Pakiety biurowe na miarę Linuksa
Aktualizacja sprzed paru dni kilku wiodących pakietów biurowych każe nam zadać sobie pytanie: Czy użytkownicy Linuksa naprawdę mają na co narzekać? W porównaniu do sytuacji sprzed 20 lat gdy OpenOffice próbował dogonić standardy rynkowe, obecnie możemy przebierać i wybierać pośród rozwiązań ułatwiających szeroko pojęte prace biurowe. Bo nie tylko zwykłe edytory, ale właśnie całe pakiety biurowe są już zjawiskiem codziennym dla naszego systemu. Być może nawet nie każdy o wszystkich z nich wie.
Krótki przegląd pakietów biurowych który nastąpi poniżej nie wyczerpuje znamion solidnego testowania w ogniu potrzeb i oczekiwań. Ale ułatwia sentymentalne spojrzenie w przeszłość, gdy nie było niczego. Obecnie sytuacja na scenie programów szeroko pojętej edycji dokumentów, tworzenia arkuszy kalkulacyjnych oraz prezentacji jest co najmniej wyśmienita. Dlatego wiążąc swoje losy z którymś z pakietów, należy pamiętać o…
LibreOffice
Tego programu nie trzeba przedstawić chyba nikomu. Jego burzliwe dzieje i wyodrębnienie się z usychającego pnia OpenOffice nadal są gorącymi tematami dyskusji na salonach. Jednak taki ruch pozwolił ruszyć do przodu z pracami nad unowocześnieniem interfejsu i optymalizacją całości. Na dzień dzisiejszy LibreOffice jest pakietem biurowym który oferuje najbardziej zbliżone możliwości do palety branżowego standardu Microsoft Office. LO pozostaje przy tym rozwiązaniem całkowicie wolnym i uniezależnionym od komercyjnych bytów.
W zestawie otrzymujemy edytor tekstów, arkusz kalkulacyjny, edytor prezentacji, edytor grafiki, program do tworzenia formuł oraz program do tworzenia baz danych.
Wersja 6.2.5 z lipca 2019 oferuje dwa nowe interfejsy użytkownika (w tym taki zbliżony do wstęgi), zaktualizowane ikony, poprawioną wydajność okna personalizacji i lepsze kopiowanie z Calc do Writera. Poprawiono wydajność trybu śledzenia poprawek w tekście w programie Writer. W Calc wprowadzono wielowymiarową analizę regresji, formuły REGEX. I wiele innych atrakcji.
Program znajdziemy w repozytoriach chyba wszystkich szanujących się dystrybucji. Pakiety deb oraz rpm można również pobrać ręcznie z tej strony.
Calligra Suite
Otóż to, kolejny całkowicie wolny pakiet biurowy. Dawniej znany jako KOffice. Szczególnie upodobali go sobie użytkownicy środowiska Plasma (KDE), gdzie integracja poszczególnych komponentów pozwala na całkiem sprawną optymalizację wykorzystania zasobów oraz słuszną prędkość działania. W skład tego zestawu wchodzą nie tylko takie standardy jak edytor tekstu (Calligra Words), arkusz kalkulacyjny (Calligra Sheet) i edytor prezentacji (Calligra Stage). Calligra Flow to odpowiednik MS Visio, Calligra Kexi przypomina MS Access i tak dalej. Praktycznie możemy przeprowadzić wszystkie pracy zgrabnie przerzucając dane z jednego programu do drugiego. Niemniej, nie jest to pakiet dla każdego – raczej ogranicza się do operacji najczęściej poszukiwanych przez użytkowników.
Wersja 3.1.0 została wydana w lutym 2018. Zaprezentowała liczne zmiany przede wszystkim w obrębie Calligra Plan i Gemini.
Pakiet znajduje się w repozytoriach wszystkich dystrybucji. Więcej informacji tutaj.
