Ubuntu bez Unity – dryf bez grawitacji
Mark Shuttleworth zasłynął z radykalnych zmian poglądów. Na ile są one podyktowane kwestiami biznesowymi na ile ideologicznymi – ciężko nam oceniać. Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku. Niemniej to właśnie on jako jedyny podjął ryzyko aby zaprezentować zwykłym użytkownikom Ubuntu i Linuksa. To on podjął ryzyko oderwania się od głównego nurtu napędzanego przez środowiska KDE i GNOME. Miał odwagę powołać do życia Unity, powiedzieć „nie” Waylandowi. Miał odwagę wierzyć w konwergencję, Ubuntu i Unity na smartfonach i tabletach.
Oczywiście, że za tym wszystkim stały pieniądze, bo kto chciałby za darmo rozdawać elektronikę lub utrzymywać chmurę z danymi użytkowników nie mogąc do nich zerknąć w celach reklamowych. Ale warto pamiętać, że u podstawy wszystkiego leżało proste przesłanie. Uczynić Linuksa po prostu ładnym i atrakcyjnym dla końcowego użytkownika. Mark mówił o tym podczas O’Reilly Open Source Convention w 2008 roku.
I see this [need] for free software-beautiful, elegant software. We have to invest in making this desktop beautiful and useful.
Jednocześnie Mark nie dowierzał, że to właśnie rynek reklam może utrzymać wolne oprogramowanie. Miały to uczynić usługi i ich wsparcie. Jak wiemy życie i okrutne realia komercji zrewidowały ten pogląd, gdy w okolicach Ubuntu 12.04 podczas wyszukiwania muzyki pojawiły się „podpowiedzi” ze sklepu Amazonu. Ale kto nie popełnia błędów.
Jednak koncepcja uczynienia Ubuntu ładniejszym pociągnęła za sobą o wiele bardziej radykalne zmiany. W Ubuntu 11.04 z naszych pulpitów zniknęło dobrze wszystkim znane GNOME 2.xx i otrzymaliśmy Unity. Coś co stało się wizytówką Ubuntu na długie lata. Podczas gdy pomysły na sklep z własną muzyką, chmurę z kontami dla użytkowników przeminęły, Unity było z nami. Z wersji na wersję pozbawiane denerwujących błędów i niedociągnięć. Jednak wraz z koncepcją konwergencji nadeszła konieczność zerwania z Compizem (Unity 7.xx to jego „wtyczka”). Pojawił się własny serwer wyświetlania Mir, Unity 8 budowane z wykorzystaniem QML i cała masa niezrozumienia ze strony społeczności. Mark był na to przygotowany, przewidział to już na OSCON w 2012 roku. Wiedział, że stare środowiska graficzne nie przystają do mobilnej epoki opanowanej przez tablet i smartfony. Potrzebna jest rewolucja, nawet za cenę popularności.
The old desktop would force your tablet or your phone into all kinds of crazy of funny postures. Screw it. We’re going to move the desktop to where it needs to be for the future. [This] turned out to be a deeply unpopular process
I tak też się stało. Środowisko Unity przyjęło się ze słabym odzewem ze strony „starych” wyjadaczy. Jedynym osobom którym ono nie przeszkadzało to… Zupełnie zieloni i początkujący adepci użytkujący laptopy zakupione z preinstalowanym Ubuntu. Jednak smartfony z nowym Unity 8 tworzonym na gorąco nie miały łatwego życia. Po pierwsze, ekosystem nie podbił serc producentów. Najzwyczajniej Unity 8 było w powijakach. Po drugie… No właśnie, producenci. Ubuntu Touch nie przekroczyło masy krytycznej i nie uruchomiło reakcji łańcuchowej. Sprzęt sprzedał się jedynie wśród pasjonatów (jednak i tak z niezłym wynikiem). To nie zaciekawiło deweloperów oprogramowania na tyle, aby pisać pod Ubuntu mobilne aplikacje. Zadziałał prosty mechanizm – użytkownicy woleli Androida z tysiącami aplikacji, niż system w powijakach argumentowany obietnicą „pełnoprawnego” pulpitu po wpięciu do docka (podłączenia do monitora).
