LTS raz jeszcze – Ubuntu 16.04.3 LTS

Wszyscy pamiętamy emocje jakie towarzyszą każdej dystrybucji z długoterminowym wparciem. Niestety, LTS w wykonaniu wielu wydawców to wydanie z zamrożonymi wersjami paczek przez najbliższe 3 – 5 lat. Rzecz zupełnie nie do przyjęcia w obecnych czasach, gdzie nowe wersje programów pojawiają się jak grzyby po deszczu, a niewielka zmiana w numeracji może mieć niebagatelne znaczenie dla funkcjonalności i stabilności programu. Dlatego odświeżone Ubuntu 16.04.3 LTS to rzecz nie do przecenienia.

Planowane aktualizacje 16.04 LTS
Ubuntu 16.04.3 LTS to trzecie wydanie aktualizujące system z 2016 roku. Tym razem pakiet nowości obejmuje kernel 4.10 oraz odświeżone sterowniki graficzne Mesa 17.0 (z wydania Ubuntu 17.10). Dla zwykłego użytkownika oznacza to możliwość zainstalowania 16.04.3 na nowszych konstrukcjach, a także lepszą obsługę dotychczasowego sprzętu. Zyskuje nad tym ogólna wydajność systemu, zarządzanie energią, itp. Zmiany dotknęły również wiele pakietów – głównie poprawiono w nich przeróżne usterki. To również cel wydania 16.04.3 – zbiorczy obraz ISO pozwoli uniknąć pobierania wszystkich poprawek w przypadku gdy ktoś instaluje system na nowo.

Oczywiście osoby posiadające już Ubuntu 16.04.x nie muszą instalować systemu od nowa. Wystarczy go zaktualizować. Gdyby ktoś napotkał problemy (np. posiada nieaktualizowane od dawna 16.04) i chciałby ręcznie podciągnąć system do obecnych standardów, to może pomóc poniża komenda:

sudo apt-get install --install-recommends linux-generic-hwe-16.04 xserver-xorg-hwe-16.04

Ubuntu 16.04 LTS będzie wspierane do 2021 roku. Wsparcie dla nowych urządzeń i ogólne odświeżenie systemu będzie następowało (i następuje) co sześć miesięcy. Już w lutym 2018 roku 16.04.4 otrzyma kernel wydania Ubuntu 17.10.

Ubuntu to jedna z niewielu dystrybucji która wypracowała zdrową koegzystencję stabilnego systemu z nowościami pojawiającymi się na rynku. Repozytoria PPA na Launchpad może i można określać mianem niebezpiecznych i naruszających stabilny monolit całości, ale to dzięki nim możemy w systemie z 2016 roku bez większych problem instalować nowe oprogramowanie. Wszyscy wiemy jak to brzmi. Wiodący system bez problemu uruchamia programy nawet sprzed 10 lat. Dlatego cieszmy się, że odwieczna bolączka linuksowa została podleczona choćby w tak prowizoryczny sposób.

14 komentarzy

  1. Mnie to zawsze dziwi, dlaczego oni się jeszcze bawią w pośrednie wersje. Mogliby przystać na takim LTS-ie, tym bardziej, że każdy kto chce nowości to i tak ucieka na Archowe.

  2. Wersje pośrednie nie są takim złym pomysłem. Gdzie testować nowe rozwiązania i ew. zmiany w komponentach systemowych? Wrzucanie niesprawdzonych nowinek bezpośrednio do wydań LTS jest nierozważne. A tak, to kto chce to może sobie to na spokojnie przetestować lub się zaznajomić na wersjach pomiędzy LTS’ami.

  3. Przecież i do takiego LTS-a też są niezbędne testy wewnętrzne. Po prostu wydaję mi się, że coraz więcej ludzi i tak korzysta z LTS-a (wcale bym się nie zdziwił jakby to było 80% użytkowników), więc pozostali mogliby testować wydanie w ramach wewnętrznej polityki, tym bardziej, że po ostatnich decyzjach Canonical jasno daje do zrozumienia, że finansowo aż tak dobrze nie stoi. Zobacz Darek, co robią chłopaki od Minta (czy choćby eOS), decydują się na inny model wydawniczy właśnie po to, aby się nie rozdrabniać. I wcale się nie zdziwię, jak kiedyś Ubuntu zostanie w świadomości użytkownika tylko jako serwerowa edycja, bo jaki sens jest teraz dla zwykłego Ubuntu? Musieliby coś wprowadzić ponad to co oferuje Gnome. Canonical to nie Red Hat, a mam wrażenie, że bardzo by chcieli 😉

  4. Masz rację, tylko chłopaki od Minta i eOS korzystają z repozytoriów Ubuntu dokładając swoje 3 grosze.

  5. A w Ubuntu jest inaczej? 90% (toż to cyklicznie mrożą Debiana) pracy wykonują ludzie od Debiana. Ubuntu generalnie nieco tuninguje pulpit i wrzuca patche/modyfikacje sprzętowe, sporadycznie funkcjonalne. W tej chwili Ubuntu by chyba nie udźwignęło się bez Debiana, zresztą ludzie od Minta nie bez powodu trzymają na boku wersje debianową.

  6. Bo ja wiem… Największą bolączką linuksowego piekła było dla mnie zawsze kompilowanie po raz n-ty tego samego programu na potrzeby różnych dystrybucji. Tzn. jak ktoś ma ochotę to niech robi – to nie było takim problemem, gdy programów było 100 – 200 i zmiany pojawiały się raz na pół roku. Teraz gdy mamy sporo softu użytkowego który determinuje być albo nie być na Linuksie dla wielu userów, to rozdrabnianie się i tworzenie swoich paczek „bo tak” jest jak nie głupotą, to nieroztropnym marnowaniem zasobów ludzkich.

