Wieści frontowe: Opensource organizuje natarcie z przyczółków

Na froncie bez zmian, ale z wyczuwalnym napięciem po obu stronach. Przeprowadzona na szeroką skalę akcja zrzutu całoekranowych ulotek na desktopy naszych komputerów nie przyniosła oczekiwanych sukcesów i sił wierne zamkniętemu oprogramowaniu nie zdołały tym ruchem zmobilizować swoich biernych użytkowników. Tymczasem z przyczółków opanowanych przez siły opensource docierają wieści o powolnym, acz sukcesywnym wzmacnianiu pozycji. W przeciągu ostatnich miesięcy sukcesami okazały się inicjatywy podjęte w szkołach Grenoble (Francja), wsparcie ze strony rządu hiszpańskiej Andaluzji, zrzucenie okowów w Galicji (znowu Hiszpania) przez małych i średnich przedsiębiorców, promocja opensource przez rząd Węgier i samą Unię Europejską. Pasma pozytywnych sygnałów nie zakłóciło nawet wycofanie się rządu Włoch z czytelnego i jednoznacznego wsparcia standardów opensource.

Ulotki wroga przesłoniły wielu osobom widok na cokolwiek
Ulotki wroga przesłoniły wielu osobom widok na cokolwiek
W ubiegłym roku kilka szkół we francuskim Grenoble wdrożyło pilotażowo otwarte oprogramowanie do codziennego użytku. Dotyczyło to zarówno oprogramowania użytkowego, jak i systemów operacyjnych na laptopach, desktopach i serwerach. Odzew był na tyle pozytywny, że w tym roku planowana jest migracja kolejnych placówek, a do końca roku 2018 wszystkich szkół w Grenoble. Całości brakuje może nieco finezji – wcześniej na desktopach i laptopach wdrażano Ubuntu, a na serwerach Debiana. Teraz Debian jest instalowany wszędzie.

Władze Andaluzji zatwierdził finansowe wsparcie na kolejny rok dla projektów GECOS i Guadalinex. GECOS (Guadalinex Escritorio corporativo Estandar) to zestaw narzędzi do zarządzania dla na potrzeby andaluzyjskiej administracji, a liczba działów IT w regionie, które używają GECOS rośnie stopniowo. Wysokość wsparcia to 70 tys. euro, co wobec 40 mln złotych przeznaczonych w pewnym kraju na projekt – widmo jest kwotą śmieszną.

Jak donosi OSIMGA (Observatorio da Sociedade da Información e a Modernización de Galicia), nieco ponad połowa (52%) małych i średnich przedsiębiorstw oraz 85% dużych korzysta z wolnego oprogramowania. Są to przede wszystkim przeglądarki internetowe, programy biurowe, systemy operacyjny, oprogramowanie do poczty i rozwiązania do zarządzania zasobami przedsiębiorstwa i relacji z klientami. Agencja zaleca jednocześnie dalszą promocję takich rozwiązań przez władze Galicji (warsztaty, szkolenia i doradztwo).

Szwedzkie Ministerstwo Przedsiębiorczości i Innowacji, po przeprowadzonych badaniu rynku zaleca zwiększeniu nacisku na wprowadzanie oprogramowania opensource do sektora publicznego. Powinno wymagać się od organów administracji przechodzenia na wolne i otwarte alternatywy oprogramowania, jak również preferować takie rozwiązania w zamówieniach publicznych. Używanie zamkniętego oprogramowania powinno wymagać uzasadnienia. W raporcie są też kolejne wytyczne – wymaganie oceny całkowitych kosztów eksploatacji dla przy zamówieniach ICT; wybieranie gdzie możliwe otwartych standardów; promowanie optymalnego wykorzystania opensource; uwalnianie szkół, uniwersytetów z przymusu zamkniętego oprogramowania (vendor-lock).

