Dobrze wysmażony DeaDBeeF 0.7.0
Nic tak nie umila ciężkiej pracy jak miła muzyka sącząca się z głośników. A jak muzyka, to tylko z jakiegoś ciekawego odtwarzacza. Na ich wybór w Linuksie nie możemy narzekać – mamy odtwarzacze małe, duże, kolorowe, mono, tekstowe, zarządzające naszą kolekcją, itp. Jednak to co wyróżnia niepozornego DeaDBeeF to jego nazwa i minimalistyczna forma. Niemal półtora roku zajęło autorowi pokonanie granicy pomiędzy wersją 0.6.2 a aktualną 0.7.0. Program jest lekki, z bogatą kolekcją wtyczek, potrafi odtwarzać niemal wszystko (nawet chiptune’y!) i jedyne czego może nam brakować to nieco bardziej sugestywnej obsługi streamingów (np. radia, SoundCloud).
DeaDBeeF jaki jest każdy widzi (lub może zobaczyć). Mamy zatem minimalistyczne okno programu z przyciskami sterującymi odtwarzaniem muzyki, listą odtwarzania lub listami zorganizowanymi w karty, mamy możliwość włączenia korektora graficznego i… Tyle. Bez obaw, cała reszta zabawek tkwi w Menu i Ustawieniach oraz innych opcjach jakie możemy tam aktywować. Znajdziemy tam obsługę Alsa i PulseAudio, konwersję dźwięku z 8 bitów do 16 i z 16 do 24, tryb ReplayGain, zmiany wyglądu interfejsu (np. GTK2/GTK3) i wiele, wiele innych. Kolejną sprawą jest lista zmian – lista jest ogromna i długa. Poniżej skrót i odnośnik do całości:
Należy docenić kompleksowość i rozmach zmian. Program ładnie integruje się z systrayem i oferuje nienachalny styl obsługi naszej kolekcji muzycznej. Z pewnością komuś przypadnie to do gustu.
Aby zainstalować najnowszą wersję programu w Ubuntu 14.04/15.10/16.04, Minta 17.x, należy skorzystać z PPA:
sudo add-apt-repository ppa:starws-box/deadbeef-player
sudo apt-get update
sudo apt-get install deadbeef
Użytkownicy Arch Linuksa i Manjaro znajdą program bezpośrednio w głównym repozytorium:
pacman -Ss deadbeef
Używam tego programu od kilku lat. Można go też zainstalować pobierając pakiet .deb z tej strony: http://deadbeef.sourceforge.net/
Instaluje się nie wołając żadnych zależności na wielu “debianowatych” dystrybucjach. Jest prosty, leki i pozwala tworzyć playlisty.
Bardzo fajny programik. Lekki, funkcjonalny, integruje się z większością przypadków.
Moim ulubionym odtwarzaczem na Linuksa jest MOC. Ale lubię też QMMP, Clementine, Audacious. Amarok jak dla mnie za wielki kombajn. Znalazłem też na github Aimp3 który ponoć nie używał wine pod Linux. Co jeszcze z muzycznych programów polecacie?
Tak, korzystam od lat i trudno nie polecać “beefa” – dobra równowaga między funkcjonalnością i lekkością. Mój faworyt zaraz po MOCarzu.
To standardowy player w Puppy Linux więc powinien być lekki. Zdawało mi się że był też w LXLE, ale po sprawdzeniu okazało się, że tam jest jednak Guayadeque.
No to ci i Sayonara spasuje. Wart rzucenia okiem.
http://404.g-net.pl/2015/12/sayonara-0-7-1-dla-minimalistow-chcacych-wiecej/
Natomiast jeśli o mnie chodzi to Audacious rządzi i wymiata. Nie wiem czemu ale się od niego po prostu uzależniłem. 😉
Próbowałem tego “beefa” być może jeszcze w poprzedniej wersji i nie czytał wtedy playlist typu cue a teraz jak jest ? Bo czasami w audaciousie coś odbija i lista jest dobra a on zgłasza jakieś dziwne błędy o niemożności odczytu Clementine czyta dobrze te listy ale to za duży kombajn [porównywalny z Amarokiem.No i właśnie czy beef czyta cue i jak ?
A ja mam taki problem z Audacious-em, że nie chce za żadne skarby scroblować…ma ktoś jakiś sposób na to?
To ja poproszę o pomoc, w sformułowaniu i być może rozwiązaniu małego problemu.
