Filmulator 0.6.3 – czy to już?
Gdy pojawiły się pierwsze doniesienia o specyficznym edytorze Filmulator, większość użytkowników puściła tę informację mimo uszu. Teraz gdy na salony powrócił w nowej wersji Filmulator 0.6.3, powraca też pytanie – czy już teraz program ten może się do czegoś przydać? To niesprawiedliwe uproszczenie kwestii być albo nie być dla tego edytora, ale sprawdźmy.
Filmulator jak zapewne pamiętają niektórzy to nietypowa próba odwzorowania zachowania analogowego filmu w realiach cyfrowych. Do zrozumienia koncepcji jaka przyświecała temu programowi najlepiej jest zrozumieć również sposób, w jaki nasze oko i mózg konstruują obraz. Tak, nasze oczy widzą w technice HDR. To dlatego epoka cyfrowa jest dla nas ciągłą pogonią za króliczkiem. Aparaty potrafią wykonywać coraz lepsze zdjęcia opisane coraz większą ilością pikseli, jednak nadal mają trudność z dogonieniem rozpiętości tonalnej jaką produkuje nasz wzrok wespół z mózgiem. Stąd też powstanie wspomnianego HDRa i innych sposobów przekonania nas, że obraz na ekranie monitora jest niemal taki jaki widzielibyśmy na żywo. Filmulator stara się umożliwić nam zapanowanie nad tym procesem i tworzyć obrazy według algorytmów które zbudowane są wokół techniki analogowej. Kluczowym jest tutaj sposób w jaki materiał światłoczuły prezentuje przejścia pomiędzy poszczególnymi etapami tonalnymi. To zachowanie stara się naśladować Filmulator.
Algorytmy algorytmami i teoria teorią, ale jak to wygląda w użytkowaniu? Z pewnością pierwsze co się rzuci nam w oczy to tempo działania programu. Trzeba po prostu uzbroić się w cierpliwość, a nasz komputer w przyzwoitą ilość pamięci RAM (>=4GB). Niestety, podobnie jak w poprzedniej wersji, edytor tworzy miniatury RAWów ślamazarnie. Otwiera je w tempie jako takim, ale próba pracy nad zdjęciem suwakami licznie zgromadzonymi po prawej stronie okna programu to… Kolejna lekcja pokory. Może nie ma dramatu, jeżeli mamy w miarę opracowaną technikę pracy z programem. Gorzej będzie, jeżeli spróbujemy metodą prób i błędów osiągnąć to co nas ucieszy. Warto po prostu przemyśleć każde kliknięcie, bo kolejne będziemy mogli wykonać za następne 8 – 12 sekund. Co to wiele pisać – w obecnych czasach rzecz kompletnie nie do przyjęcia. Dlatego jeżeli komuś nasuną się jakieś sugestie względem optymalizacji wydajności, to warto o tym fakcie poinformować autora.
Aby przetestować program pod Ubuntu 16.04/17.04/17.10 i Mincie 18.xx, można wykorzystać albo paczkę AppImage udostępnioną na stronie projektu, lub repozytorium PPA Highly Explosive:
sudo add-apt-repository ppa:dhor/myway
sudo apt-get update
sudo apt-get install filmulator
‘Tak, nasze oczy widzą w technice HDR’
Nie do końca. Proces widzenia (oraz interpretacji obrazu) przez człowieka jest DYNAMICZNY – oznacza to, że zarówno oko, jak i mózg interpretujący nadsyłane z oka informacje ciągle zmieniają sposób owej interpretacji i stosują – zwłaszcza mózg – bardzo wiele ‘sztuczek’ byśmy ‘widzieli więcej’, niż pozwala na to ‘hardware’ naszego oka. I tak na przykład na brzegach pola widzenia ‘fizycznie’ nasze oko rozróżnia bardzo mało szczegółów, za to szybciej wychwytuje ich zmiany (ruch). Mimo to nam ‘wydaje się’ że w całym polu widzenia widzimy tak samo, choć eksperyment, który dowodzi że jest inaczej każdy może sobie sam prosto przeprowadzić. Podobnie jest z zakresem i rozpiętością tonalną tego, co widzimy: oko fizycznie potrafi te własności obrazu odwzorować z różna intensywnością, zależnie od warunków i stopnia przystosowania samego narządu do tych warunków (inaczej widzi oko całkowicie przyzwyczajone do ciemności, inaczej zaś oko człowieka, który wszedł z jasnego placu do ciemnego pomieszczenia – to jako przykład), swoje ‘dorzuca’ też mózg, niejako ‘interpolując’ dostępne informacje tak, by sprawiały wrażenie bogatszych. Doskonałym przykładem tego fenomenu jest kino – widzimy w filmie czerń kosmosu choć w rzeczywistości patrzymy na… biały ekran.
Tymczasem obraz HDR z natury rzeczy jest statyczny (bo nawet film nakręcony jako HDR ma wprawdzie szeroki zakres, ale jest on niezmienny w czasie i ‘pozbawiony kalibracji’ z naszym okiem). To właśnie sprawia, że tak łatwo ‘przegiąć’ z techniką HDR w fotografii: niby zdjęcie ma po obróbce i łączeniu klatek naświetlonych z różna ekspozycją tyle stopni rozpiętości tonalnej, by w pełni wykorzystać potencjał naszego narządu wzroku, a tymczasem zamiast zachwycać – drażni. Dlaczego? Bo mózg jest ‘wytrenowany’, by karmić się ograniczoną ilością danych z niedoskonałego oka…