Weekend z dystrybucją: PinguyOS 14.04 PaperCut
Poszukiwania Świętego Graala dystrybucji linuksowych trwają w najlepsze. Ilu poszukiwaczy, tyle Graali – dla jednego podstawową cechą świętej dystrybucji będzie łatwość użytkowania, dla kogoś innego pełna wolność, jeszcze dla kogoś – totalna kontrola nad każdym komponentem. W odmętach dystrybucji znajdziemy takie, które próbują osiągnąć te cele totalnym minimalizmem, eklektycznym zespoleniem przeróżnych elementów, albo podarowaniem użytkownikowi na pulpit czego tylko się da. Przykładem tego ostatniego podejścia może być mocno wyposażona w dobra wszelakie dystrybucja PinguyOS 14.04.
Geneza
Grunt to solidna podstawa. Dla coraz większej ilości dystrybucji taką podstawą staje się Ubuntu. Czy to dobrze, czy źle – na pewno przyjaźniej dla zwykłego użytkownika. PinguyOS 14.04 jak sama nazwa wskazuje bazuje na znanym i lubianym Ubuntu 14.04 LTS. Najnowszy LTS stanowi świetlaną przyszłość – wsparcie do 2019 roku, dobre recenzje po premierze, świeża (jeszcze) lista paczek. I co najważniejsze w dystrybucjach opartych o Ubuntu – bogata oferta najnowszego oprogramowania w repozytoriach PPA. Oczywiście PinguyOS to nie kwiat jednej nocy – dystrybucja jest tworzona od 2010/2011 roku i rozwinęła już wokół siebie zadowoloną społeczność i jest reklamowana jako Linux dla zwykłego przeciętnego użytkownika. Truizm, oklepany komunał – jak zwał tak zwał, lecz nie można zarzucić twórcom trefnego marketingu. Dodatkowo, w dobie posuchy dystrybucji opartych o GNOME 3, PinguyOS skutecznie pokazuje ludzką twarz tego kontrowersyjnego środowiska, które swoimi pierwszymi wersjami zamknęło sobie drogi do wielu popularnych dystrybucji. Teraz się to nieco zmienia, GNOME 3 okrzepło i nabiera cech umożliwiających normalną pracę i w tej dystrybucji znajduje to odzwierciedlenie.
Programy
PinguyOS 14.04 jest dostępny w dwóch wersjach – normalnej i minimal. Jak słusznie można przypuszczać, różnią się one tym, co domyślnie instalują na komputerze użytkownika. Jednak zestaw programów w obu odmianach tak znacznie odbiega od standardów do jakich przyzwyczaiły nas dystrybucje, że co nie wybierzemy to i tak będzie bogato. Jeżeli ktoś poszukuje wrażeń, to polecam wersję pełną. Dystrybucja podczas instalacji samodzielnie doinstalowuje zamknięte sterowniki odpowiednie dla naszej karty graficznej.
- Kernel: 3.13.0-30
- Internet: przeglądarka Firefox, komunikator Empathy, Thunderbid, Remmina Remote Desktop, Deluge, Skype, TeamViewer, Dropbox, Steam
- Biuro: LibreOffice, Calibre, wxBanker
- Dźwięk i wideo: Filmy, Clementine, OpenShot, Brasero, Spotify, VLC, Handbrake, Arista Transcoder, Devede, FileBot
- Grafika: Shotwell, Rapid Photo Downloader, Pinta, Simple Scan
- Panel: Docky, GNOME 3
- Menadżer okien: GNOME 3
- Menadżer plików: Nemo
Jeżeli ktoś myśli, że na tym koniec – to się srodze myli. PinguyOS naprawdę zapracował na opinię ‘Linuksa dla przeciętnego zjadacza chleba’ – zawiera całe multum programów i dodatków pozwalających na funkcjonowanie w świecie obecnych mediów: zrzuty ekranu obsługiwane przez program Shutter, dynamiczną zmianę tapet zapewnia Variety, PlayOnLinux dla graczy z windowsową biblioteką posiadanych gier. Wśród zainstalowanych programów znajdziemy też Plex Home Theater, Wine, Pipelight (Silverlight) i wiele innych. Na przeróżne dodatki i usprawnienia natykamy się co krok – Firefox jest wzbogacony o mnóstwo pluginów (Download Helper, Shareaholic, User Agent Overrider, YoutubeIT, EmailThis, GNotifer, Rehost Image, Resurrect Pages, SpeedDial), GNOME 3 jest zainstalowane z niezbędnym Tweak Tool i masą rozszerzeń.
