Z cicha pękł – Pixeluvo 1.4.0
Bez oficjalnego anonsu na serwerach pojawiła się nowa wersja płatnego edytora graficznego Pixeluvo 1.4.0. Medialna cisza może sugerować, że nie jest to wydanie ostateczne, ale niemniej jest i można program pobrać i zainstalować, co większość użytkowników skwapliwie uczyni. W porównaniu do wiodących projektów dla Linuksa (GIMP, Fotoxx), Pixeluvo umożliwia obróbkę obrazu wg. manier przyjętych przez główny nurt użytkowy. Jest nowocześnie, wygodnie, ładnie i czasem może zbyt pro-idioto-odpornie. A czego można się spodziewać po nowej wersji?
Pixeluvo 1.4.0 to oczywiście poprawki błędów ale i kilka dodatków oraz nowych narzędzi, które usprawniają pracę przy obróbce grafiki. Warto przy tym zaznaczyć, że Pixeluvo posiada własny tryb wywoływania plików RAW, z dokładnością 32bitową i wszystkimi ważniejszymi i potrzebnymi do tego funkcjami. Bardzo łatwo można obróbkę w tym trybie rozbudować z wykorzystaniem warstw i masek (kopiowanie warstwy bazowej). Wg. dziennika zmian, gwoździem wydania 1.4.0 są:
- dodatkowy tryb pracy narzędzia Magic Wand – zaznaczanie pikseli wg. jasności
- nowe narzędzie do prostowania kadrów
- możliwość regulacji zaznaczeń
- włączanie/wyłączanie maski dla warstwy
- poprawna obsługa nazw UTF8
- ulepszone dociąganie zawartości do krawędzi podczas przenoszenia
- okna dialogowe zapamiętują swoje pozycje
- ustawienie DPI przy zmianie rozmiarów obrazu
- wybór zaznaczenia wg. koloru pikseli
W tym całej beczce dobroci jest niestety łyżka dziegciu – Pixeluvo nadal ma niezidentyfikowane problemy z otwieraniem na raz kilkudziesięciu obrazów. Problem jest o tyle ciekawy, że autorowi nie udało się go uzyskać na swojej maszynie, a zgłoszenia sugerują, że program zachowuje się losowo podczas zaznaczenia do otworzenia 15 – 20 plików graficznych. Niemniej, przymykając na tę niedogodność oko, w Pixeluvo daje się najnormalniej pracować.
Jak już wspomniałem, program jest płatny i w chwili obecnej kosztuje około 110,00 zł brutto. Płacenie za programy to niejako nowość dla wielu użytkowników Linuksa i najbardziej zatwardziali zwolennicy opensource po prostu wzruszą ramionami na ofertę Pixeluvo. Jednak będzie to ciekawe rozwiązanie dla osób parających się obróbką grafiki/zdjęć i na dodatek niepotrafiący zrozumieć ideologii estetyki użytkowania stojącej za GIMPem. Nieprzekonani zawsze mogą skorzystać z możliwości pobrania 30 dniowej wersji testowej i samemu przekonać się, czy Pixeluvo czymkolwiek jest ich w stanie przekonać do siebie.
Program możemy zakupić za pośrednictwem Centrum Oprogramowania Ubuntu, lub bezpośrednio ze strony autora.
Chętnie bym przetestował ten program, brakuje mi czegoś lżejszego od GIMP-a, ale nie tak spartańskiego jak Pinta. Niestety, autor widzę celuje w użytkowników Ubuntu, pomijając Debianowców.
Prawdę mówiąc to Debian sam pomija możliwość dystrybucji płatnych programów w samym sobie. Ubuntu stworzyło USC, gdzie autorzy softu mogą program sprzedawać. Autor Pixeluvo nie odrzuca żadnej dystrybucji – udostępnione na stronie autora paczki deb i rpm da się zastosować niemal w każdej dystrybucji (ja używam ich z powodzeniem na Ubuntu, Mincie, Manaro i openSUSE).
No i to niemal, za pomocą zależności, wyklucza Debiana. Nawiasem mówiąc USC nie jest platformą marzeń dla developera i jak tak dalej pójdzie – skończy jak Ubuntu One.