaż jako taka obsługa tego zostanie zaimplementowana w maks. 3 najmniej popularnych środowiskach… Ech, dużo bym dał za chociaż częściowe ujednolicenie świata Linuksa, ale bawienie się w sklejanie paczki w 10 różnych formatach dla 150 tys. distr. pewnie innym się podoba.
W sumie to jak się używa deb albo rpm i jakieś wiodącej dystrybucji wraz z wiodącym DE, to jest wszystko ok. Niestety tylko wtedy. Na razie próbują ujednolicić Linux’a pod maską, poprzez systemd. Aczkolwiek robią z niego drugi Windows (wszystkim zajmie się jeden demon).
Z resztą są półśrodki typu oxygen-gtk itp, ale na najnowszych wersjach to już kiepskawo działa…
Fajne narzędzie i przydatne. Ciekawe jak daleko mu do ATM’a?
Co do wspomnianego systemd to mam mieszane uczucia, wprawdzie takie zunifikowanie Linuksa pod maską jest bardzo korzystne, to jednak jego rozmiar trochę przeraża. Zostaje się tylko cieszyć, że jest w miarę modularne i nie mamy do czynienia z niezdarną bryłą kodu.
Mnie przeraża to, że RedHat stanie się niedługo monopolistą jeżeli chodzi o rozwijanie Linuxa 😛 SystemD i Wayland to przecież ich sprawka 😀
Monopolistą to raczej RedHat nie zostanie, nie interesują się prawie w ogóle softem dla zwykłego Kowalskiego i celują w serwery / korporacje, więc konkurencja zawsze będzie. 🙂