LibreOffice 5.0 wprost z PPA

Jeżeli ktoś przegapił pojawienie się przełomowego wydania LibreOffice 5.0, to powinien pochylić się na przebogatą listą zmian i rozważyć wymianę swojego pakietu biurowego, jeżeli takowego używa. Szczególnie, że w przypadku Ubuntu, Minta i pochodnych możemy skorzystać „po ludzku” z PPA, gdzie znajdują już stosowne paczki, a zmiany jakich doczekały się wszystkie komponenty LO gwarantują lepszą zgodność, wyższą wydajność i ogólnie są warte grzechu.

libreoffice-5-logoNajciekawsze zmiany w wersji 5.0 znajdują się pod maską programu, gdyż według zapewnień twórców został już wymieniony/przepisany niemal cały kod OpenOffice, na którym bazowało LibreOffice. Ta poprawa struktury i jakości źródeł pozwala twórcom na rozwinięcie skrzydeł, o czym możemy przekonać się czytając wspomnianego changeloga dla wersji 5.0. Bo choć poprawki dla Writera wyglądają niepozornie, to Calc nadrabia zaległości w stosunku do reszty świata (a raczej samotnego lidera w postaci Excela).

libreoffice
LibreOffice Writer 5.0
To właśnie Calc uczynił największy krok naprzód w wydaniu 5.0. Według zapewnień twórców, pod względem wydajności jest w stanie dorównać Excelowi (i to bez wspomagania się OpenCL), co więcej – coraz to kolejne funkcje stają się zgodne z tym, do czego przyzwyczaił się świat korzystający do tej pory z niekwestionowanego lidera rodem z MS. Poprawiono tabele przestawne, adresowanie tabel, formatowanie warunkowe, obsługę obrazów, jak też przemeblowano nieco narzędziówkę. Dodano też kilka nowych funkcji. Choć wspomniany komercyjny arkusz kalkulacyjny nadal góruje w niektórych kwestiach, to LO 5.0 jest już wartym rozważenia w poważniejszych wdrożeniach w biznesie.

Na tle tego zmiany we Writerze są mniej spektakularne. Estetów ucieszy nowy zestaw ikon Breeze (dla KDE), podświetlanie tekstu rodem z Worda, podgląd stylu w panelu bocznym, lepsze zarządzanie tabelkami, usprawniona obsługa obrazów. Najciekawszym będzie jednak wsparcie dla Emoji, czyli zamiany ciągów :nazwa: na odpowiadający nazwie znak (np. :alpha:, :omega:).

Oczywiście dla wielu osób najważniejszą kwestią będzie zgodność LibreOffice z plikami zapisywanymi przez Microsoft Office. W tej kwestii również poczyniono krok naprzód i deklarowana jest większa i lepsza zgodność z DOCX, DOC, RTF oraz XLSX. Możliwe jest również importowanie Apple Pages i Apple Numbers a także arkuszy Lotusa 123 i QuattroPro.

Aby zaktualizować LibreOffice do najnowszego wydania, Ubuntu 14.04/15.04, Mint 17.x i pochodne powinny posiadać dodane do systemu PPA:

sudo add-apt-repository -y ppa:libreoffice/ppa
sudo apt-get update
sudo apt-get install libreoffice

UWAGA, użytkownicy Minta 17.X będą musieli wcześniej dokonać pewnego zabiegu. Otóż należy poinstruować system, żeby jednak zaktualizował LibreOffice, pomimo jego „przypięcia” na sztywno do systemu w wersji 4.4.5. Należy wyedytować w tym celu stosowny plik:

gksu gedit /etc/apt/preferences.d/libreoffice-ppa.pref

I wkleić do niego:

Package: *
Pin: release o=LP-PPA-libreoffice
Pin-Priority: 701

W Arch Linuksie i Manjaro możemy skorzystać z głównego repozytorium:

sudo pacman -S libreoffice-fresh
 

22 komentarze

  1. A najbardziej spektakularną zmianą w Writerze jest błąd powodujący, że nie można zmienić rozmiaru tabeli, ani jej poszczególnych kolumn lub wierszy przez przeciąganie myszą. Co ciekawe, z tamtejszej bugzilli można wywnioskować, że raportowano go jeszcze w wersjach RC. Na pewno zostanie to szybko poprawione. Ogólnie widać duży postęp. Gorzej, że tłumaczenie na język polski jest niepełne i kiepskie, do tego oczywiście wersja linuksowa stosuje windowsowe nazewnictwo.

  2. Windowsowe nazewnictwo jest akurat bardzo dobrym wyjściem, byli użytkownicy M$ Office będą mogli łatwiej migrować na LO i w drugą stronę. Co do tłumaczeń to rzeczywiście, da się odczuć braki gdy robi się coś wykraczającego poza podstawową edycję dokumentu itp.

  3. > Excelowi …. do tej pory niekwestionowanego
    lidera rodem z MS.

    Do zastosowań naukowych i inżynierskich liderem jest Gnumeric, posiadający ponad 150 funkcji (poza podstawowymi, excelowskimi), również lepiej obsługujący wykresy i tabele. Niestety, jego główną wadą jest słaba kompatybilność z formatami Excela, co w biurach go dyskwalifikuje. Ale warto o nim pamiętać i wypróbowywać (jest darmowy). Można się miło zdziwić. Chociaż, może nie trzeba się dziwić, skoro głównym autorem Gnumerica jest Miguel de Icaza…

  4. Cóż, jeśli chodzi o tłumaczenie, to… najlepiej się włączyć do projektu tłumaczenia na język polski.

    Jeśli chodzi o błędy, to jest ich zdecydowanie więcej. Po bodaj tygodniu użytkowania mogę powiedzieć tyle: jeśli ktoś na prawdę musi używać LO5 – to niech używa, cała reszta winna się wstrzymać do wydania (co najmniej) 5.1 i pozostać przy 4.4.5.