Asortyment domyślnie zainstalowanych programów został tak skrojony na miarę, że zaspokaja niemal większość pragnień przeciętnego obecnego użytkownika. Od domyślnie włączonej w system kontroli nad rozszerzeniami środowiska graficznego, przez uprzyjemniacze i upiększacze prozy dnia codziennego, po dodatki, pluginy i programy łamiące bariery koślawej interoperacyjności wielu multimedialnych rozwiązań.
Wygląd i obsługa
PinguyOS 14.04 jest ładny, choć czasami niespójny. Ale idąc od początku – po zainstalowaniu i uruchomieniu komputera wita nas nieco oklepany ekran GRUB 2 z podłożoną tapetą z… Logo Debiana. Następnie, w zależności czy nasza karta jest obsługiwana przez otwarte lub zamknięte sterowniki – widzimy odpowiednio albo zgrabny splashscreen (Plymouth) albo nie widzimy nic. To nieco deprymujące, że dystrybucja potrafi automatycznie wpakować nam w system zamknięte sterowniki ale omija kwestię estetyki startu, która dzięki zamkniętym sterownikom cierpi – oczywiście bez odpowiedniej poprawki.
Ekran logowania i sam wystrój pulpitu GNOME 3 mogą się podobać. W tej materii ciężko coś zarzucić, tematy graficzne są eleganckie, Docky i ikony dobrze dobrane – na pierwszy rzut oka wszystko wygląda przyjemnie, przyjaźnie i nowocześnie. To duży plus, gdyż ludzie jak wiadomo oceniają rzeczy po wyglądzie. Po starcie aktywuje się też automatyczny ‘zmieniacz’ tapet Variety, dzięki czemu co jakiś czas jesteśmy raczeni nowymi obrazkami tła, na które zgrabnie nałożone są informacje z Conky.
Obsługa GNOME 3 obrosła już w legendę. Pierwsze wersje tego środowiska tak bardzo zraziły do siebie użytkowników, że wielu nawet nie planuje przetestowania choćby wersji 3.10 zawartej w PinguyOS. A obsługuje się to wszystko niezgorzej, ale głównie za sprawą aktywowanych odpowiednich rozszerzeń, zaprzęgnięciu do pracy Docky w charakterze panelu z listą programów i aktywatorami, oddaniu w ręce użytkowników Tweak Tool, które pozwala przestawić wiele opcji (w tym np. wyglądu) środowiska GNOME 3 (a które to ustawienia deweloperzy skrzętnie ukryli przed użytkownikami w paranoicznej wizji upraszczania wszystkiego do minimum). Cieszy również w miarę standardowe menu na pasku, gdzie mamy dostęp do skrzętnie pogrupowanych programów (w podstawowej wersji GNOME 3 nie jest to tak oczywiste).
Cała obsługa i kontrola nad środowiskiem i systemem zamyka się w standardowych Ustawieniach Systemu, Tweak Tool i poszczególnych konfiguratorach do znalezienia w systemowym menu. Nie jest to może nic odkrywczego, konfiguratory nie stanowią spójności wizualno-logicznej, bardziej zaawansowane funkcje (np. zmiana/poprawa GRUBa) wymagają już specjalistycznych narzędzi. Ale to nic innego, niż to z czym mamy do czynienia na co dzień w przeróżnych dystrybucjach. Po zainstalowaniu okazało się też, że pomimo wskazania języka polskiego w instalatorze, trzeba doinstalować co najmniej language-pack-gnome-pl, firefox-locale-pl i przestawić język w systemie.
