TagSpaces 2.1.1 i porządek w plikach

Jak skutecznie zarządzać swoim zbiorem plików? To oczywiste, że dokumenty wrzucamy w ~/Dokumenty, obrazy w ~/Obrazy i tak dalej. Kolejno, możemy tworzyć tam kolejne podkatalogi określające stopień przydatności danych plików – „ważne”, „nieważne”, „kopia”. W tych podkatalogach możemy stworzyć kolejne podkatalogi i… Po roku dostać oczopląsu podczas próby ogarnięcia tak narosłej struktury. A może by tak nadawać plikom tagi zamiast rozrzucać je po podkatalogach? Choć brzmi to nieco dziwacznie (tagi zwykle kojarzymy ze zdjęciami), ale to działa i dowodem na to jest menadżer plików TagSpaces 2.1.1.

tagspaces
TagSpaces jest ładny
Założenia tego multiplatformowego projektu są proste – organizacja i panowanie nad zbiorem plików niezależnie od aktualnie użytkowanego systemu. Ten skrót nie oddaje w całości użyteczności wynikającej z jego cech i efektów tagowania plików. Wyobraźmy sobie, że przenosimy między maszynami (lub trzymamy w chmurze) pliki graficzne – jedne do obróbki, drugie już gotowe do np. wydruku / wysłania, kolejne do albumu rodzinnego. Żonglowanie nimi pomiędzy podkatalogami może być nieco nużące, a z TagSpaces – na grupę zaznaczonych plików przeciągamy po prostu odpowiedni tag z lewej strony okna programu. Mamy stos dokumentów? Nic strasznego, niektóre z nich otagujemy datą dzisiejszą, kolejne jutrzejszą, a jeszcze inne zaznaczymy jako arcyważne. I w ten sposób posegregowane zbiory plików przegląda się już o wiele łatwiej a przyklejone do nich znaczniki są niekiedy czytelniejsze w swojej wymowie, niż zbiorcze podkatalogi. Nic nie stoi na przeszkodzie, by tworzyć własne tagi, usuwać istniejące, sortować je, tworzyć ich grupy oraz eksportować i importować taką strukturę. No i cały czas miejmy w pamięci, że program występuje w wersji na niemal wszystkie platformy – uruchomimy go na Androidzie, Linuksie, Windowsie OS X, w przeglądarce, jako dodatek do ownCloud i tak dalej. Choć on sam z siebie potrafi działać offline (nic z naszego dysku i nigdzie nie jest przesyłane), to najciekawszym zastosowaniem będzie zapanowanie za jego pomocą nad plikami w chmurze (i taka sama ich struktura / tagi na każdy z urządzeń, którymi podłączymy się do wspomnianej chmury).

tagspaces
TagSpaces i różne sposoby wizualizacji
Wracając do określenia menadżer plików – TagSpaces jest nim i nie jest. Umożliwia bowiem nawigację pomiędzy plikami i katalogami, ale w „podłączonych” do programu lokalizacjach (o czym pouczy nas sympatyczny samouczek po uruchomieniu). Nie potrafi póki co wyświetlić miniatur plików – ale po kliknięciu nań wyświetli w bocznym panelu ich podgląd. Nie znajdziemy w nim opcji montowania, obsługi nośników przenośnych. Mamy za to możliwość zmiany trybu wizualizacji listy plików, opcję wyszukiwania (bez badania zawartości pliku), zmiany nazwy, kopiowania / przenoszenia plików, tworzenia nowych (plików i katalogów) oraz otwierania plików w natywnych programach zewnętrznych. Ale z tego wszystkiego podstawowym mankamentem dla wielu będzie sposób przechowywania przez TagSpace tagów nadanych plikom. Nie do zaakceptowania może być tak, że są one… Doklejane do nazwy pliku – w ten sposób z „dc2222.jpg” zrobi się nam „dc2222[tag1 tag2 tag3].jpg”. Autorzy na przyszłość zapowiadają inny sposób przechowywania tych danych.

Program możemy pobrać ze strony projektu w postaci paczek deb, binarnych archiwum lub źródeł bezpośrednio z Githuba. Nikt nie zdecydował się jeszcze na stworzenie paczki na Launchpadzie a ułatwione zadania mają tylko użytkownicy Arch Linuksa i Manjaro:

yaourt -s tagspaces 

11 komentarzy

  1. Nie no, program w istocie zarąbisty! Przydałoby mi się takie cudeńko.
    Tylko te umieszczanie tagów w nazwach mi nie pasuje. Przyjdzie zgrać kilkaset fotek na CD i mam trzy godziny roboty z przycinaniem nazw do akceptowalnego formatu.
    Zresztą nie zawsze sobie bym życzył, żeby tagi były widoczne zaraz po otwarciu folderu z plikami. Żeby metoda była maksymalnie użyteczna, tagi powinny odzwierciedlać mój sposób myślenia. Który nie zawsze mam ochotę ujawniać publicznie w nazwach plików.

  2. Słusznie się kajasz śmiertelniku. Albowiem tykać nie będziesz żadnej rzeczy wujka Adama swego, ani kasować żadnych wizerunków żony jego. Nawet jeśli DELETE od tego jest.

    Rzekłem.

  3. O żesz,alem między młot a kowadło na sam początek wypowiedzi trafił…:P

  4. Gdyby nie te zmiany nazwy pliku…
    Taki są niby w KDE,zarządzane przez to całe Akonadi/Baloo,ale nie działa to ok.Jeszcze na lokalnym dysku tak,ale już po przeniesieniu pliku do innego,sieciowego zasobu,te tagi znikają (albo ja czegoś nie robię/robię żle)
    Taki program (ba,taki system plików,pamięta ktoś WinFS?), bardzo by mi sie przydał.
    No nic,czekamy na usprawnienia,jakie obiecują autorzy programu.
    Pamiętam,że w Gnome jest coś takiego,że można nadawać tagi,czyba w tracker?
    Też to chyba średnio działa.

  5. Zgadzam się,pomimo 4TB doświadczenia życiowego w mirrorze i backupu w dwóch dyskach gdzieś na biurku.DELETE jest najważniejszy:)

  6. nie trzy godziny,a 5 minut.Thunar i masowa zmiana nazw,jest też pyrenamer.
    A dla KDE gwenrename i krename.
    narzędzi w bród,ino przycinać,przycinać te nazwy…..

  7. Ja mam takie,że nie mam,czyli też nie spotkałem żadnego sensownego programu dla Gnome.

  8. E tam, przesadzasz waść. Lekkie nieporozumienie to jeszcze nie młot ani kowadło. Raczej okazja do lepszego poznania się. 😉

  9. Niestety użytkownicy korzystający z AUR nie mają łatwego życia. Pomimo istnienia skryptów budujących program w AUR nie można go zbudować w żaden z “cywilizowanych” sposobów, w tym oficjalnie wspierany przez Archa. Powodem nieistniejąca zależność do node-webkit

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.