  7. “Niestety, LTS w wykonaniu wielu wydawców to wydanie z zamrożonymi
    wersjami paczek przez najbliższe 3 – 5 lat. Rzecz zupełnie nie do
    przyjęcia w obecnych czasach”

    Ja sam jestem zwolennikiem dystrybucji ciągłych, ale nie posuwam się do tak autorytarnych osądów, które w realnym świecie brzmią trochę głupkowato jak u gimbusowych fanbojów.
    Cały profesjonalny i komercyjny świat (również linuksowy) działa w ten sposób, że wydaje się zamrożone na kilka lat wersje systemów, do których się potem tylko “backportuje” niektóre elementy. W taki sposób realizowane jest profesjonalne i społecznościowe wsparcie, o czym zapominają wszelkiej maści internetowi “znafcy” i inne hakiery.

  8. Wersje LTS to tylko upudrowane wariacje Debiana Stable.
    Dzięki wersjom nie-LTS mniej rozgarnięci użytkownicy odnoszą mylne wrażenie, że Ubuntu się szybciej rozwija od reszty linuksowego świata i jeszcze wytacza jakieś trendy. W rzeczywistości Canonical i tak ostatecznie po prostu kopiuje wcześniej wdrożone rozwiązania z Debiana lub ogólnie od społeczności (upstart/systemd, Ubuntu Software Center/GNOME Software, Unity/GNOME, Mir/Wayland itp) bo nikt Canonicala (szczególnie jego cara) nie traktuje poważnie.

    Bez wersji pośrednich czar pryśnie…

  9. Fedora ma niekiedy nowsze pakiety niż dystrybucje ciągłe. Taki Debian Testin, czy Sid ma dużo starszych pakietów od stabilnej Fedory.

  10. Debian Testing/Sid, Fedora i inne Archy to tylko zabawki dla geeków we flanelowych koszulach. Bardzo fajne, ale właśnie tylko zabawki. Zresztą dlatego do Fedory przyklejono (trochę krzywdzącą) łatkę: poligon Red Hata.

    Mimo sporej popularności w profesjonalnych/komercyjnych zastosowaniach nie ma dla nich miejsca.
    Zresztą Canonical też coraz mniej poważnie traktuje wersje nie-LTS.

  11. Przesadzasz, używałem kiedyś Fedory 9 i wtedy można było tak powiedzieć, teraz to jest najbardziej stabilna dystrybucja z najnowszym Gnome i Wayland. Obecnie poszli po rozum do głowy i jest od tego Fedora Rawhide. Akurat u mnie taki Debian Sid częściej się wysypywał niż Arch, do tego Sid miał starsze pakiety.

  12. Masz rację, przepraszam, ciągle zapominam kategoryczną krechą oddzielać świat Pro od świata zwykłego usera. Oczywiście, że w przypadku dystrybucji do „poważnych” i produkcyjnych zastosowań nie sięgnę po nic innego niż coś od Red Hata, Canonical (sic!) lub SUSE. Tak też postępuje 99% firm robiących u siebie odpowiednie wdrożenia. I wtedy nie ma nic do rzeczy, że paczki są w wersji sprzed roku lub dwóch lat.

    LTS dla zwykłego usera, lub jak ktoś woli – Desktop Enterprise, to nie takie mrzonki. Jednak to co w przypadku serwerów przejdzie bez mrugnięcia oka u architektów rozwiązania, w przypadku desktopu staje się kulą u nogi. Powiedz profesjonalnemu fotografikowi, że na nową wersję swojego podstawowego programu do obróbki zdjęć ma czekać dwa lata (bo to nie jest krytyczna poprawka, a i dziedzina zupełnie mało chodliwa). Przez dwa lata może on (fotograf) wymienić aparat i stracić obsługę nowych plików RAW przez stabilny, ale stary edytor. Nie można zakładać, że ludzie są aż takimi idealistami, że w imię stabilności zaprzestaną kupowania nowego sprzętu, porzucą marzenia o większej automatyce czy też lepszej jakości wywoływania zdjęć. To się oczywiście tyczy nie tylko jednej branży. Z takimi samymi problemami zetkną się muzycy, graficy 3d i tak dalej.

    Zatem, stabilnie, ale z softem z ubiegłej epoki, czy nowocześnie i do przodu po trupach programów sypiących segfaultami? Jedno jest pewne – user powinien mieć wybór i możliwość zadecydowania jaką ścieżką zamierza podążać.

  13. “Zatem, stabilnie, ale z softem z ubiegłej epoki, czy nowocześnie i do
    przodu po trupach programów sypiących segfaultami? Jedno jest pewne –
    user powinien mieć wybór i możliwość zadecydowania jaką ścieżką zamierza
    podążać.”

    Świat nie jest tak czarno-biały jak to próbujesz przedstawiać.
    Fotograf wykorzysta backporty, PPA lub inne tego typu wynalazki dla tego swojego programu do obróbki zdjęć.
    W skrajnym wypadku sam sobie zainstaluje lub przebuduje paczkę z nowszego wydania. Będzie miał wtedy stabilny, bezobsługowy system i swoje narzędzie we współczesnej wersji.
    Dla niego to i tak o wiele mniej zmartwień niż administracja dystrybucji ciągłej. Zakładamy, że jego hobby/praca to fotografia, a nie ciągłe dłubanie w systemie.

    I nie piszę tylko o jakichś wielkich molochach, ale nawet takim fotografie panu Mietku, robiącym weselnego kotleta. On też ma różne zobowiązania, terminy itd i nie ma miejsca na jakieś fochy systemu przy aktualizacjach. Dla takich ludzi system to w sumie tylko nieistotna podstawka do uruchomienia tej właściwej jednej (czasem kilku) aplikacji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.