  5. @pavbaranov: “najlepiej się włączyć do projektu tłumaczenia na język polski” – tak, już kiedyś próbowałem, ale najwyraźniej uznano tam, że mój wieloletni staż przy lokalizacji Firefoksa, Thunderbirda, Bugzilli itp. to niewystarczająca referencja.

  6. Niestety aktualizacja nie zadziałała mi w Mincie 17.2. Może to być wina złej kolejności? Najpierw próbowałem instalować, a później wyedytowałem libreoffice-ppa.pref. Później jeszcze raz wpisałem komendy, ale nic to nie dało. Da się to naprawić?

  7. Mój błąd – należy w pliku libreoffice-ppa.pref wykasować „-ppa” z linijki zaczynającej się od Pin:

    Pin: release o=LP-PPA-libreoffice

  8. Na moim Xubuntu 14.04 też tych problemów nie zauważyłem. Ale tak to czasami bywa z bugami, u jednych są u innych nie ma.

  9. Zainstalowałem w Debianie “Jessie”. Próba formatowania tabeli wywala Writera. Pliki Worda otwieraja się z dziwnymi czcionkami, o przypadkowych rozmiarach… Więcej nie szukałem.

    Chyba jeszcze nie czas na szampana.

  10. Zgadzam się co do wyglądu przystajnika. Zmiana niepotrzebna i szpecąca. Kiwanie niepoważne i niepotrzebne. Poprzedni motyw miał swoje wady (za mało miejsca na tekst obok obrazków na pierwszej stronie, słaba kompresja png) ale był ładniejszy.

  11. Cóż, przeczytałem i mam inne wrażenie. Istnieć – jak wszystkie – istnieje. Problem, że nie ma kto tego robić. Tym dziwniejsze jest zniechęcanie osób, które się chcą w to włączyć. Ki bida? Pies ogrodnika?

  12. No nie ma nawet osoby tym zawiadującej, więc jak się włączyć, jak nie ma zespołu? Można zbudować co najwyżej taki zespół od nowa.

  13. Kwestia semantyki. Projekt tłumaczenia istnieje, jest uruchomiona cała jego struktura. W tym sensie nie jest dla mnie istotne, czy trzeba jakąś grupę tworzyć od nowa, czy zarejestruje się tam jedna osoba i coś poprawi. Gdybym się bardziej na siłach w tłumaczeniu czuł, pewnie sam bym przystąpił. Jeśli tego nie zrobimy, to nikt tego nie zrobi.
    Chyba, że… tak jak to dawno temu było z OpenOfficem w istocie zrobimy oddolnie jakąś strukturę, pozyskamy środki (np. unijne) na tłumaczenie i zabierzemy się do tego.

  14. To może u mnie w systemie coś jest nie tak; komputer został w jesieni trafiony przez burzę (zapomniałem o JEDNYM kabelku!) i od tego czasu działa kulawo, a ponieważ był i jest potrzebny, to tak zostało, póki jakoś działa. A może coś jest w systemie, bo to długoterminowe wsparcie (kub. 12.04) jest po dwóch latach i tak już tylko symboliczne.

  15. Tyle, że wtedy było zainteresowanie OpenSource jako takim. Teraz już coraz więcej projektów zdycha, a społeczności wokołoflossowej praktycznie nie ma, przynajmniej w Polsce, więc szanse na środki unijne i inne takie są pewnie też zerowe.

    Z takim tłumaczeniem jest ciężko. To wymaga ogromu nakładu pracy. Dlatego wtedy to padło bez dotacji finansowych i teraz Jedna Osoba Z Doskoku ma Szanse Marne.

  16. Czy ja wiem, czy na początku lat 2000 było zainteresowanie OS? Wątpię. Ot po prostu jedna firma stwierdziła, że na OO.org zarobi. Weźmie grant na tłumaczenie (i udostępni je publicznie, co zrobiła), a następnie oprócz wersji darmowej, co do której potencjalnych użytkowników będzie straszyć różnymi rzeczami, będzie sprzedawać OO.o.
    Wiem, że jedna osoba nie przetłumaczy LO (nawet tego co pozostało), ale mamy tylko taki wybór: albo się sami zmobilizujemy i to zrobimy, albo nikt za nas tego nie zrobi. Tylko nie narzekajmy wówczas, że oprogramowanie jest w różnych językach, ale polskiego tłumaczenia brak. Ot, taka ta nasza “społeczność”: brać – brać, bo dają, dawać samemu – nie, bo jakże to tak, nikt za to nie zapłaci.
    I pewnie jest też sporo osób, które mogłyby pomóc, tylko niektóre nie wiedzą jak, a czytając tego typu rzeczy o jakich napisał Wojtek, to po prostu ręce opadają. Aby dostać się do zespołu tłumaczy LO trzeba uzyskać na to zgodę koordynatora. Wojtek się zgłosił – nie dostał nic. Sami zatem zrażamy potencjalnych aktywnych uczestników społeczności do OS. Nie dziwmy się zatem, że jest – delikatnie mówiąc – nie najlepiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.