Filmulator 0.6.3 – czy to już?
Gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o specyficznym edytorze Filmulator, większość użytkowników puściła tę informację mimo uszu. Teraz gdy na salony powrócił w nowej wersji Filmulator 0.6.3, powraca też pytanie – czy już teraz program ten może się do czegoś przydać? To niesprawiedliwe uproszczenie kwestii być albo nie być dla tego edytora, ale sprawdźmy.
Algorytmy algorytmami i teoria teorią, ale jak to wygląda w użytkowaniu? Z pewnością pierwsze co się rzuci nam w oczy to tempo działania programu. Trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość, a nasz komputer w przyzwoitą ilość pamięci RAM (>=4GB). Niestety, podobnie jak w poprzedniej wersji, edytor tworzy miniatury RAWów ślamazarnie. Otwiera je w tempie jako takim, ale próba pracy nad zdjęciem suwakami licznie zgromadzonymi po prawej stronie okna programu to… Kolejna lekcja pokory. Może nie ma dramatu, jeżeli mamy w miarę opracowaną technikę pracy z programem. Gorzej będzie, jeżeli spróbujemy metodą prób i błędów osiągnąć to co nas ucieszy. Warto po prostu przemyśleć każde kliknięcie, bo kolejne będziemy mogli wykonać za następne 8 – 12 sekund. Co to wiele pisać – w obecnych czasach rzecz kompletnie nie do przyjęcia. Dlatego jeżeli komuś nasuną się jakieś sugestie względem optymalizacji wydajności, to warto o tym fakcie poinformować autora.
Aby przetestować program pod Ubuntu 16.04/17.04/17.10 i Mincie 18.xx, można wykorzystać albo paczkę AppImage udostępnioną na stronie projektu, lub repozytorium PPA Highly Explosive:
sudo add-apt-repository ppa:dhor/myway
sudo apt-get update
sudo apt-get install filmulator
‘Tak, nasze oczy widzą w technice HDR’
Nie do końca. Proces widzenia (oraz interpretacji obrazu) przez człowieka jest DYNAMICZNY – oznacza to, że zarówno oko, jak i mózg interpretujący nadsyłane z oka informacje ciągle zmieniają sposób owej interpretacji i stosują – zwłaszcza mózg – bardzo wiele ‘sztuczek’ byśmy ‘widzieli więcej’, niż pozwala na to ‘hardware’ naszego oka. I tak na przykład na brzegach pola widzenia ‘fizycznie’ nasze oko rozróżnia bardzo mało szczegółów, za to szybciej wychwytuje ich zmiany (ruch). Mimo to nam ‘wydaje się’ że w całym polu widzenia widzimy tak samo, choć eksperyment, który dowodzi że jest inaczej każdy może sobie sam prosto przeprowadzić. Podobnie jest z zakresem i rozpiętością tonalną tego, co widzimy: oko fizycznie potrafi te własności obrazu odwzorować z różna intensywnością, zależnie od warunków i stopnia przystosowania samego narządu do tych warunków (inaczej widzi oko całkowicie przyzwyczajone do ciemności, inaczej zaś oko człowieka, który wszedł z jasnego placu do ciemnego pomieszczenia – to jako przykład), swoje ‘dorzuca’ też mózg, niejako ‘interpolując’ dostępne informacje tak, by sprawiały wrażenie bogatszych. Doskonałym przykładem tego fenomenu jest kino – widzimy w filmie czerń kosmosu choć w rzeczywistości patrzymy na… biały ekran.
Tymczasem obraz HDR z natury rzeczy jest statyczny (bo nawet film nakręcony jako HDR ma wprawdzie szeroki zakres, ale jest on niezmienny w czasie i ‘pozbawiony kalibracji’ z naszym okiem). To właśnie sprawia, że tak łatwo ‘przegiąć’ z techniką HDR w fotografii: niby zdjęcie ma po obróbce i łączeniu klatek naświetlonych z różna ekspozycją tyle stopni rozpiętości tonalnej, by w pełni wykorzystać potencjał naszego narządu wzroku, a tymczasem zamiast zachwycać – drażni. Dlaczego? Bo mózg jest ‘wytrenowany’, by karmić się ograniczoną ilością danych z niedoskonałego oka…