FreeOffice
Komercyjny produkt autorstwa SoftMaker Software GmbH wersji bezpłatnej. Bez obaw – zubożono jedynie gotowce dostępne w programie, niektóre niuanse interfejsu użytkownika i część funkcji odpowiedzialnych za wygodną obróbkę np. obrazu. Poza tym FreeOffice pozostaje w pełni funkcjonalnym i pełnoprawnym edytorem tekstu, edytorem prezentacji i arkuszem kalkulacyjnym. Do kompletu otrzymujemy cztery wersje interfejsu do wyboru (wstążka i inne), niezłą zgodność z plikami MS Office, itp.
FreeOffice 2018 rev. 966 został wydany w lipcu 2019 roku. Poprawiono w nim zgodność z plikami MS Office (ponownie), ułożenie narzędzi na pasku, nowe kombinacje klawiszy ułatwiające nawigację pomiędzy kartami, dodano obsługę kolekcji fontów TTC, drukowanie zaznaczone tekstu i wiele, wiele innych niuansów.
Program należy pobrać ze strony producenta. Do wyboru mamy paczki deb, rpm i binarki w tgz. Co ciekawe, twórcy deklarują, że program powinien się bez problemu uruchomić tak po prostu – z pendrive’a.
WPS Office
Nie da się ukryć, że jest to czarny koń większości zestawień. Program, który pojawił się znikąd (tzn. z głębi Chin) i już na wstępie obalił teorie mozolnego rozwoju projektów. Od pierwszych wersji był gotów do działania, zgodny w wyśmienitym stopniu z plikami MS Office, dostępny na wszystkich platformach. Co ciekawe, program jest znany u „nas” od niedawna (od wersji WPS Office 2016), podczas gdy on sam jest rozwijany już od 1988 roku (sic!). W skład całości wchodzi WPS Writer, WPS Spreadsheets, WPS Presentation i WPS PDF.
Na pierwszy rzut oka widać „zafascynowanie” produktami wiodących marek. WPS Office to niemal kalka MS Office. Do tego oferuje bardzo dobrą zgodność z formatem docx i innymi. Wersja płatna od bezpłatnej różni się usunięciem uciążliwości reklam oraz większymi możliwościami obróbki plików PDF. Niestety, to również jeden z niewielu edytorów który ciężko jest przekonać do współpracy z polskojęzycznym użytkownikiem. Pakiet ma również w głębokiej pogardzie wolne format ODT/ODF – tzn. konieczna jest odrębna wtyczka.
WPS Office 11.1.0.8722 został wydany w lipcu 2019 roku. Ponieważ od jakiegoś czasu wersja linuksowa była traktowana po macoszemu, wspomniane wydanie to głównie nadrabianie zaległości. Niemniej, poprawek i ulepszeń jest bez liku.
Program możemy pobrać ze strony producenta – paczka deb lub rpm. Program jest bezpłatny tylko dla użytkowników niekomercyjnych.
OnlyOffice
Próba zdefiniowania koncepcji pakietu biurowego na nowo. Jak również, zrewidowania skostniałej maniery pracy offline. Na przekór temu OnlyOffice to kolejna kalka MS Office, tym razem wzbogacona o SaaS. Pakiet jest rozwiązaniem wolnym, płatne są jedynie usługi świadczone przez twórcę, firmę Ascensio System SIA. W skład całości wchodzą edytory online, jak również serwery (Document, Community, Mail) umożliwiające grupową pracę nad materiałem. W przypadku edytorów desktopowych jest możliwe sprzęgnięcie ich z ownCloudem lub NextCloudem (we własnej infrastrukturze).
Po raz kolejny mamy do czynienia z edytorem tekstu wzbogaconym o wstążkę i autorskie rozwiązania, arkuszem kalkulacyjnym oraz edytorem prezentacji. Po raz kolejny jest są to rozwiązania oferujące wysoki stopień kompatybilności z wiodącymi rozwiązaniami spod szyldu MS Office.