Uproszczenia wynikające z surowego klimatu GNOME 3 i heroiczna próba ułatwienia obsługi tegoż nie zawsze się udaje twórcom tej dystrybucji. Choćby kwestia działania domyślnego komunikatora Empathy i prozaiczna sprawa przychodzących do nas wiadomości. Jeżeli je przegapimy, to nigdy się nie dowiemy, że ktoś pisał (nie otwiera się okno/zakładka z rozmową, domyślnie brak (?) historii powiadomień). Ale na szczęście są to drobne niuanse w całości dobrze zgranej dystrybucji.
Wydajność
Minimalizm GNOME 3 ma swoją zaletę, która objawia się w sprawności działania środowiska, choć z pewnością na starszej maszynie jednordzeniowej mogły by wystąpić problemy. Okna, animacje, przełączanie się pomiędzy programami, itp. – wszystko to odbywa się nad wyraz sprawnie (na otwartych sterownikach dla ATI/AMD HD4670). Co ważne, samo funkcjonowanie systemu nie powoduje nadmiernego zużycia CPU, dzięki czemu wentylator wskakuje na wyższe obroty tylko podczas naszych wytężonych starań.
Jednak druga strona medalu jest mniej radosna. PinguyOS stara się podać użytkownikowi wszystko na tacy, a to wiąże się z odpalaniem podczas startu wielu usług (teamviewerd, variety, Plex Media Server, Spotify-Notify, itp.). To przekłada się na czas startu systemu (około 35 – 45 sekund), jak też nieprzemożony apetyt na pamięć RAM. Po starcie PinguyOS zajął ~960MB, po aktualizacji i restarcie było nieco lepiej – system pożera około 740 – 820MB pamięci RAM. W dobie gdy powoli standardem staje się 4GB pamięci w komputerze, taka skala może nie przerażać, ale… Z pewnością znamy lepsze zastosowanie pamięci RAM podczas korzystania z komputera. Niemniej, za pomocą Tweak Tool i Programów Startowych możemy spróbować to nieco zoptymalizować, wyłączając usługi (część) z których nie zamierzamy skorzystać.
Mowa końcowa
Jeżeli przymknąć oko na niedociągnięcia stylistyczne, PinguyOS 14.04 to bardzo kompletna i świetnie ułożona dystrybucja. Pod warunkiem, że posiadamy odpowiednie zasoby systemowe na potrzeby jej działania (pamięć RAM). Pomimo, że twórcy nie pokusili się o jakiejś autorskie rozwiązania, to po paru dniach gdy wyczujemy gdzie i co znajdziemy w menu, nie doświadczymy uczucia ‘brakuj jednej ręki’. Większość spraw rozwiążemy za pomocą znajdujących się tam narzędzi i jedynie lekkie zmieszanie może budzić ich rozrzut po menu. A w zamian otrzymujemy rozwiązanie na większość palących problemów – Silverlight dla Linuksa (Pipelight), Spotify, VLC i koniec z rozmyślaniem nad obecnością kodeków, PlayOnLinux z ludzkim podejściem do WINE i wiele, wiele innych.
Dystrybucję w wersji 32/64 bitowej oraz pełnej/minimalnej (różnice w ilości zainstalowanych programów) pobierzemy wprost ze strony projektu.
Maszyna testowa:
CPU: Intel Core i7 Q 720 1.60GHz
GPU: Mobility Radeon HD 4670
Pamięć: 4GB
HDD: 500GB, 7200rpm, udma6
WiFi: Broadcom BCM43224 802.11a/b/g/n
Ten start systemu na jakim dysku? HDD 5400/7200? SSD? Jaki CPU ? Chcemy wiedzieć więcej :)) A poza tym to bardzo fajnie się czyta Twoje artykuły. Oby tak dalej! Pozdrawiam.
Dodałem stopkę informacyjną, dzięki za słowa otuchy 🙂