Jeszcze dalej poszedł rząd Bułgarii. Odpowiednie zapisy w art. 58 nowej ustawy dotyczącej e-administracji, mówią wprost – jeśli umowa z dostawcą obejmuje rozwijanie nowych programów, te programy muszą spełniać „kryteria oprogramowania z otwartym kodem”. Ponadto używanie i modyfikowanie takiego oprogramowania nie może być ograniczone prawami autorskimi, a jego rozwijanie ma się odbywać w utrzymywanym przez władze repozytorium.

I chciałoby się napisać – i tak dalej i tak dalej. Takich informacji jest o wiele więcej. Miasta, władze i samorządy rozważają, badają, obliczają i w większości przypadków potwierdzają długoterminowe ekonomiczne korzyści płynące z faktu wykorzystywania opensource. Jednak proces migracji może być liczony w latach, a często też jest potrzebna odpowiednia organizacja lub firma mogąca sprostać takiemu wyzwaniu. Jak podkreślają zgodnie fachowcy – w opensource chodzi przede wszystkim o odpowiednie wsparcie i to ono jest przyszłym źródłem dochodu dla wielu firm.
 

20 komentarzy

  1. Lubię takie motywacyjne wpisy, ale wszyscy wiemy że Linux nie przekroczy 5%. 😉
    To nie jest system na biurko przeciętnego zjadacza chleba i nigdy nie będzie, uniemożliwia to już sama mnogość środowisk graficznych (z czego przecież nie chcemy rezygnować), więc łopatologiczne tłumaczenie kliknij tam i tam nie przejdzie.

    Zresztą, Linux dobrze się trzyma z obecnymi udziałami na desktopie i nie widzę powodów by to zmieniać. Oprogramowania nie brakuje i z reguły jest wysokiej jakości (pomijając gry*), nie jest za to łakomym kąskiem dla twórców mal/spy/crapware, nie jest to przypadkiem stan idealny?

    *To porównanie do Windowsa, mogę przy okazji powiedzieć jak ma się sprawa mojego konta na Steamie, będzie materiał do statystyk. 😉
    17 – zakupione.
    11 – z dobrym portem na Linuksa.
    1 – z kiepskim portem na Linuksa (grywalna, ale przyspawana do jednej rozdzielczości i miałem szczęście z monitorem + wszystkie ustawienia graficzne sprowadzały się do jednego suwaka).

  2. Wiesz, tu nawet nie chodzi o to, by linux trafił na biurko przeciętnego użytkownika. Absolutnie obojętne mi jest to, czy Ziutek ma taki, czy inny system. W przypadku jednakże urzędów – nie. Nie jest mi obojętne. Skoro Win10 umożliwia przesyłanie czegoś na serwery MS, które to informacje mogą być jakoś wykorzystywane, to mam pytanie do polskich urzędników: na ilu komputerach wykorzystywany jest Win10, czy i co zostało zrobione, by uniemożliwić MS telemetrię itd. itp. Jeśli nic, to ludzie ci są odpowiedzialni za umożliwienie szpiegostwa na rzecz obcego podmiotu, jakim jest MS.
    Druga sprawa, to jednak koszty. Co z tego, że licencje dla organizacji rządowych są zdecydowanie tańsze niż dla zwykłego użytkownika, skoro i tak po pewnym czasie muszą zostać zakupione nowe (choćby dlatego, że stare straciły wsparcie). Wciąż się nam powtarza, że wdrożenie MS jest tańsze itd. itp. w stosunku do OS. Zapomina jednakże, że jest to jednorazowe wdrożenie. Nie sądzę, by dział PR MS nie robił tego celowo.

  3. Co do urzędów masz oczywiście rację, ale we wpisie wspomniano też o szkołach, rozumiem (i popieram) Linuksa jako dodatek, ale w szkołach powinno się uczyć znacznie więcej obsługi Windowsa i ew. pakietu M$O, bo to one przydadzą się w dorosłym życiu najbardziej. W każdym razie na to wskazuje dzisiejszy rynek.

    Co do kosztów nie mogę się zgodzić, administratorów umiejących obsługiwać Linuksa jest mniej i są drożsi a to są stałe koszty, nie coś jednorazowego. Po uwzględnieniu wszystkich zniżek od M$ wychodzi taniej.

