Kwadrat, kwadracik i QtQR 1.4
Może zabrzmi to jak zrzędzenie ignoranta, ale nigdy nie rozumiałem sukcesu kodów QR. Nieczytelny zlepek kwadracików, do odczytania którego potrzebujemy dedykowanego sprzętu (czyt. smartfona). Ot, kody kreskowe w nowszym wydaniu. Jednak z drugiej strony nie można odmówić temu rozwiązaniu uniwersalności. Na stosunkowo niewielkiej przestrzeni możemy bowiem zakodować albo adres URL strony, swoją wizytówkę, dowolny tekst do 4296 znaków alfanumerycznych, adres e-mail, itp. Klik i gotowe. Ma to swój urok i można się do tego przyzwyczaić, chociaż chodzenie wokół zabytków otagowanych kodami QR i przykładanie doń aparatu zalatuje dekadenckim znużeniem rzeczywistością. No ale ludzkość to kupiła, a my pod Linuksem mamy kilka narzędzi, które ułatwią nam współpracę z tymi kodami. Ot, choćby QtQR 1.4.
Kod QR, QR Code (ang. Quick Response, QR: szybka odpowiedź) – alfanumeryczny, dwuwymiarowy, matrycowy, kwadratowy kod graficzny opracowany przez japońską firmę Denso-Wave w 1994 roku.
I to wszystko. Brzmi to wszystko może i trywialnie, ale w gruncie rzeczy stoi za tym ciekawy algorytm, który za pomocą kwadratów i wzorów jest w stanie zakodować sporo przydatnych informacji. Również z wykorzystaniem Linuksa, gdzie mamy dostępne do tego celu narzędzie QtQR. Potrafi ono nie tylko tworzyć zgrabnie i szybko gotowe kody QR, ale i dekodować – czy to z pliku, czy za pomocą kamery w laptopie. Obsługa programu nie może być prostsza. Po prawej stronie wybieramy typ kodowanych informacji (tekst, email, URL, wizytówka, SMS, MMS, dane sieci bezprzewodowej i tak dalej. Z prawej strony zobaczymy podgląd wyniku oraz parametry określające wielkość całęgo kodu, korekcję błędów (dodatkowe pola w kodzie). I przycisk zapisz (w formacie .png). I gotowe.
Program QtQR tak naprawdę jest graficzną nakładką na narzędzie tekstowe qrencode. Jeżeli ktoś ma odpowiednie pokłady zacięcia i potrzeb (np. wykorzystanie qrencode we własnym projekcie), może zapoznać się z jego możliwościami i parametrami.
QtQR znajdziemy w podstawowych repozytoriach niemal wszystkich popularnych dystrybucji.
Niegłupia metoda na przechowywanie linków do stron dla dorosłych?
Żona, dziewczyna, mama niech dociekają po grzyba ci tyle kodów na obrazkach… 😉
Sprytnie 🙂 Można sobie nawet całe mieszkanie otagować karteczkami z takimi kodami 🙂
dobra rzecz, będę mógł do prezentacji swoich dodawać 😀
Zrób tak koniecznie! A jak ktoś czyta Przystajnik to wyjdziesz na erotomana. Hahahaha! ;)))
A tu akurat byłbym ostrożny. Istnieje bowiem coś takiego jak “warunkowanie” (okolice psów Pawłowa) a taki kod skojarzony z na przykład Sashą Grey, może w głowie łatwo stać się bodźcem warunkowym …
Możliwy efekt niepożądany? – Objawy męskiego podniecenia przy każdym kodzie QR zobaczonym dajmy na to w nowoczesnym muzeum, w czasie niedzielnej rodzinnej wycieczki… Tak więc może lepiej nie przesadzać? Hahahaha! ;D
Ja wychodzę bez czytania Przystajnika…:P
Aczkolwiek,jakby tak na randce zrobić mc,dfc,albo po prostu find…
raz się żyje:)
Nawet nie zapytam czy masz kobietę, boję się po tym co przeczytałem…. :/
Hahahaha! ;)))
Podpowiem ci lepiej jak robiono to w mojej rodzinie od pokoleń, w jaskiniach kiedy nie było jeszcze komputerów. Brało się pannicę za włosy i waliło z wyczuciem głową o kaloryfer, potem już były uległe. 😉
Zachowanie zacne, ale powiedz mi lepiej jakim cudem Ty miałeś kaloryfer w jaskini?
To nie, to praprzodki moje, jaskiniowe.
A skąd? Pewnie z Obi, bo gdzie więcej mają tak wielkie hale żeby kaloryfery mogli hodować? 😉