OnlyOffice 5.3.3 został wydany… w lipcu 2019 roku (a nie mówiłem, że byliśmy świadkami globalnej aktualizacji). Ułożone zostały na nowo niektóre elementy interfejsu, ulepszono wsparcie dla niemal 250 języków, dorobiono możliwość obróbki obrazu. Wprowadzono formuły w tabelach edytora tekstu, selektywne drukowanie i kontrolę precyzji renderowania fontów.
Program możemy pobrać w paczce deb lub rpm a nawet AppImage z tego miejsca.
Apache OpenOffice
Kto wie, jak wyglądałaby dziś scena pakietów biurowych, gdyby nie ten projekt. Wystartował jeszcze jako OpenOffice w latach 2000 – 2002 dzięki upublicznieniu kodu źródłowego StarOffice (mignął wam na tej stronie FreeOffice?). Potem się zaczęło – nadrabianie zaległości dziejowych, promowania otwartych standardów (ODT/ODF) i… wielkie przejęcie przez Oracle. Po zawirowaniach, wspólnych oskarżeniach i powstaniu LibreOffice, Oracle w 2011 roku przekazał cały kod źródłowy fundacji Apache. I tak to się toczy…
Program lata świetności ma za sobą a obecne tempo zmian to wyczekiwanie na jakiś przełom. By projekt ponownie wkroczył w blasku chwały na ścieżkę uznania i należnej mu estymy. A wszystko jest możliwe, gdyż ten pakiet biurowy to nie tylko edytor tekstu, prezentacji i arkusz kalkulacyjny.
Apache OpenOffice 4.1.6 został wydany w listopadzie 2018 roku.i zawiera głównie poprawki błędów.
Ze względu na zawirowania licencyjne, program został usunięty z repozytoriów większości dystrybucji (i zastąpiony pakietem LibreOffice). Aby go zainstalować należy pobrać stosowną paczkę deb lub rpm.
Cóż można dodać do powyższego. Może to, że mamy rok 2019 i rzeczywistość offline jest czymś niewyobrażalnym, a współpraca z chmurą jest naturalnym etapem na drodze rozwoju ludzkości. Pakiety biurowe jakie są każdy widzi. Zawsze będzie można utyskiwać, że to jednak nie Microsoft Office, który został wtłoczony w naszą kulturę takim gwałtem, że nie został nawet oprotestowany. Jednak powyższe pakiety oferują bardzo dobrą zgodność z formatami doc, docx, elastyczność, multiplatformowość. Do tego obsługują język polski bez większych ceregieli. Czy można chcieć czegoś więcej? Nawet jeśli, to w ostateczności pod Linuksem uruchomimy również Microsoft Word Online.
SMO ma już polską wersję (od rocznicowej aktualizacji), a niedawno o polską lokalizację wzbogaciła się również wersja FreeOffice.
A SoftMaker wciąż nie ma polskiej wersji. 🙁 Mnie to nie przeszkadza, ale w firmie tego nie wdrożę.
LibreOffice z kolei… Coś się tam dzieje z tłumaczeniami. Niektóre rzeczy w najnowszym wydaniu są po angielsku. A niektóre tłumaczenia… Nagłówek przetłumaczony jest jako…. główka? Czy tam w ogóle jest jakiś polski zespół tłumaczy? Czy to już tylko translatorem robią? Ktoś się orientuje?
Jedyną, naprawdę niezastępywalną częścią pakietów biurowych są arkusze kalkulacyjne. Programy bazodanowe – to śmiech na sali, przeróżne wersje samodzielne oparte o SQL wyprzedzaja te z “office” o kilka poziomów. Prezentacje, to zabawki, coraz bardziej lekceważone. A procesory tekstu? Dla literatów i naukowców – LaTeX i jego warianty (ja preferuję LYX-a). Czy biura musza mieć Wordy, Writery i.t.p? Jesli tak, niech sobie mają, ale czemu nie jako osobne aplikacje, tylko “wszystkomające” , mulące kobyły, których możliwości są wykorzystywane w granicach kilku procent? Jeszcze raz marketing wygrywa z rozsądkiem?
