Z Minta 17.3 do 18 na własne ryzyko
Upubliczniona została oficjalna procedura aktualizacji dystrybucji Linux Mint 17.3 do najnowszego wydania Linux Mint 18. Zawiedzie się jednak każdy, kto liczył na „klikalny” spacer przez ten proces. Do aktualizacji jest potrzebny terminal, umiejętność zrozumienia komunikatów wypluwanych przez narzędzie mintupdate i odrobina szczęścia. Dlatego też Clem Lefebvre mówi wprost – „jeżeli twoje 17.3 działa, nie psuj tego”. Wparcie wersji 17, 17.1, 17.2 oraz 17.3 potrwa do 2019 i jeżeli zadowoleni to w zasadzie Clem nie zachęca do aktualizacji. Czytając między wierszami – jeżeli chcecie Minta 18 na pokładzie, lepiej po prostu wykonajcie czystą instalację.
Jeżeli jednak ktoś wypróbował LiveCD z Mintem 18 i działa on na komputerze zdecydowanie lepiej (np. pojawiło się wsparcie w nowym kernelu dla niedziałających do tej pory urządzeń), to może spróbować podbić sobie wersję systemu. W tym celu nieodzowny będzie terminal oraz…
Wykonać kopię bezpieczeństwa swoich plików
Tak na wszelki wypadek – zewnętrzny dysk USB lub DVD nadają się do tego celu doskonale.
Zaktualizować Minta do 17.3
Aktualizację do 18 będzie mogli przeprowadzić tylko z poziomu 17.3 w wersji Cinnamon lub MATE. Wydanie z Xfce nie potrafi jeszcze przejść samodzielnie całego procesu, a Mint KDE zbudowany jest z wykorzystaniem zupełnie innych komponentów systemowych (Plasma) i tu konieczne jest instalowanie od zera.
Ustaw nieograniczoną historię terminala
W ustawieniach terminala zaznaczamy Edycja -> Preferencje profilu -> Przewijanie -> Przewijanie -> Bufor Przewijania -> Nieograniczony.
Sprawdź graficzny Menadżer Aktualizacji
W graficznym Menadżerze Aktualizacji upewniamy się, że mamy zaznaczone trzy pierwsze poziomy aktualizacji.
Odśwież listę paczek
sudo apt update
Zainstaluj narzędzie mintupgrade
sudo apt install mintupgrade
Symulacja aktualizacji
By sprawdzić, czy nasza aktualizacja ma szanse na powodzenie, wykonujemy:
sudo mintupgrade check
Komenda ta nie wykonuje żadnych zmian na naszym komputerze, jedynie pokazuje nam, jak mógłby przebiegać cały proces. Jeżeli nie doczytamy się żadnej informacji o błędzie lub niemożności aktualizowania jakiegoś pakietu – może przejść dalej.
Pobieramy aktualizację
sudo mintupgrade download
Uruchamiamy proces
Poniższa komenda jest nieodwracalna. Jeżeli jesteśmy przekonani, że Mint 18 u nas zadziała i chcemy aktualizować dalej, to:
sudo mintupgrade upgrade
Cieszymy się lub…
Po dłuższej lub krótszej chwili możemy i odpowiednim komunikacie w terminalu, możemy przeprowadzić próbę uruchomienia naszego nowego systemu. Niemniej, gdyby coś poszło nie tak, to pozostaje nam instalacja „na czysto”. Pamiętajmy, że podczas takiej aktualizacji nie musimy formatować naszej partycji /home (jeżeli mamy takową i przechowujemy na niej zbiory naszych plików). Wystarczy w instalatorze zaznaczyć ją do zamontowania.
O ile dobrze pamiętam, to zalecaną metodą aktualizacji Minta jest właśnie aktualizacja z płytki – nadpisywana zostaje partycja roota, a /home pozostaje nietknięty.
A jak wygląda taka aktualizacja z płytki?
Trzeba wrzucić obraz .iso nowego wydania na płytkę albo pendrive, normalnie zbootować instalację i z menu instalatora wybrać “aktualizacja wersji X do Y”.
Ale widziałem to raz na oczy tylko, więc nie dam głowy 🙂
Tutaj opisane:
https://community.linuxmint.com/tutorial/view/2
Punkt C1, “fresh” upgrade: “This is the recommended way to upgrade Linux Mint”
Odradzam taką aktualizację jeśli macie tak zmieniany starszy OS. Dla testu postawiłem 17.1, potem od razu aktualizacja do 17.3 i potem do 18. Oczywiście z aktualizacjami pakietów po drodze. Apt nie działał. ;-; Potem może sprawdzę jak z 17.2 → 17.3 → 18, ale teraz nie mam weny.
