Zaszumiona kartka z kalendarza: Zeronoise

Ludzkość od dawna zmaga się z problemem szumu na fotografiach. Paradoksalnie, nastanie epoki cyfrowej wcale go nie wyeliminowało, a wręcz jeszcze bardziej problem nagłośniło, uwypukliło i o ile wcześniej na szum uwagę zwracali uwagę fachowcy, tak teraz każdy w zaciszu domowym kontempluje na monitorze ułożenie pikseli swojego cyfrowego negatywu. Każdy szanujący się wywoływacz zdjęć posiada w swojej kolekcji narzędzia, które umożliwiają zredukowanie szumu, lecz niewielu próbowało wykorzystać do tego celu technikę zarezerwowaną dla HDR, czyli bracketing ekspozycji tego samego kadru. A zwieńczeniem tej koncepcji stał się program Zeronoise 1.04.4.

Ta dość leciwa aplikacja (ostatnia wersja z 2010 roku) ułatwia wykorzystanie wspomnianego triku do tworzenia zdjęć niemal pozbawionych szumu i o sporej rozpiętości tonalnej (przy okazji). Niestety, program powstawał jako próba udowodnienia sobie i światu, że taki sposób na szum może być skuteczny. Dlatego pomimo tego, że wydaje się dość czytelny, wymaga on oddzielnego placu budowy (oddzielny folder), na którym będzie rzeźbił nasz wejściowy materiał. Program po prostu bałagani – zostawia po pracy pliki tymczasowe, maski, itp., itd. – jak na program tymczasowego przeznaczenia przystało. Dlatego, przed przystąpieniem do odkrywania uroków Zeronoise, najlepiej przekopiować gdzieś w ustronne miejsce zdjęcia, którymi będziemy chcieli go nakarmić. A urokliwe z pewnością jest mnóstwo przełączników które zostały wetknięte w interfejs programu. Aby na naszym placu budowy pojawił się efekt końcowy w postaci pliku tiff, wymagane jest dotarcie do prawidłowej kombinacji ich użycia, co gwarantuje niezłą zabawę. Ale od początku…

Zeronoise, takim jak go stworzył autor

Koncepcja programu polega na wykorzystaniu Dcraw do zdekodowania naszych obrazów RAW (lub tiff), wyliczeniu ekspozycji dla kadrów, stworzenia masek i finalnie – połączenia wszystkiego w całość. Jak widać na powyższym zrzucie ekranu, program nie jest przeznaczony dla osób początkujących – wymaga podstawowej wiedzy z obsługi Dcraw (będziemy mogli podawać własne parametry) i zaprzyjaźnienia się z maskami obrazu. Dokładny opis techniki korzystania z programu możemy znaleźć na stronie autora – to dość długa lektura, opatrzona niuansami teoretycznymi. A jak brzmi skrócony przepis na osiągnięcie jakichś efektów? Podstawą jest wykonanie odpowiednich zdjęć – ze statywu, wykorzystując bracketing aparatu, wykonujemy najlepiej 3 ujęcia -2EV, 0EV, +2EV (lub jak sobie ustawimy). Kolejno wczytujemy je do programu – służy do tego ikonka z trzema kropeczkami. Wtedy w pierwszej zakładce ustawiamy parametry potrzebne i najlepsze do wywołania tych zdjęć (balans bieli, metoda demozaikowania, ratowanie przepaleń, itp.). Gdy zakończymy ten etap, jesteśmy gotowi by wdusić przycisk Develop i przejść do drugiej zakładki. Tutaj, jeżeli nie chcemy eksperymentować z suwakami, naciskamy kolejno – Calc EV i następnie Build Map. Po tym ruchu, pozostało udać się nam do zakładki Image Blending i zadecydować, czy efekt końcowy ma być w kolorze (przycisk Colour), czy B/W. I jeżeli po drodze program się nie wysypał (a niestety – zdarza mu się to czasami), we folderze z użytymi przez nas zdjęciami odnajdziemy 16bitowy finalny plik tiff. On wymaga dalszej obróbki (GIMP, Fotoxx, Darktable, itp.), gdyż ma formę dość surową. A pytanie najważniejsze – czy to działa? Połączenie trzech zdjęć wykonany na ISO3200 (poniżej) i typowe zdjęcie wejściowe (powyżej):

Zeronoise z szumem i bez

Całkiem przyzwoicie, prawda? Jak to się ma do wyników osiąganych w innych programach (Darktable, Rawtherapee)? Cóż, przy używaniu metod odszumiania w tych programach należy wykazać się czujnością i precyzją, by nie stracić detali ze zdjęcia. A w Zeronoise zdjęcia potraktowane ‘na przełaj’ już dają dobry wynik. Pomijając wygodę użytkowania i wiek, Zeronoise to niezły kawał programu.

Aby wypróbować program, trzeba niestety ręcznie pobrać przygotowany przez autora pakiet deb (Zeronoise to freeware, ale nie opensource – źródeł do samodzielnej kompilacji nie otrzymamy). Do wyboru mamy wersję 32 i 64 bitową. Zależności jakie musimy spełnić, to paczki z dcraw, libwxbase2.8-0, libwxgtk2.8-0, libpng12-0, libgsl0ldbl, libtiff4. Na wypadek gdyby strona z paczkami zniknęła, moja lokalna kopia wersji 32 i 64 bitowej. 

2 komentarze

  1. Przed “epoką cyfrową” jak to łaskawco określiłeś, to nie był żaden szum, tylko ziarno!
    Każdy kto fotografował takim Zenitem, Prakticą (to już był gość ;)) czy nawet Smieną o tym wie :))
    Gdybyś nie wiedział o co chodzi: http://pl.wikipedia.org/wiki/Ziarno_%28fotografia%29

    A pisze to gość który pierwsze zdjęcia robił Druhem-Synchro. Nie uwierzysz ale toto nie miało żadnej matrycy :))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.