Z wielką przyjemnością zainstalowałbym u siebie procesor tekstu (wyłącznie), albowiem nie używam większości innych składników pakietu biurowego. Problem jedynie taki, że taka aplikacja po prostu nie istnieje. Tzn. niby jest AbiWord i kilka jeszcze pomniejszych projektów, jednakże ich użyteczność jest na bardzo miernym poziomie. Stąd albo mam procesor tekstu w LO, wraz z całym pakietem, gdzie nie jest mi potrzebna większość, albo wcale. Wyboru po prostu brak.
Mimo, że w firmie udało się wtłoczyć ludziom MSOffice jako standard nie do ominięcia, wszędzie, gdzie się da, używam od początku kolejnych wersji Star Office – aktualnie Libre Office. Dla mnie jest to pakiet wygodniejszy w użytkowaniu, nie narzucający siłą własnych “standardów” składu i grafiki, łatwy w dopasowaniu do moich wymagań, żadnego “uczenia się”, żadnych wstążek… Dla mnie podstawą sprawnej pracy (nie zabawy) jest stabilny interfejs, którego nie trzeba się uczyć co kilka lat od nowa. To jest oprogramowanie BIUROWE do jasnej anielki! Nie używa się tego dla przyjemności, ma jak najmniej przeszkadzać w codziennej pracy.
Czasem jednak muszę przejść na MSOffice – i wtedy wciąż doświadczam traumy nieustannego poszukiwania najprostszych funkcji. Na szczęście podstawowe skróty klawiszowe nie zostały zmienione przy okazji wymiany interfejsu na te idiotyczne wstążki.
Procent wykorzystania danego narzędzia nie ma tu nic do rzeczy. Takim np. Blenderem część osób składa wyłącznie materiał video mimo, że jest to zaawansowany pakiet do grafiki 3D. Wracając do procesorów tekstu, są tak samo potrzebne jak arkusze kalkulacyjne, bo mają funkcje, których w szybkiej pracy w tym co proponujesz (LaTeX) od strzała nie ustawisz bez bardzo dobrej znajomości tematu.
Jak jakiś pakiet “muli” to polecam zapoznać się z ofertą SoftMakera, bo działa szybko, ma konfigurowalny interfejs (wstążka i klasyk) oraz bardzo dobre podręczniki. O programach do prezentacji się nie wypowiem, bo w zasadzie nie korzystam, ale jak komuś potrzebne to czemu miałoby ich nie być?
@pavbaranov:disqus Coś mi się zdaje, że jednak samego Writera można zainstalować. Oczywiście będzie ciut opasły, bo fundament wszystkich składników tego całego pakietu jest wspólny. Dla mnie narzekania na niemożność ultra selektywnych instalacji i cięcie wszystkiego tylko do składników mega niezbędnych w przypadku desktopu jest trochę niezrozumiałe. Po jakimś tam instalacyjnym “nadmiarze” linuksy nie zwalniają, a nośniki SSD w stosunku do dokonywanych instalacji są od bardzo długiego już czasu grubo ponad wagę jakichkolwiek pakietów, więc rozmiar takich instalacji (w sensie miejsca na dysku) jest w zasadzie bez znaczenia. Jedyne co może komuś bruździć to transfer internetowy i tyle.
“Coś mi się zdaje, że jednak samego Writera można zainstalować.” Nie wiem jak w innych dystrybucjach, ale od dłuższego czasu już nie ma takiej możliwości. Dawniej TDF oferowało modularne źródła, umożliwiające osobą budowę “core” i do tego modułów aplikacji. Obecnie to jedna paczka ze źródłami.
I nie narzekam na pakiet biurowy (oprócz tego, że doinstalowuje mi zbędne rzeczy), a jedynie odpowiadam @disqus_G4QFIiXdQy:disqus że po prostu nie istnieje rozsądna konkurencja dla pakietów w postaci oddzielnych programów. Przynajmniej na linuksa.