//edit:
Jeśli kogoś zastanawia geneza tego testu to przeżyłem to samo w nie-laboratoryjnych warunkach. 17.1 → 17.3 → płacz.
Po instalacji z płyty nie mogłem zainstalować aktualizacji ani pobrać niektórych aplikacji.Przyczyną problemu z siecią był adres MAC,nie umiałem zamienić enp3s0 na eth0,na kernelu 4.4 wyskakuje u niektórych takie coś,także na Ubuntu,może jest na to jakiś sposób ale nie miałem czasu ani chęci żeby szukać i wróciłem do 17.3.
Zmiana kernela w mincie to jakieś 5-6 kliknięć nie licząc wpisania hasła i restart. Chyba szybciej niż instalacja OS. 😛
Sztuka aktualizacji bez większych problemów w Mint wychodziła tylko w LMDE-> LMDE2. Mint 17 jest wciąż dobrym systemem, co innego jeśli ktoś korzysta jeszcze z Mint 13…
To jest największa “bolączka” dystrybucji tych opartych na Ubuntu i samego Ubuntu to już w szczególności, system który przy aktualizacji zalicza “wywrotkę” i z wersji na wersje trzeba reinstalować na czysto to parodia jakaś, przy distrach takich jak Gentoo czy Slack czy nawet czysty Debian, nie ma tego problemu że system zaliczy “wywrotkę przy aktualizacji” i jedyne co zostaje to reinstalacja albo chroot
“Sztuka aktualizacji bez większych problemów w Mint wychodziła tylko w LMDE-> LMDE2.” – ale co to była za aktualizacja z dystrybucji opartej na testowym Jessie na dystrybucję opartą o stabilnego Jessie.
Pewnie podejmę próby aktualizacji w sierpniu lub we wrześniu. Plusem u mnie jest to, że nie modyfikowałem systemu i nie dodawałem ppa, no ale w przypadku Minta można się spodziewać wszystkiego. Na razie nie ma co się rzucać na aktualkę od razu skoro system chodzi elegancko.
Z tego też powodu ciągle szukam dystrybucji, która zapewni mi bezproblemowy upgrade do nowszej wersji.
W życiu nie miałem problemu z aktualizacją Ubuntu. Na desktopie używam tylko LTS i teraz mam 16.04, które upgradowałem od 12.04. Na laptopie upgraduje każde wydanie, co pół roku. Być może sekret tkwi w używaniu terminala i do-release-upgrade oraz uważnemu obserwowaniu procesu. Nawet jak coś się wykrzaczy to jeśli znasz apt-get i dpkg to wszystko naprawisz.
PANOWIE,jest beta Mint 18 XFCE!!!!!!
Można zasysać:
http://ftp.heanet.ie/mirrors/linuxmint.com/testing/
Ja zwyczajnie podmieniłem repozytoria i aktualizacja przeszła bez problemu.
A ja zainstalowałem wcześniej Linux Mint 18 Mate Beta i podobno miały się pojawić aktualizacje 1 stopnia dzięki którym zainstaluję stabilną wersję. jednak nie pamiętam, żeby takie aktualizacje się pojawiły :P. Teraz nie wiem czy aktualizować poprzez płytkę, czy nie, bo w sumie system działa dosyć stabilnie.
Takie aktualizacje powinny wyglądać jak zwykłe, z tego co mi się wydaje to Beta jest po prostu trochę starsza, ale to ten sam OS. W sumie to jedyne co mogło się zmienić to wersje paczek, więc mogłeś nie zauważyć.
Dużo paczek jest starsze, więc w sumie sporo mogło pójść źle. 😛
Zaktualizowałem. Przeszło bez problemu, chociaż długo ssało. Jedyny feler to Firefox nie może się połączyć z WiFi, mimo że WiFi jest. Ma ktoś jakiś sposób?
Słyszałem tylko o jednej aktywnej takiej dystrybucji o jakości produkcyjnej https://nixos.org/
Zwłaszcza ze względu na:
“Reliable
NixOS has atomic upgrades and rollbacks. It’s always safe to try an upgrade or configuration change: if things go wrong, you can always roll back to the previous configuration.”
“Dużo paczek jest starsze…” – nie za bardzo rozumiem. Czyżby LMDE 1 Update Pack 8 miał nowsze wersje pakietów niż LMDE2, w co szczerze wątpię. Poza tym podczas updetu nie było zmiany systemowego inita, tu nadal “króluje” sysvinit (w Jessie jest systemd).
„jeżeli twoje 17.3 działa, nie psuj tego”
Święte słowa !
