Afera fixubuntu.com – ‘To było głupie z naszej strony’ mówi Mark
Kiedy wszystkie agencje prasowe świata i naszą lokalną scenę blogową obiegła informacja, że prawnicy firmy Canonical zażądali od autorów fixubuntu.com usunięcia logo Ubuntu z głównej strony, dla wielu ziścił się najczarniejszy scenariusz – Canonical rozpoczęło korporacyjną rozmowę ze społecznością za pomocą prawniczego bełkotu, gróźb i wymuszeń. Jednak niewiele ze wspomnianych źródeł zacytuje wczorajszą pojednawczą wypowiedź Mark Shuttlewortha, jak też wskaże linkiem do kampanii informacyjnej prostującej to niefortunne zagranie.
Fakt faktem – utrudnienie życia stronie internetowej krytykującej Ubuntu (prywatność) to jednoznaczny sygnał cenzurujący wizerunek produktu. Praktyka znana i nadużywana przez obecne korporacje, które gotowe są rozszarpać każdego, kto wspomni źle o ich praktykach lub produktach. Ruchu prawników Canonical nie da się opisać innymi słowami, a żądanie usunięcia logo i nazwy Ubuntu ze strony fixubuntu.com było oczywistą zapowiedzią ewentualnego procesu roszczeniowego, odszkodowania i innych form szantażu. Niemniej, patrząc na to z drugiej strony – ‘jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one’. Canonical chcąc obracać się w rejonach systemów operacyjnych (czy to mobilnych czy zwykłych) preinstalowanych u sprzedawców sprzętu, mając aspiracje na dostarczyciela usług w chmurze i funkcjonowaniu jako firma zapewniająca techniczne wsparcie swoich produktów, musi działać tak jak się przyjęło na tym rynku. Jeżeli nie będzie kąsać, zostanie zagryziona. Ale nawet najbardziej zagorzali przeciwnicy korporacyjnych zapędów Canonical muszą przyznać, że na tle innych (Apple, Nikon, Microsoft) ich kampania utrzymywania czystości wizerunku odbiega od standardów do jakich przyzwyczaiły nas firmy walczące o przetrwanie w patentowej matni. Reasumując – Canonical ma prawa do swojego logo i nazwy systemu, ale w odróżnieniu od innych korporacji depczących maluczkich, uczciwie wspomina o konieczności uzyskania ich zgody na używanie pochodnych nazwy Ubuntu oraz logo.
A jak wygląda świat ‘dzień po’? Mark Shuttleworth na swoim profilu G+ przyznał, że to był głupi ruch z ich strony i przeprasza za to:
This was a bit silly on our part, sorry. Our trademark guidelines specifically allow satire and critique (‘sucks sites’) and we should at most have asked him to state that his use of the logo was subject to those guidelines.
Update: Steve George from Canonical had already responded at http://blog.canonical.com/2013/11/08/trademarks-community-and-criticism/
We are obliged to have SOME agreement in place with anyone using the Ubuntu logo. Rules for nominative use are subjective and thus a policy and agreements are required if we want Ubuntu to remain a defensible mark. It’s a pain but that’s the system.
In this case we should just have said ‘you may use the mark if you say that you are doing so with permission’. I guess a new guy made a bad call, but that happens and there’s no point in beating Canonical up over an inadvertent slip. Thanks to +Jon Masters s for graciously pointing that out.
Jak widać, Canonical nie zamyka się na krytykę i do użytkowania logo Ubuntu lub nazwy wystarczy zgoda z ich strony. Dodatkowo, na oficjalnym blogu Canonical, Steve George z pełną odpowiedzialnością i odwagą cywilną przyjął na siebie krytykę ze strony społeczności za takie zachowanie. Nie ograniczył się do zwykłego oświadczenia – aktywnie odpowiada na komentarze użytkowników, wyjaśniając stanowisko firmy i ogólne aspekty ochrony wizerunku. Jeżeli nadal kogoś nie przekonuje to, że Canonical roztacza prawną ochronę nad znaczkiem Ubuntu i samą nazwą, to proste pytanie – na ile bylibyście zadowoleni, gdyby Ubuntu było kojarzone np. z podpaskami opatrzonymi tym logo i nazwą, a nie systemem operacyjnym opartym na Linuksie?
Tak czy owak, Canonical od dawna znajduję się na cenzurowanym i pod mocnym obstrzałem społeczności linuksowej. Sens istnienia tej firmy jest oczywisty i tylko niepoprawny optymista nie łączył by tego z koniecznością zarabiania przez nią pieniędzy. Jednak nie można odmówić im czystej gry i transparentności. Były zarzuty o ‘szpiegowanie’ na rzecz Amazonu? Były – a w systemie pojawiła się możliwość wyłączenia zapytań online. Pojawiły się zarzuty o żerowaniu na nazwie i logo? Teraz mamy wyjaśnienia i wyciągnięcie ręki na zgodę. Bez Ubuntu wizerunek Linuksa wśród zwykłych użytkowników dalej opierałby się na stereotypach z końca lat 90tych, a i sama jakość obecnych linuksowych desktopów wyglądałby nieciekawie – nie wspominając o zainteresowaniu producentów gier i oprogramowania. Chcąc mieć wiarygodnego ambasadora w świecie opanowanym przez korporacje, patenty i żerowanie na użytkowniku, musimy przystać na pewne reguły i zasady. Te wyznaczone przez Canonical nie wymagają jakichś tytanicznych wyrzeczeń. A jeżeli ktoś chce, to po prostu może nie lubić Ubuntu – mamy na szczęście możliwość i swobodę wyboru (w przeciwieństwie od konsumentów innych systemów).
Ach, ach!… każda firma po nabraniu pewnego rozmiaru różne babole zaczyna wywlekać.
Calkowicie sie zgadzam z autorem, musi istniec alternatywa w swiecie kiedy korporacje interesuje tylko zysk bez wzgledu na wszystko. Bez Canonical-a linux bylby tylko systemem dla pasjonatow lubiacych “dlubac” w systemie komputera a w tej chwili system Ubuntu jest realna alternatywa dla Windowsa.
Po części się jednak nie zgodzę z taką interpretacją całej sytuacji. Ubuntu nie jest zwykłym znakiem towarem produktu komercyjnego, to przede wszystkim logo społeczności i jako takim społeczność ma prawo się nim firmować. Mark wspomina o tym zresztą w tekście tego artykułu. Problemem jest to, że Canonical wcześniej nie uregulowało zasad użytkowania tego loga, tak jak to zrobił na przykład Debian i z tego powodu mamy takie kwiatki jak powyższy. Nie zgodzę się jednak z porównaniem całej sytuacji do ochrony logo w firmach komercyjnych, bo to dwie odrębne sprawy.