Do pełnego SMO polonizacja wchodzi wraz z uaktualnieniem, a w przypadku FreeOffice trzeba pobrać ostatnią wersję tego pakietu.
Zerknąłem co mam w systemie, no i masz rację. Było, minęło i teraz faktycznie trzeba już brać wszystko.
Wstążka wjechała w MSO 2007, a to było naście lat temu. Który interfejs jest lepszy? Ten z którego łatwiej nam się korzysta i tu już zależy sporo od tego co konkretnie robimy. Zdecydowanie wolę klasyka, ale są zadania przy których wstążka też jest OK. Dlatego korzystam z pakietów, które umożliwiają przełączanie rodzajów interfejsu.
Nie popadajmy w skrajności. Z moich obserwacji wynika, że do typowej biurówki całkiem nieźle styka 8 GB RAM, a dysk SSD 240/256 GB starcza i spokojnie jeszcze migawki systemu obsłuży. Oczywiście mowa o linuksie, bo na Windzie 8 GB jest już blisko kreski, no chyba że komuś Gnome mocno przecieka… 😉
A to mi umknęło, mam instalkę sprzed kilku miesięcy i nie było takiej opcji.
Focus writter
No tak, terabajtowe dyski, dziesiatki GB RAM-u, po co komu jakaś “optymalizacja” czy “lekkość” softu. Kalkulator czy kalendarz na Elektronie – czemu nie? Office z Wordem, Excelem, Akcesem, Drawem żeby napisać pismo do urzędu – kto bogatemu zabroni? 🙂 Ja się wywodzę z czasów KISS, więc pewnie dla tego dziwi mnie fakt, że większość dyskusji w temacie GNOME vs. KDE (czy też różnych dystrybucji) dotyczy wyglądu pulpitu, a nie oprogramowania, jakie oferują konkurencyjne srodowiska. Cała para w gwizd! 🙂
Zachęcony, wypróbowałem ostatni SM FreeOffice. UI-pl jest, brawo. Bez rejestracji -ok. Ale nie zapisuje plików w formatach ODT! Tylko natywnie .tmdx lub .docx. Czyżby “wojny formatów” ciąg dalszy, czy tylko ograniczenia dla wersji bezpłatnych? Wersje stare FreeOffice ODF obsługiwały! Tak czy siak, monopol Mikrosoftu się umacnia, biura i urzędy na .docx i .xlsx stoją, nie ma Panie, pomiłuj. Dyrektywa UE która wskazała formaty ODF za domyślnie obowiązujące – jest, praktycznie biorąc, martwa.
Korzystaleś? Bo ja tak. Nie oferuje jednak 99% tego, czego potrzebuję. Ot, choćby nagłówków/stopek. Pomijam też kwestię importowania/eksportowania do innych formatów.
Ja się nie wywodzę. Zauważam natomiast brak programów. Nie istnieją aplikacje, o których piszesz. Przynajmniej nie istnieją takie, które są na tyle uniwersalne, by móc z nich korzystać. W Polsce – ponoć – mamy kilka standardów plików, w których urzędy mają nam je udzielać. W praktyce jest to doc i rtf. Oba zamknięte. I tu mamy problem, albowiem nie istnieją narzędzia, ktore w sposób prawidłowy interpretują te pliki oprócz – i to niektórych – pakietów biurowych.
Tak jak napisałem – z wielką przyjemnością zainstalowałbym taki AbiWord, tyle że oprócz natywnego formatu niczego innego on nie interpretuje poprawnie. Nadto posiada olbrzymie braki w zakresie funkcjonalności.
Jeśli znasz jakiś projekt, który byłby w pełni funkcjonalnym procesorem tekstu – proszę przedstaw. Tylko nie pisz o LaTeX i jego pochodnych, albowiem lata temu przestałem być masochistą 🙂
Nie znam. I takowy nie powstanie, jeśli albo Mikrosoft nie uwolni swojego formatu .docx/.xlsx żeby istniejące (i przyszłe) projekty na nim mogły sie opierać, albo – jesli uzytkownicy nie przejdą na ODF w takiej ilości, która wymusi na MS zmianę jego polityki – lub wymiecie go z rynku. Co nastapi prędzej – i czy w ogóle – to jedynie bogowie cyberprzestrzeni moga wiedzieć. A LaTeX to nisza, piękna, ale rzeczywiście bez przyszłości.