Właśnie rozwaliłem sobie system 🙁
Niby wszystko przeszło ok ale system nie wstaje , widzę “ciemność” (czarny ekran) i kółeczko oczekiwania… 😉
LMDE, Debian Stable/Testing/Sid
Przed dużymi aktualizacjami i innymi większymi modyfikacjami systemu robię backup całej partycji systemowej. Używam do tego fsarchivera, ale może być co kto lubi. W razie problemów przywracam obraz systemu, co niekiedy jest szybsze niż odkręcanie zmian, które się wprowadziło.
Debian w swej surowej postaci mnie odpycha. Pozostałby LMDE, ale tak, jak było tu gdzieś opisane, była to aktualizacja z dystrybucji opartej na testowym Jessie na dystrybucję opartą o stabilnego Jessie. Co do innych dystrybucji, Deepin jest chiński, więc odpada. Z innego kraju bym brał. A tak to jest jeszcze Solus.
Sorry, ale nie.
Następna aktualizacja będzie ze stabilnego Jessie na stabilnego Stretch. Wydaje mi się, że problemów nie będzie bo aktualizacja stable-testing jest równie bezpieczna jak stable-stable. Właśnie w celu uniknięcia problemów ze zmianą wersji LM przeszedł na cykl wydawniczy stable/LTS.
Wolność wyboru. Ja się trzymam na dystans od Arch/Manjaro. Wolno mi i Tobie też.
a ja używam dd,robie obraz całego dysku laptopa,jak nie tego,to przywracam i już.
No i backup home robie oddzielnie backintime raz dziennie,ze względu na pracę.
tak,tylko warto zmienić nazwę w starym folderze użytkownika.Instalujemy nowy system,a na home pozostają dane.Potem przerzucam za pomocą mc te konfiguracje,które chcę zachować (np.foldery:
.mozilla
.thunderbird.
.rednotebook
i coś z .config
a resztę wyrzucam.
I mam czysty nowy system w godzinę.
Ja mimo że sam używam Gentoo to od siebie mogę polecić, Calculate Linux http://404.g-net.pl/2015/05/weekend-z-dystrybucja-calculate-linux-14-16-2/ “z tym że ja testowałem najnowszą wersje, i xfce a nie jak autor tematu kde” jest to distro które bazuje na Gentoo i w 100% z nim kompatybilne, ale z tą różnicą że ma całą masę paczek w repo, i opiera się głównie na paczkach, więc jeśli dana osoba nie chce lub nie lubi kompilować to nie musi, dodatkowo można do instalować porthole (emerge porthole) czyli nakładkę graficzną na portage, jeśli komuś to bardziej odpowiada niż terminal sterowniki też działają od razu nawet z livedvd (przynajmniej na Nvidii i intelu) nie wiem jak do kart AMD bo nie używam, polecam przetestować to distro, z innych nie bazujących na Gentoo dobry był PCLinuxos ale teraz z tego co wiem, i do niego wprowadzili syf, zwany systemd
Wg mnie ostatnie dobre ubuntu to była wersja 6.06 potem im dalej, tym gorzej, taka prawda, i mówię to jako wieloletni użytkownik Gentoo obserwujący od czasu do czasu, co w innych dystrybucjach słychać. 😛
Daj znać czy przebiegła bezboleśnie, czy jednak była reinstalacja 😛
Nie bez powodu do Minta przyklejono łatkę “Frankenlinux”. To jest chamski miks Debiana i Ubuntu bez rekompilacji, z niezgodnościami rozwiązanymi twardymi blokadami wersji. Także to, że nie przeżywa poważniejszej aktualizacji obchodzącej blokady, jakoś specjalnie mnie nie dziwi…
Co ma Mint Mate, czego nie ma Ubuntu Mate – poza hypem?
No nie wiem czy “…nie kedy jest szybsze niż odkręcanie zmian.” jeżeli nie dużo szybsze.
Ja używam Redo Backu & Recuvery oraz qt5fsarchiver. Backup-y i przywracanie systemu są robione bardzo szybko.
U mnie (tylko system bez /home) trwa to od 6-7 minut. Regularne kopie raz w tygodniu. Polecam
“Właśnie w celu uniknięcia problemów ze zmianą wersji LM przeszedł na
cykl wydawniczy stable/LTS.” – niestety ale się mylisz. LM przeszedł na
nowy cykl bo zaczął rozwijać cinnamona i nie starczyło już zasobów
ludzkich na stary cykl wydawniczy. Poza tym LM poszedł trochę w
komercję, a ona lubi długie cykle wydawnicze.
Co do aktualizacji debiana z wersji stable na stable to zawsze były
pewne kłopoty, mimo że testują ten zabieg podczas mrożenia czyli
praktycznie 6 miesięcy. Po doniesieniach użytkowników widać, że nie
zawsze jest prosto i łatwo, zwłaszcza jak ma się oprogramowanie z
zewnętrznych repo.