  4. Ostatnie jest pochodną popytu i podaży. To również pochodna właśnie edukacji, która stawia niemal wyłącznie na naukę Windows i pochodnych. Zresztą akurat edukacja informatyczna jest – przynajmniej u nas – postawiona na głowie (mówię o tej podstawowej). Inna sprawa, że w kontekście szkół mamy głównie info o uwalnianiu z vender-lock. To akurat jest niezmiernie ważne i potrzebne. Przynajmniej wg mnie.

  5. Już kiedyś o tym pisałem, szkoły powinny uczyć tego, co się przyda. U mnie np. był Linux, ale w podstawie się nim nie zajmowaliśmy (biol-chem) a poza M$O przerobiliśmy też trochę LO, które jednak jakieś udziały ma.

    Uwzględniając że mamy w liceach przeznaczoną 1 godzinę na informatykę tygodniowo, rozdrabnianie się nie ma sensu bo skończy się na nieumieniu niczego. A odrzucenie Windowsa też odpada, więc smutny wniosek sam się nasuwa.

    Ps. Takie uzupełnienie informacji z mojego pierwszego komentarza – mówię oczywiście o biurkach, wiem że w domu ZU jest kilka razy więcej urządzeń z Uniksem niż z Windą.

  6. Szkoły – wg mnie, a belfrem byłem 😉 – winny uczyć przede wszystkim myślenia, a nie małpich zachowań. Wyobraźmy sobie, że z jakiegoś powodu MSO odejdzie w cień. I co przyjdzie z tej wiedzy? Kiedyś wszyscy umieli WordPerfect (na świecie), w Polsce TAG. Potem i dzisiaj jest czas MSO. Czy na zawsze?

  7. M$O nie zniknie z dnia na dzień a jak przypadkiem zacznie to się dopasuje program nauczania i zajmie czymś innym, tak w każdym razie powinno być.

    Zdajesz się pisać jakby używanie M$O było małpim zachowaniem a alternatyw w stylu LO – myśleniem, prawda jest z kolei taka (obym dobrze Cię zrozumiał :P), że 70-80% zachowań i odruchów z M$O można przenieść na LO, OO już mniej. Więc w sumie czy jest to taki problem?
    Można by dać w roku 4-5 lekcji pod rząd z Linuksem i w sumie to jedyne czego mi brakuje. Nie ma sensu o nim za bardzo uczyć, ale uświadomienie społeczeństwu istnienia alternatyw to już inna sprawa.

    Mimo wszystko trzymam się też jednak swojej pierwotnej tezy, obecne udziały na desktopie są idealne i nie przesadzajmy z szerzeniem GNU/Linuksa. 😉

  8. “Zdajesz się pisać jakby używanie M$O było małpim zachowaniem a alternatyw w stylu LO – myśleniem” – gdzie ja takie coś napisałem? Daleki jestem od takich sądów. Mi chodzi o to, że nie należy uczyć w małpi sposób jednego oprogramowania, a uczyć jak się posługiwać niemal dowolnym oprogramowaniem o zbliżonej/takiej samej funkcjonalności. Uczyć dobrych standardów (np. nie wyrównywać spacją) itp. Tego się nie uczy.
    Czy zachowania wyniesione z MSO są uniwersalne? Nie są, o czym świadczy duża ilość twierdzeń, że np. LO nie da się używać, bo brakuje mu wstążki.
    Czy należy uczyć linuksa? Nie – należy mówić o tym, że oprócz świata MS/MSO jest alternatywa. Należy zaprzestać wymagać od uczniów (czy może raczej ich rodziców), by kupili sobie MSO albowiem jest to konieczne do wymiany dokumentów, prac domowych itp., a przecież koszt licencji edukacyjnej MSO nie jest wielki.
    Inwestycja w open source to na dłuższą metę także inwestycja w większą kompatybilność dokumentów wymienianych pomiędzy różnymi oprogramowaniami służącymi temu samemu celowi.
    Ale wszystko to, to temat na długą dyskusję.