Zatem dlaczego uważasz, że powinniśmy korzystać z czegoś, czego nie ma? 🙂 Nv.
O ile wiem, to format MS *x jest uwolniony. Problem leży gdzie indziej. I ten problem nazywa się rząd. Otóż ODF jest standardem ISO (i to nie przekupionym w przeciwieństwie do formatu MS), ale pomimo tego, że rząd ma obowiązek dostarczać pliki w formacie ODF (przede wszystkim), to robi je w przekupionym formacie MS (bo zgodnie z wydanym przez siebie rozporządzeniem może).
LaTeX jest super, ale dopóki nie znajdzie się aplikacja, która w równie prosty sposób jak dowolny MS Word, czy LO Writer nie będzie w nim w stanie edytować, to nie przebije się do gawiedzi. Sam kilka razy do niego próbowałem podejść, ale to zupełnie inny sposób myślenia. NIestety nie mam takiego. Przelewam na “papier” to co mi się we łbie kołacze, a nie myślę, opracowuję, kombinuję wpierw, a potem wymyślam treść. Zanim bowiem dojdę do tej treści, to już ją zapomnę 🙂
Brak zapisu ODT to ograniczenie wersji bezpłatnej, ale wygląda na to, że tylko TextMaker radzi sobie z tym formatem. Porównanie tego co jest, a czego nie ma pomiędzy tymi wersjami jest tutaj: https://www.softmaker.com/en/comparison-freeoffice-softmaker-office
To porównanie pomiędzy wersją Free i abonamentową NX, ale różnice pomiędzy możliwościami wersji NX są takie same jak pomiędzy “normalnymi” wersjami Standard i Pro, więc można się tym nie przejmować.
No fakt,masz rację.Ale ładny i zgrabny:)
No cholera, tylko trzeba jeszcze uzbroić się w cierpliwość, by stał się pełnoprawnym procesorem tekstu. Obecnie to takie w pół drogi od edytora do procesora. Kupa bzdur (jak “wymienne” tło pod tekst), a brakuje funkcjonalności.
Dzięki za kolejny interesujący wpis oraz, bardziej ogólnie, za świetny przystanek w sieci – bardzo lubię czytać publikowane tu treści.
Osobiście od ponad 15 lat korzystam z LibreOffice (i wcześniejszych prekursorów), ale co jakiś czas testuję również inne pakiety biurowe. Jeśli chodzi o kompatybilność z Microsoft Office, to:
– FreeOffice od SoftMaker wypada najlepiej (razem z Office 20XX / NX – komercyjnymi odpowiednikami FreeOffice od tejże firmy oferującymi wsparcie dla formatu ODT – pełne wsparcie dla ODF jest “w toku…”).
– WPS jest na drugim miejscu, głównie z powodu konieczności ręcznej instalacji windowsowych czcionek, braku automatycznej polonizacji oraz braku wsparcia dla ODF w wersji na Linuksa (pod Windows ODF 1.1 wspierany jest wyłącznie przez zewnętrzną wtyczkę nieaktualizowaną od 2010 roku).
– OnlyOffice przyznałbym trzecie miejsce, jako najlepszemu zamiennikowi dla Google Docs. Wersja online pozwala łączyć się z dodatkowymi usługami w chmurze, takimi jak Dropbox, Google Drive, Microsoft OneDrive itp. Całkiem przydatna opcja, jeśli chcemy współdzielić/synchronizować dokumenty przez Internet. Więcej info tu: https://www.youtube.com/watch?v=LGEV8ftNUSc&t=5m43s
Pozdrawiam!
Dzięki.