Czasami lubię posłuchać starszych nagrań, kojarzą mi się one ze wzmacniaczem lampowym na którym słuchałem ich po raz pierwszy. Odtwarzanie ich na nowoczesnym, “prawdziwie brzmiącym” sprzęcie odbiera im w moich uszach cały urok.
Na komputerze w celu emulowania brzmienia podobnego do starych odtwarzaczy lampowych, używam wtyczki Veromix. Efekt nazywa się tu “fast overdrive” i jego siłę można regulować. Nie do końca spełnia on moje potrzeby, ale jest jak do tej pory najprostszą ze stabilnych metod na uzyskanie wymaganego przez mnie brzmienia.
Może mi ktoś zorientowany doradzić jakiś odtwarzacz lub wtyczkę do niego, które umożliwią mi odtworzenie miękkiego, przesterowanego brzmienia, właściwego starym wzmacniaczom lampowym?
Tak,ja powiem:
zainstaluj:
1.Serwer dzwięku jack-pakiet qjackctl (to pozwala uruchomić serwer dzwięku jack)
2.pulseaudio-module-jack (to pozwala programom nie obsługiwanym przez jack odtwarzać dzwięk przez jack-sink)
3.dodaj siebie do grupy “audio”
4.zainstaluj calf-plugins (to są wtyczki-wzmacniacze lampowe,emulatory taśmy,szumów,flangery i inne:P…)
Uruchom ponownie komputer.
Załącz jack (przez qjackctl)
załacz calf-plugins
w okienku qjackctl masz “połączenia”.Tam na wirtualnym stole mixerskim możesz połączyć wszystko z wszystkim przez wszystko.
Jak coś nie gra (nie obsługuje jack) to uruchom pulseaudio-volume-control.
tam przy danym programie wybierz jack-sink czy jakoś tak.
I mamy studio w domu!!!
czy to nie jest cudowne?
Jak nie dasz rady możesz zadzwonic 888-982-580
jak używasz kde,to qjackctl ładnie sie zamyka w trayu.Polecam też laditools i gladish.To takie narzędzia do kontrolowania serwerka jack
Dzięki wielkie! Jak znajdę chwilkę, to zaraz wypróbuję.
Usuń już numer tel, zanim zaleje cię spam telefoniczno-smsowy, se skopiowałem. 😉
W kde musisz mieć program kuser.
Chyba,że lubisz ,jak terminal gryzie człowieka i se w konsoli dodasz się do grupy
Sorki, ktoś mi przerobił kompa na studio nagraniowe i wcięło mnie na jakieś trzy godziny… ;)))
Panie kolego, to jest …zarąbiste! 10 minut instalacji według twoich wskazówek i szafa … się uruchomiła. Tyle że po cichutku się uruchomiła, bez dźwięku. Następne 10 minut zajęło mi rozgryzienie ustalania połączeń w Jack Audio. Hahaha! Niezły rebusik dla osoby kompletnie zielonej w te klocki.
Po 20 minutach Jack razem z wtyczkami zagrały na oba głośniczki. Po kolejnej godzinie znalazłem filtr którego szukałem. Przy 3 podejściu. Wcześniej, czytając że to “Saturator” leciałem po szklankę na wodę z sokiem. 😉
Dawno się tak nie ubawiłem ze słuchawkami na uszach(rodzina zmusiła)! Tyle tentegesów do kręcenia! Przerobiłem sobie dźwięk z kompa, wpierw na wzmacniacz lampowy a potem nawet na mojego starego, monofonicznego kaseciaka Grundiga. Brzmi cholernie realistycznie.
Jeszcze raz wielkie dzięki, także za bardzo wyraźne wskazówki instalacji!
PS Poległe wojsko uczciłem minutą ze słuchawkami na szyi. W czasie najgorętszych testów. Powinni docenić poświęcenie. 😉
Linux to piękne możliwości.dla tych,co szukają rozwiązań.A tych,co nie miara,na każdym kroku.
Polecam :
gladish
laditools
qsynth
pykaraoke
playitslowly
lmms
hydrogen
audacity + lame+ flac
easytag
vlc-plugin-jack
jack-rack
no i przecież:
http://404.g-net.pl/linux-dla-muzyka/
ubuntustudio-installer
a inne,w liczbie niezliczonej,przy trunku zacnym także wyjawię:P