  9. Uczenie obsługi systemu operacyjnego, a specyfiki takiego systemu to dwa różne tematy. Zasadniczo obsługę systemu operacyjnego można uczyć i na Windowsie i na Linuksie i na OS X. Z założeniem, że uczymy kogoś koncepcji pracy na pulpicie, jaki przyjął się jako standard od okolic 85 roku ubiegłego wieku. Taka nauka powinna powodować, że osoba użytkująca biurko powinna KOJARZYĆ funkcjonalność niektórych opcji, elementów interfejsu, itp.

    Osobna kwestia, to nauka specyfiki systemu operacyjnego. Tu można wymienić zagłębianie się w „mięcho”, czyli np. format systemu plików (fat32, ntfs, ext4, xfs), teoria praw dostępu (linuksowe chmod, chattr i tak dalej), struktura katalogów, sposób współpracy z urządzeniami IO, nazewnictwo urządzeń i tak dalej. Wiedza bardziej zaawansowana, ale kompletnie niekonieczna, jeżeli ktoś będzie biurko komputera wykorzystywał do kliknięcia w nazwę programu i wykonanie w nim swojej roboty.

    Kolejna rzecz, to uświadomienie sobie postępu jaki się dokonuje w informatyce niemal z roku na rok. Dzieci uczące się w podstawówce (czy też wyżej) poleceń DOSa i innych artefaktów z wiodącego systemu? Litości i więcej szacunku dla młodych umysłów.

  10. „Czy zachowania wyniesione z MSO są uniwersalne? Nie są, o czym świadczy duża ilość twierdzeń, że np. LO nie da się używać, bo brakuje mu wstążki.”
    Nie wszystkie – większość. Sam używam obu raczej często i serio nie ma problemów jeśli ruszy się głową. 😉 Chociaż z tym nie jest tak różowo.

    „Czy należy uczyć linuksa? Nie – należy mówić o tym, że oprócz świata MS/MSO jest alternatywa. Należy zaprzestać wymagać od uczniów (czy może raczej ich rodziców), by kupili sobie MSO”
    Może w jakichś wioskowych szkołach tak bywa, ja chodziłem ostatnio do dwóch i jeszcze się z tym nie spotkałem. 🙂

    „Inwestycja w open source to na dłuższą metę także inwestycja w większą kompatybilność dokumentów wymienianych pomiędzy różnymi oprogramowaniami służącymi temu samemu celowi.”
    Sztuka dla sztuki, starsze formaty M$O są wspierane poprawnie przez… wszystko. 😛

  11. “„Czy należy uczyć linuksa? Nie – należy mówić o tym, że oprócz świata MS/MSO jest alternatywa. Należy zaprzestać wymagać od uczniów (czy może raczej ich rodziców), by kupili sobie MSO”
    Może w jakichś wioskowych szkołach tak bywa, ja chodziłem ostatnio do dwóch i jeszcze się z tym nie spotkałem. :)”
    Cóż – w takim razie mieszkam we wiosce. Kraków się nazywa. Spotkałem się z tym w przypadku mojej córki, gdy chodziła do podstawówki.

    “Sztuka dla sztuki, starsze formaty M$O są wspierane poprawnie przez… wszystko. :P”
    Bynajmniej. Starsze formaty MSO – poprawnie – nie są obsługiwane nawet przez różne wersje MSO. RTF – wszak też “standard” MS odczytuje (a i to nie zawsze poprawnie) jedynie MS Word. Sztuką dla nabijania kasy MS jest uczenie, że wymiana musi następować w plikach *.doc (itp.) ewentualnie *.docx (itd.). Nie po to jest standard ISO.

    Jeśli chodzi o ostatnią kwestię – cóż, różne szkoły, różnie uczą.