I tak to się skończyło. Mark ogłosił zaprzestanie rozwoju Unity 7.xx i 8. Porzucenie Mira. Powrót w następnych wydaniach Ubuntu (od 18.04) do GNOME. I pewnie Mark nie byłby sobą, gdyby znowu nie zebrał się na odwagę poruszenia świata w posadach. Podczas gdy powrót do GNOME 3.xx można poczytywać jako porażkę Ubuntu i Unity, to wydanie bez Unity ma działać domyślnie na Waylandzie. Serwer wyświetlania który od paru lat nie może doczekać się odpowiedniego wsparcia ze strony producentów kart graficznych (i sterowników) będzie podstawowym elementem Ubuntu. Co to oznacza?
Ano to samo, co działo się przy wprowadzaniu Unity „na salony”. Środowisko wymagało dobry sterowników i dobrego wsparcia 3d. Wkrótce pojawił się Steam i sterowniki musiały wzbić się na kolejny poziom. Nie jest tajemnicą poliszynela, że na Steamie to właśnie gracze z Ubuntu stanowią najbardziej widocznych odsetek użytkowników. Co się zatem stanie zatem gdy najpopularniejszy Linux wśród typowych użytkowników przejdzie na Waylanda?
Dobrze myślicie. Każda odpowiedź jest prawidłowa. Ubuntu właśnie poderwało się do kolejnego skoku galaktycznego. Porzuca wdzięczną i bezpieczną grawitację planety Unity, która z powodzeniem przyciągała doń użytkowników i gwarantowała stabilność. Dryf w stronę GNOME 3.xx, Waylanda i nieprzewidywalnych przeciwności losu może przynieść tyle samo dobrego co i złego. Pytaniem pozostaje to, na ile Markowi zależy jeszcze na zdobywaniu zwykłego desktopu, podczas gdy prawdziwa fortuna leży tuż obok na serwerach i IOT.
Głupota czasem przypomina odwagę
“Niemniej to właśnie on jako jedyny podjął ryzyko aby zaprezentować zwykłym użytkownikom Ubuntu i Linuksa. To on podjął ryzyko oderwania się od głównego nurtu napędzanego przez środowiska KDE i GNOME. Miał odwagę powołać do życia Unity, powiedzieć „nie” Waylandowi. Miał odwagę wierzyć w konwergencję, Ubuntu i Unity na smartfonach i tabletach.”
No właśnie nie on jedyny.
– Na wiele lat przed Ubuntu istniała choćby Mandriva, która również miała zaprezentować “ludzką twarz linuksa” (jeśli cytowane zdanie pierwsze dotyczy w istocie Ubuntu no to racja, bo kto niby ma zaprezentować tę dystrybucję jeśli nie jej twórcy :)),
– Ryzyko oderwania się od głównego nurtu podejmowane jest przez wiele środowisk, które nie należą do “świata” KDE i GNOME; jego ryzyko polegało wyłącznie na zaprezentowaniu “innej” skórki; pod maską wciąż pracowało Gtk/GNOME (w dużej mierze),
– W ową “konwergencję” – ograniczając wyłącznie do linuksa – wierzyli również w KDE i to w podobnym czasie, gdy powoływany był do życia projekt Plasma Mobile.
Nie jest tajemnicą poliszynela czy właśnie nią jest? 😉
Mam nadzieję, że decyzja o przejściu na Waylanda uruchomi rozwojową reakcję łańcuchową – sterowników, aplikacji. A i za tym pewnie pójdą inne dystrybucje i może Wayland stanie się standardem dużo wcześniej niż pokazuje to obecna tendencja.
Ja tam odkryłem moc Xubuntu i czekam na stare dobre sprawdzone Xfce 4.14. Dość tych wynalazków, które nie są stabilne. Dzięki Gnome 3 ludzie chociaż dostali w miarę dobre Cinnamon i tyle. Bawię się też Fedorą 26 z Waylandem i nawet całkiem dobrze mi działa ten Wayland, szkoda tylko że z samym Gnomem.
“Serwer wyświetlania który od paru lat nie może
doczekać się odpowiedniego wsparcia ze strony producentów kart
graficznych (i sterowników) będzie podstawowym elementem Ubuntu.”
Przecież to bzdury. Sterowniki są od lat. Intel, AMD przerzuciło się na otwarte + dodatkowy zamknięty komponent, Nvidia też już kilka lat temu zaczęła pracę nad sterownikami dla Waylanda – dziś są już działające.
