Ubuntu Warty Warthog 4.10 jedenaście lat później
Choć wydaje się jakby to było wczoraj, to jednak od premierowego wydania Ubuntu Warty Warthog 4.10 minęło już 11 lat. Właśnie 11 lat temu, 20 października 2004 roku światło dzienne ujrzało przesłanie Marka Shuttlewortha i pierwsze obrazy iso z nową dystrybucją. Wiele się zmieniło od tego czasu i samo Ubuntu wygląda inaczej oraz ma inne priorytety. Niemniej, nadal jest to system skrojony na miarę zwykłego i niedoświadczonego użytkownika, stawia na prostotę użytkowania, stabilność wydań LTS a w maratonie wydań pałeczkę za parę dni przejmie Ubuntu 15.10 Wily Werewolf.
Cytując Marka:
=== Announcing Ubuntu 4.10 “The Warty Warthog Release” ===
The warm-hearted Warthogs of the Warty Team are proud to present the very first release of Ubuntu!
Ubuntu is a new Linux distribution that brings together the extraordinary
breadth of Debian with a fast and easy install, regular releases (every
six months), a tight selection of excellent packages installed by default
and a commitment to security updates with 18 months of security and
technical support for every release.
Od tamtych dni nowe Ubuntu nadal ukazuje się co sześć miesięcy, a co dwa lata otrzymujemy wydanie LTS z przedłużonym wsparciem (5 lat). System nadal bazuje na Debianie i nadal jest darmowy. Canonical z niewielkiej inicjatywy (tudzież fanaberii altruistycznego bogacza) przerodził się w rozpoznawalną firmę o słusznych aspiracjach. Sam system też przeszedł transformację, nierzadko dość kontrowersyjną (własne środowisko Unity, serwer wyświetlania Mir, upstart). Jednak to właśnie Canonical i ich Ubuntu stało się ambasadorem Linuksa w świecie biznesu ukierunkowanego na masowego odbiorcę. Ubuntu trafiło do sprzedawanych zestawów komputerowych, laptopów i innych urządzeń. To z racji Ubuntu wielu producentów oprogramowania rozpoczęło wspieranie Linuksa (póki co zaowocowało to głównie wysypem gier na Steamie, GOGu i innych sklepach o charakterze rozrywkowym). Co więcej, dla wielu laików termin Linux jest synonimem Ubuntu.
Nadchodzące Ubuntu 15.10 wizualnie ma niewiele wspólnego ze swoim protoplastą. W zasadzie, jedynymi wspólnymi elementami pozostały kernel Linuksa oraz nazwa Ubuntu. Będzie to kolejna cegiełka w żmudnym procesie budowania świadomego odbiorcy i społeczności, marki produktu i świetlanej przyszłości Linuksa. Jak by na to nie patrzeć i jakby nie oceniać poczynań Canonicala, który w zgodzie ze światowymi trendami więcej sił przeznacza ostatnio na rozwój i promowanie mobilnego Ubuntu Touch.
Mnie się bardziej podoba wygląd systemu z pierwszego wydania, niż ten cukierkowy desktop.
Jak dla mnie, pierwsze wydanie w ogóle wyglądu nie miało. Do nikogo wtedy nie dochodziły słowa, że “look matters”, jak chciałeś kolorowo to brałeś KDE3, a dla GNOME chyba właśnie Ubuntu zrobiło coś w temacie (choć moim zdaniem i tak słabo, bo kolorystyka zbliżona do OSX 10.6 od Apple).
Dzisiaj Ubuntu już tak d..y nie urywa, prace wyraźnie zwolniły, a Unity nawet w połowie nie wywołał takiej ciekawości jak choćby XGL w openSUSE 10.1. Myślę, że gryzie go głównie manjaro, ale to tylko moja opinia nie poparta żadnymi dowodami.