    A jak uczą? Proszę bardzo: wejdź na stronę ms.gov.pl i przeglądnij jakiekolwiek dostarczane tam tzw. formularze. Są obecnie w dwu formatach: PDF (płaski, zrobiony przez jakąś pseudodrukarkę PDF spod Worda) oraz RTF (nawet nie wiadomo, która wersja). RTF i tabelki? Sorry, kto to wymyślił? A jednak jakiś gostek, najprawdopodobniej będący informatykiem w ministerstwie coś takiego zrobił. Spróbuj to otworzyć w jakimkolwiek innym edytorze niż Word i porównać z oryginałem (PDF). Nikt nawet nie zadał sobie trudu, by otworzyć to w czymkolwiek innym. Zobacz też jak są tworzone poszczególne pola w owym formularzu (i tu “przysłowiowe” wyrównywanie spacjami się kłania). Owe formularze winny być wyłącznie w formularzu PDF. Te formularze to także efekt MSO-centrycznego uczenia.

  12. „Cóż – w takim razie mieszkam we wiosce. Kraków się nazywa. Spotkałem się z tym w przypadku mojej córki, gdy chodziła do podstawówki.”
    Kraków… to wszystko wyjaśnia. ;-; A tak serio, to pewnie informatyki uczy tam ktoś bez jakichkolwiek uprawnień do tego, więc w sumie nie ma co się dziwić. Ale co można z tym zrobić? Można najwyżej wymusić wykwalifikowanych nauczycieli, nic innego nie pomoże.

    „Bynajmniej. Starsze formaty MSO – poprawnie – nie są obsługiwane nawet przez różne wersje MSO. RTF – wszak też “standard” MS odczytuje (a i to nie zawsze poprawnie) jedynie MS Word. Sztuką dla nabijania kasy MS jest uczenie, że wymiana musi następować w plikach *.doc (itp.) ewentualnie *.docx (itd.). Nie po to jest standard ISO.”
    No cóż, może nie używam tak zaawansowanych funkcji M$O. Mi (niestety?) wszystko działa o ile zapisuję do
    .doc.

    „Jeśli chodzi o ostatnią kwestię – cóż, różne szkoły, różnie uczą.”
    Jeśli jakiś nauczyciel nie oburza się widząc wyrównanie spacjami to nie uczy w ogóle i jako rodzic trzeba się ubiegać o zmianę z uwagi na brak kompetencji. W sumie uczniowie też powinni, mieliśmy w licbazie fatalną chemiczkę na biol-chemie – już nie mamy. 😉

    Co do formularzy – już przyznałem Ci rację co do urzędów, ale nie jest to wina szkolnictwa (w każdym razie nie tylko), tu najbardziej przeszkadzają „ambasadorzy” M$.

  13. “Co do formularzy – już przyznałem Ci rację co do urzędów, ale nie jest to wina szkolnictwa (w każdym razie nie tylko), tu najbardziej przeszkadzają „ambasadorzy” M$.”
    Czy ja wiem, czy są to “ambasadorzy”? IMO ktoś tych ludzi nauczył. Nauczył złych zachowań. Sami się tego nie nauczyli. Raczej. Dla mnie to właśnie jest kwestia owego “cośtam-centrycznego” uczenia.

    Cóż – jeśli Kraków – jak twierdzisz, skażony jest złymi nauczycielami informatyki (fakt), we wioskach również, to pytanie gdzie można spotkać nauczycieli, którzy są dobrzy? Przy okazji – oni realizują program nauczania 🙂

  14. „Czy ja wiem, czy są to “ambasadorzy”? IMO ktoś tych ludzi nauczył. Nauczył złych zachowań. Sami się tego nie nauczyli. Raczej. Dla mnie to właśnie jest kwestia owego “cośtam-centrycznego” uczenia.”
    Mówię o pracownikach M$. Tym kimś kto uczył był trener w M$. 🙂

    „gdzie można spotkać nauczycieli, którzy są dobrzy?”
    Wszędzie, tylko trzeba lepiej zapłacić i postawić wymagania większe niż kurs pedagogiki.

