Weekend z dystrybucją: Tanglu 1.0
Wszyscy z nadzieją oczekujemy premier nowych dystybucji. Wyczekujemy przełomu estetycznego, użytkowego, wydajnościowego… Jakiegokolwiek. Wszak dostępne środowiska stwarzają niemal dowolne możliwości kreowania pulpitów a przeróżne komponenty i dodatki umożliwiają twórcom najdziksze harce. Niemniej rewolucja albo następuje tak gwałtownie, że niewielu użytkowników ją docenia, albo nie następuje. Takim stonowanym podejściem do tematu tworzenia dystrybucji charakteryzuje się debiutujące Tanglu o kodowej nazwie Aequorea Victoria.
Geneza
Twórcy Tanglu stawiają sprawę otwarcie – chcą dostarczać użytkownikom w pełni używalnego i pulpitowego Debiana. W tym celu wykorzystują repozytoria testing, niekiedy unstable/experimental. Jednak nie zdecydowali się na model wydania ciągłego i zapowiadają kolejne wersję Tanglu średnio dwa razy do roku. Domyślnie i w pełnie wspierane jest przez nich wydanie ze środowiskiem KDE, natomiast wydanie z GNOME ma status wersji niestabilnej. W odróżnieniu od niekiedy koszernego Debiana, Tanglu jest dostarczane z oprogramowaniem zamkniętym (np. sterowniki wifi) i programami, które w Debianie nie znalazły dla siebie miejsca.
Programy
- Kernel: 3.12
- Internet: przeglądarka Firefox, komunikator KDE Telepathy, Kmail, KRDC, Akregator, Konversation
- Biuro: LibreOffice
- Dźwięk i wideo: Amarok, Dragon Player, VLC
- Grafika: Gwienview, Okular, Skanlite
- Panel: panel KDE
- Menadżer okien: Kwin
- Menadżer plików: Dolphin
Zestaw programów niemal standardowy dla KDE, a chcących doinstalować coś nowego zaskakuje obecność w charakterze menadżera programów Appera (znanego z openSUSE lub Fedory). Z racji pochodzenia pakietow z repozytorium testing, ich wersje są jak to na Debiana przystało – nieco w tyle za obecną numeracją. Firefox 31 (najnowszy 32), Darktable 1.2.3 (najnowszy 1.4.2), KDE 4.11 (najnowsze 4.14), itp. Jeżeli potrzebujemy najświeżego softu – to pozostaje nam przełączyć się na własną odpowiedzialność na repozytoria experimental/unstable.
Wygląd i obsługa
Jak na debiut, to Tanglu wyróżnia się jedynie oryginalnym motywem Plymouth podczas ładowania systemu. Instalowane przez dystrybucję menu startowe to typowy tekstowy GRUB, samo KDE po zainstalowaniu to typowe KDE (KDE 4.11 gwoli ścisłości) ze zmienioną tapetą. Obsługa nie odróżnia się niczym od obsługi najnormalniejszego pulpitu opartego na KDE – menu takie jak wszędzie, konfiguracja plazmy i innych aspektów KDE jak wszędzie, innymi słowy – nic nas tu nie zaskoczy. To nie jest oczywiście zarzut, jedynie stwierdzenie faktu i może odrobina zawiedzionych nadziei na ekstremalnie skrojone pod użytkownika środowisko KDE. Nie znajdziemy tu żadnych specyficznych narzędzi dystrybucyjnych, ułatwień w instalacji zamkniętych sterowników lub innych ukłonów w stronę przeciętnego użytkownika. Niemniej, typowe środowisko KDE ze swoim centrum ustawień jest ze wszech miar konfigurowalne.
Wydajność
Tanglu do pełnego pulpitu melduje się w 35 sekund. Po starcie zajmuje około 380 MB pamięć RAM, co jest niezłym wynikiem jak na KDE. Responsywność i szybkość działania są bez zarzutów, pracuje się bez zacięć i zawahań ze strony systemu.
Mowa końcowa
Tanglu potrzebuje więcej indywidualnej formy określającej jego własne ‘ja’. Bez tego jest kolejną dystrybucją zbudowaną na podstawie świetnego Debiana, jednak bez błysku i odważnych posunięć koncepcyjnych. Niemniej, jest to wyborna oferta dla osób poszukujących dobrze skrojonego pulpitu debianowego, a stroniących od samodzielnego rzeźbienia Debiana. Oczywiście pod warunkiem, że póki co ich ulubionym środowiskiem jest KDE.
Maszyna testowa:
CPU: Intel Core i7 Q 720 1.60GHz
GPU: Mobility Radeon HD 4670
Pamięć: 4GB
HDD: 500GB, 7200rpm, udma6
WiFi: Broadcom BCM43224 802.11a/b/g/n
“Wszyscy z nadzieją oczekujemy premier nowych dystybucji.”
Nie wiem kto tak niby wyczekuje kolejnych stu bezsensownych dystrybucji ze zmieniona tapetą, mających po 2 użytkowników.
Bynajmniej nie ja.
Nie pisz bzdur. Dowiedz się co oznacza słowo “bynajmniej”.
Sprawdź w słowniku co oznacza słowo ‘bynajmniej’
Podsumuję wypowiedzi Tomka oraz Bastiana:
kastor-lepiej jest nic nie mówić i uchodzić za idiotę,niz sie odezwać,i rozwiać co do tego wszelkie wątpliwości.
jeśli nie masz nic do powiedzenie-nie pisz,tak będzie prościej,a i czasu Ci oszczędzi,i mniej złości będzie.
Dystrybucje nie są bezsensowne,nawet jeśli kozysta z nich JEDEN użytkownik-ten,który ją zrobił.
To jest nieodpłatne (takie alter-ego słowa “za darmo”,może bardziej znanego w niektórych środowiskach),ludzie,zespoły,grupy,czy organizacje tworzące swoje dystrybucje robia to dla pasji,chęci poprawienia,dostarczenia czegoś lepszego.
Krytykowanie tego to szukanie dziury w całym-nie podoba się?
To nie,przecież to nie jest obowiązkowe.
Ja czekam na nowe dystrybucje,czekam na nowe rozwiązania…
Kiedys byłem wyznawcą windy,potem poznałem Ubuntu,a potem lepsze alternatywy-Debian,Arch,Mandriva,czy w końcu Mint czy Manjaro.
Świat jest piękny dlatego,że mamy mozliwość wyboru,każdy z nas inną,że nie jesteśmy skazani na jedyną alternatywę,jak windows,czy apple…
Chyba,że ktoś woli być żołnierzem korporacji która go śledzi,zarabia na nim,i odziera go z prywatności za darmo-to tez jego wybór.
Każdy ma prawo podjąć własną decyzję,nawet złą.
ej chłopaki,nie wymagajcie tak duzo przecież