Open Source w deszczu dolarów
Według niesłusznych stereotypów, użytkownicy Open Source to chciwi gamonie bez grama gustu. Nie chcą płacić za oprogramowanie, zadowolą się byle czym, żeby tylko wykonać podstawowe czynności na komputerze. I tak dalej. Tymczasem rzeczywistość dowodzi, że jeśli chcesz zarabiać na tym, co lubisz robić, to najlepiej… Stworzyć innowacyjny projekt Open Source i pozwolić finansować się społeczności. Niektórzy takie wsparcie wykazują w milionach dolarów.
Dla wielu firm takie datki to doskonała forma na reklamę ale i forma podziękowania za sukces który osiągnęli dzięki Open Source. Jak choćby Handshake, firma stojąca za zdecentralizowanym systemem autoryzacji i eksperymentalnemu protokołowi DNS w konwencji peer-to-peer. Jak sami piszą w oświadczeniu, chcieli podziękować w ten sposób projektom i społeczności stojącej za wolnym oprogramowaniem za umożliwienie osiągnięcia Handshake obecnego statusu. Tym samym kilka dni temu 300 tys. dolarów powędrowało do Fundacji GNOME, 100 tys. wsparło rozwój edytora GIMP.
I na koniec nie zapominajmy też o pieniądzach jakie spływają na konto Linux Minta. Ta chyba najpopularniejsza dystrybucja może pochwalić się miesięcznymi przychodami w wysokości oscylującej pomiędzy 10 a 20 tys. dolarów.
Wizerunek chciwego amatora darmochy Open Source ostatecznie przekreślają wpłaty jakich dokonuje społeczność na rzecz przeróżnych projektów. Potrzebnych nam do pracy, potrzebnych w domu, a czasem po prostu zgodnych z naszymi zachciankami.
No tak 🙂 Dzięki.
Przykład od czapy, ale rozumiem, że chciałeś zareklamować bliski ci z jakichś powodów kanał na YT 🙂
Nasuwają się tylko dwa spostrzeżenia: pierwsze takie, że cały przemysł około religijny wysysa z ludzkości tak olbrzymią kasę w skali świata (niezależnie od brandu, czyli religii), że te 65 tysięcy złotówek nie robią najmniejszego wrażenia i nie są nawet imponujące w skali YT, drugie zaś – że z MOICH rozważań biblijnych wynika, iż Jezus raczej kasy na swojej działalności nie trzepał, ani swoim uczniom i naśladowcom tego nie polecał, choć czynią to z najwyższą gorliwością i godną podziwu skutecznością… No ale może coś mi umknęło bo czytałem i rozważałem z pozycji ateisty 🙂
Wracając do FOSS to też piszesz bzdury – wielkie firmy nie przyszły ze swoimi wpłatami do twórców Open Source następnego dnia po tym, gdy ci zaczęli pisać swoje programy. Najpierw to userzy przez lata wspierali jak mogli projekty, czy to finansowo, czy w inny sposób, a dopiero dzięki stworzonym w ten sposób fundamentom sukcesu – pojawiło się zainteresowanie sponsorów z dużą kasą. Wspomniany Mint zarabia 10 – 20 tysięcy dolarów miesiecznie także dzięki sponsorom, ale nadal spora cześć tej kwoty to są wpłaty od userów. Osobiście Minta nie używam już od dawna a na komputerach domowników ostatnia partycja z tą dystrybucją została zastąpiona Antergosem kilka tygodni temu, ale wciąż wspieramy finansowo projekt każdego miesiąca. Podobnie jak kilka innych projektów FOSS, na co w sumie przeznaczam rocznie dobre kilkaset euro, zapewne więcej, niż bym wydał na licencje komercyjnego oprogramowania, gdybym korzystał. Przy tym wraz z moją rodziną nie jesteśmy ani jedyni, ani najbardziej hojni…
Masz przykład MS, który dziś wspiera, także finansowo i to w znaczący sposób projekty FOSS, choć jeszcze całkiem niedawno uznawał je za raka świata IT, którego trzeba się pozbyć. W tych mrocznych czasach kasy od Gatesowych nie było, była ich wrogość i czarny PR, ale za to wierni userzy… byli i wspomagali, choć czasem te kilkanaście dolarów było dla nich finansowym poświęceniem. I te kilkanaście dolarów wtedy, gdy nie było czeków na setki tysiecy od sponsorów – być może znaczyło więcej, niż dziś przelew z dużej firmy… Wracajac do analogii religijnych – to szarzy userzy są glebą i solą projektów FOSS. Wielcy sponsorzy są takimi Szustakami, Rydzykami czy innymi Natankami – na czyjejś pasji, poświeceniu i przekonaniach trzepią potem kasę. Bo wielcy sponsorzy dzielą się pieniędzmi z FOSS, gdyż sami na FOSS zarabiają, i to sporo. Userzy dzielili się i dzielą, bo wierzyli w sens idei…
Pojedyncze osoby też dają, ja co wydanie też wrzucam kilka dolarów na Bunsena, aby im spiąć budżet na serwery. Mint na początku też zaczynał od wpłat pokroju 100$/m, dopiero później zaczęły wpływać konkretne kwoty. Trochę tych małych prywatnych dotacji jest, ale oczywiście skala nie jest jakaś duża w stosunku do korporacji. Poza tym ci drudzy też są opłacani pośrednio przez użytkowników.
Nigdy nie rozumiałem fenomenu YT, że ktoś płaci co miesięcznie za jakiś kanał. Rozumiem zbiórkę na konkretną rzecz czy projekt (np. film fabularny), ale od tak bo się lubi kogoś – nie pojmuje tego.
A King to fabryka, tak jak James Patterson. Tam daje się tylko konspekt, pomysł, resztę w mniejszym lub większym stopniu realizują duchy (osoby trzecie). Za lat kilkadziesiąt King będzie ramotą 😉
Gimpowi przydałoby się 10x tyle, dobrym przykładem jest Kirta, która bajecznie się rozwija jak na open source.
Jak nie można lubić open source?! Można nie korzystać, ale nie lubić 😉
Na YT, jak dla mnie, 90% treści mogło obyć się bez obrazu (bo to najczęściej gadanie do ekranu), nie wiem, nie rozumiem fenomenu YT, jak już tam jestem to najczęściej obejrzę jakiś film dokumentalny, albo niszowe i/lub starsze filmy, “oryginalny kontent” wydaje mi się trywialny do bólu (jeśli takowy tam jest).
King był jadalny na początku swojej “kariery”, teraz leci sztampą. W tym gatunku karty rozdaje Poe i jest jeden nieodkryty diament wśród polskich czytelników – Ambrose Bierce.
Często open source jest pięć półek nad zamkniętym softem. Pod względem wykonania jak i szybkości działania.