    „Przy okazji – oni realizują program nauczania :)”
    Można go realizować lepiej lub gorzej, w programie nauczania chyba nie ma CMD, prawda? Serio, nie ma, prawda? ;-;

  15. Ja nie wiem,,że Linux nie przekroczy 5%. Może dlatego,że nie jestem wszyscy.

  16. Dla jak dużej firmy? Płatny, czy darmowy? Z obsługą magazynową, CRM, czy bez?
    Używam starego, nierozwijanego już qfaktury + patche stworzone niegdyś przez nijakiego Mziaba, który był opiekunem tej paczki w Gentoo. Poprawki obejmują: http://mzblog.grajpopolsku.pl/2010/02/11/qfaktury-zestaw-latek/
    Niestety program jest od lat nierozwijany. Niby na githubie zarejestrował się projekt, który miał to przeportować do Qt5 i tchnąć nowego ducha, ale jak na razie oprócz podstawowego wpisu – brak. Dla małych firm usługowych – co do zasady – mogę polecić. Dla wszelkich sklepów (obsługa magazynowa), dużych firm (konieczność monitorowania wpłat itp., wypełniania deklaracji) – nie nadaje się. To jest po prostu program wg starej linuksowej zasady: służy jednemu celowi.
    W sieci znajdziesz jeszcze wersje deb i rpm, ale najsensowniej jest skompilować to samemu. PKGBUILDy dla dwu wersji programu mam, choć wymagają one jeszcze kosmetyki, czego wcześniej nie zauważyłem. Aha, program jest wredny przy przenoszeniu bazy danych.
    Jeśli potrzebujesz wszystkiego tego, do czego się nie nadają qfaktury, to chyba najrozsądniej sięgnąć po LeftHand (choć, gdy go ostatnio sprawdzałem – obsługa jego nie należała do przyjemności i wymagała przyzwyczajenia).

  17. Potrzebuję prostego programu do wystawiania faktur,i to nie VAT (nie jestem vatowcem),nie mam magazynu,sklepu…
    Program ma wystawiać faktury i je pamiętać.

    Używam Fakturka 1.46 przez Playonlinux,działa to dobrze,szukam po prostu czegoś natywnego na Linux.Qfaktury mam w tej wersji o której mówisz,kiedyś używałem.A właśnie,co to znaczy “program jest wredny przy przenoszeniu bazy danych”?

    Jak instaluję nowy system,po prostu przenoszę katalog .Playonlinux do nowego home,i wszystkie dane Fakturki są dalej dostępne.
    Gdzie Qfaktury trzyma swoje dane?
    Jest co prawda w /usr/local/share katalog qfaktury,ale nie ma tam żadych danych

    Lefthand to nie dla mnie,ma możliwości,które nie są mi potrzebne.
    Kiedyś pamiętam było coś takiego jak Agila faktury czy jakoś tak…

  18. Co oznacza, że jest wredny? Mnie spotkało to raz, całe szczęście pliki miałem zarchiwizowane. Zmieniałem dysk, czy komputer – nie jest to istotne. Odtworzyłem /home/X, umiejscowiłem pliki QFaktur w miejscu, w którym winien to znaleźć. Musiałem jednak zainstalować sam program. Oczekiwałem, że po instalacji zauważy mi swoje katalogi. Tymczasem jego pierwsze odpalenie spowodowało, że… stare dane zostały wykasowane. Teraz, jeśli już muszę to robić, po prostu najpierw instaluję program, odpalam po raz pierwszy, a potem przenoszę pliki. Wówczas je łaskawie zauważy (choć trzeba go o tym poinformować).
    Gdzie trzyma? U mnie w ~/.local/share/www.e-linux.pl/QFaktury/
    Generalnie fajny program dla prostych zastosowań, ale na wymaga zaopiekowania się tym kodem i doprowadzenie go do użytku.
    Szczerze – sam szukam takiego programu. QFaktur używam, bo nic innego, lepszego, nie znalazłem.
    Jeśli potrzebujesz wyłącznie program do wystawiania faktur/rachunków – to może zainteresuj się po prostu funkcjonującym gdzieś w sieci szablonem dla LO.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.