500 a może i 505 pozycji Steama
477 dni, czyli 1 rok, 3 miesiące i 23 dni – tyle czasu potrzebowała cyfrowa platforma dystrybucji dóbr rozrywkowych, by osiągnąć 500 pozycji na liście gier dostępnych dla Linuksa. Gry małe i duże, ładniejsze i brzydsze, tańsze i droższe – co by o nich nie napisać, to jednak możemy je oglądać na naszych monitorach dzięki premierze Steama dla Linuksa niecałe półtora roku temu. To dzięki tej premierze w niebyt odchodzi frazes ‘na Linuksa nie ma gier’, a użytkownicy tego systemu po wielu latach posuchy w końcu mają dylematy, na którą grę wydać pieniądze, a na którą nie.
Uczciwie trzeba oddać, że to nie Steam był pierwszym sklepem z grami dla Linuksa. Wcześniej pojawiały się przeróżne inicjatywy, ale to dopiero Desura udostępniła linuksowego klienta z prawdziwego zdarzenia i całkiem sensowną ilość gier (w większości tytułów indie, obecnie 561 tytułów). Potem nastał Steam i przyćmił wszystkie inne sklepiki z racji paru tytułów ‘wysokobudżetowych’. Niemniej, rynek gier linuksowych na tym się nie skończył – ciekawe pozycje znajdziemy i w sklepie HumbleBundle, Gameolith, IndieGameStand, ShinyLoot.
W miesięcznych statystykach Steama użytkownicy Linuksa oscylują w granicach 1.20% – 1.80%. Pomijając czytelność tych statystyk i skuteczność metodologii, okazuje się, że wobec 60 – 70 milionów kont na Steamie, nawet 1.50% klientów jest kąskiem nie do pogardzenia dla wielu twórców gier.
W tych zachwytach nie sposób jest utknąć o złe emocje. Steamowi zarzuca się łupienie użytkowników – z racji na specyficzny regulamin, ceny gier, sposób dystrybucji, Steam nazywany jest wypożyczalnią gier (i jest to poniekąd racja) i nigdy nie wiadomo w wyniku jakiego kaprysu stracimy możliwość instalacji zakupionych tytułów. Jednak bądźmy szczerzy – większość gier kupujemy za bezcen (np. Wiedźmin za 4 euro), a za rok, dwa, nawet nie będziemy pamiętali co kupiliśmy, ani czy chcemy jeszcze w cokolwiek grać.
Innymi słowy, pozostaje nam życzyć sobie kolejnego udanego roku dla Steama (a także sukcesu planowanego SteamOS), oraz innych sukcesów innych sklepów mających w ofercie gry dla naszego ulubionego systemu.
“a za rok, dwa, nawet nie będziemy pamiętali co kupiliśmy, ani czy chcemy jeszcze w cokolwiek grać”
Nie bardzo rozumiem… Każdy regularny gracz ma w swojej kolekcji takie tytuły, do których będzie wracać długimi latami.