Problemem jest ciągle integracja całego stosu graficznego i środowisk z Waylandem. To wieloletni proces i jeszcze trochę zostało do zrobienia. I jest robione. Przykładowo Red Hat zatrudnia kolejnych deweloperów pracujących nad linuksowym systemem grafiki:
https://blogs.gnome.org/uraeus/2017/04/25/red-hat-job-opening-for-linux-graphics-stack-developer/
a pewna pasożytnicza firma od lat tylko snuje coraz to nowe opowieści z mchu i paproci na temat swojej przyszłości i całym wrednym świecie, który tylko jej rzuca kłody pod nogi 🙂
Przecież to było wiadomo od kilku lat, że Canonical poczeka aż inni wykonają całą czarną robotę i triumfalnie ogłosi przejście na Waylanda – co właśnie się staje 🙂
Ubuntu nie był żadnym pionierem łatwej dystrybucji, były Mandrake, SUSE, czy choćby polski Aurox i masa innych, o których dziś już nikt nie pamięta.
Statystyki Steam też łanie pokazały, że całe to naiwne liczenia na graczy jest dziecinadą. Ani gracze, ani totalnie nierozgarnięci użytkownicy Linuksa nie zbawią.
PS Zdecydowanie lepiej czyta się twoje wpisy o programach graficznych w Linuksie. Niestety twoje wpisy o Ubuntu są co najmniej naiwne, by nie napisać fanbojskie. Faktów w nich niewiele, za to masa przekłamań i pobożnych życzeń.
“Nvidia też już kilka lat temu zaczęła pracę nad sterownikami dla Waylanda – dziś są już działające”
Gdzie można jest pobrać?
W każdej dystrybucji masz je OTB 🙂 Możesz także ściągnąć z ich strony. To są dokładnie te same sterowniki, które są dla Xów. Nie ma sterowników: nvidia-x11 i nvidia-wayland. Są jedne. Problem (ze sterownikami NVidii i Waylandem) leży zupełnie gdzie indziej.
@Salvadhor,mam pytanie:
czy mógłbyś wypowiedzieć się w temacie UPS’ów?Jaki warto,jakie dobrze współpracują z Linuxem…
W dobie Laptopów to średnio istotne,ale jak ktoś ma w domu stacjonarkę i serwer NAS,robi się z tego ważny temat.
Sam noszę się z zamiarem kupienia Ever Eco Pro 700 CDS.który ma soft pod Linuxa…
“Serwer wyświetlania który od paru lat nie może doczekać się odpowiedniego wsparcia ze strony producentów kart graficznych”
Em, Wayland jest praktycznie od początku wspierany na Intelu, od jakiegoś czasu na nVidii (GNOME ma zaimplementowane EGL Streams, wiec odpali na sterowniku od zielonych) i na otwartym sterowniku AMD. To jest słabe wsparcie? Przypominam, że Mira nikt oficjalnie nie chciał wspierać poza nVidią. Intel się wypiął na ich łatki.
Problem leży tylko w tym, że sterownik Nvidii nie zawiera implementacji GBM używanego przez kompozytory Waylanda. Nie jest to jednak problem dla GNOME, który zaimplementował EGL Streams i działa na sterowniku zielonych.
No nie zawiera i nie będzie zawierał, chyba, że NVidia pójdzie po rozum do głowy i dołączy do pozostałych. EGL/GBM to jest kwestia dotycząca WM (tak w skrócie) w Waylandzie. Niestety dla użytkowników NVidia – ta firma idzie pod prąd.
Jeszcze nie wydane a już stare, jak to Xfce 😛
Asekuranctwo czasem przypomina mądrość.
Jaki ma to związek z omawianym tematem?
Nie ma sterowników dla Waylanda. Kiedyś były sterowniki dla XOrg. Teraz są sterowniki dla Linuksa. Kompozytory wykorzystujące protokół Wayland korzystają z systemu graficznego jaki oferuje platforma GNU/Linux.
Jedni producenci wybrali interfejs oparty na otwartych sterownikach znajdujących się w jądrze. Pracownicy firmy Nvidia stwierdzili, że taki interfejs nie jest ani wydajny, ani wolnościowy (ogranicza pisanie wydajnych, zamkniętych sterowników w przestrzeni użytkownika) więc użyli _standardu_ EGL sygnowanego przez konsorcjum Khronos.
Taki sam jak Twoja wypowiedź.
To zapytam inaczej:
Kto tu jest asekurancki?