Czy ja komuś narzucam jakąś dystrybucję, gdzieś w tej dyskusji wspomniałem o Archu (byłoby to śmieszne, z uwagi na to, że tu nie ma wydań). Chodziło mi wyłącznie o to, że niekoniecznie aktualizacja Debiana do nowego wydania musi być bezproblemowa. Zatem jedynie to Twoje zdanie kwestionuję.
Może masz rację, spierać się nie będę. Przed wydaniem LMDE2 na blogu minta czytałem, że nowy cykl ma zapewnić większą stabilność i łatwiejszą aktualizacje. Czas pokaże jak to będzie. Do tej pory nie miałem problemów ze zmianą wersji Debiana, problemy były z wersjami Ubuntu. Zapewne masz rację, że brakuje ludzi do utrzymywania wielu wersji LM. Dlatego się dziwię, że jeszcze nie zrezygnowali z Ubuntu jako bazy.
Co do LMDE to wszystko się zgadza. Updadepacki były udręką, bo najpierw aktualizowali do testinga, a później go stabilizowali aby wydać jako paczkę uaktualnień. To żmudna i nudna robota, a korzyści marne. Wielu użytkowników LMDE po prostu przechodziło na debiana testinga. Z utrzymaniem tego eksperymentu (inna implementacja debianowego CUT’a) pogorszyło się kiedy z projektu odszedł jego bezpośredni twórca (zaczął tworzyć własne distro).
Przecież nie mówiłem że coś komuś narzucasz. Wiem że jesteś użytkownikiem Archa stąd moja uwaga. Żadna aktualizacja nie musi być bezproblemowa. Ja mam kiepskie doświadczenia z aktualizacją Manjaro. Tyle w temacie.
O czym ty człowieku piszesz? Chyba się Tobie pomyliły dwie edycje Minta. Jedna oparta jest o ubuntu, druga o debiana. To są dwa różne systemy, które łączą takie same aplikacje użytkowe, np. LinuxMint 18, o którym jest post oparto o ubuntu 16.04 LTS. Natomiast najnowszy LMDE2 ma za podstawę debiana jessie. Co do blokad w aktualizacjach każdy użytkownik może je sobie wyłączyć.
Problemy z aktualizacją z Mina17.3 na Minta18 wiążą się głównie z przejściem ubuntu z upstarta na systemd oraz z brakiem wsparcia dla binarnych sterowników fglrx/Catalyst.
“Co ma Mint Mate, czego nie ma Ubuntu Mate” – trochę inną wizję rozwoju. Clement Lefebvre nie we wszystkim zgadza się ze Stefano Karapetsas.
Teraz już wprawdzie nie korzystam z Ubuntu ale kiedy pojawiło się na rynku to używałem i OIDP do wersji Lucid (a zaczynałem od Warty’ego) po prostu robiłem dist-upgrade… Taka ciągłość była. Potem też bez problemu migrowałem do wyższej wersji – ale tu już nie mogę mówić o ciągłości bo to różne instalacje ad-hoc były. A niejednokrotnie siedziałem na różnych alfach etc…
Tak się później posypało wszystko?
Tyle w temacie: używałem Debiana, a następnie różnych dystrybucji od niego pochodnych przez bodaj 5-6 lat. To co piszesz, o bezproblemowej aktualizacji do nowszej wersji Debiana niekoniecznie polega na prawdzie. Po prostu tyle.
A czy coś mi insynuujesz – zobacz sobie porzedni Twój wpis.
Polecam Antergos, używam od listopada i jestem bardzo zadowolony, syste jest w 95% Archem
Co za bzdury…
Dokładnie..Czytam co nieco,i Minta znam od lat i pierwszy raz słyszę:
“Nie bez powodu do Minta przyklejono łatkę “Frankenlinux”.
Gentoo, łaskawco Gentoo 🙂
Też sie temu przygladałem. Tylko po cholerę komu Calculte? To równie dobrze mógłbys polecać Sabayona. Tez bazuje na pakietach binarnych. W Calculate, podobnie w Sabayonie masz powłączane wszelkie mozliwe flagi USE. Ale skoro tak, to czym to wtedy rózni sie od Ubuntu czy Suse? Tylm że tylko BAZUJE na Gentoo?
Pewnie, mozna sobie niepotrzebne flagi powyłaczać. Tylko wtedy trzeba wszystko na nowo kompilować. To jaki to zysk? To juz lepiej od razu jechać z Gentoo.
Niestety, o gentoo nie można powiedzieć, że ma bezproblemowe upgade. No, chyba że ktoś wykorzystuje go w formie serwera, to co innego.
Nie wiem jak u Was ale u mnie dźwięk poszedł w krzaki. Broadwell nie lubi się z mintem i chyba nie tylko mintem.
A exaile z repo web-cośtam nie działa(Nie udało się odnaleźć pakietu exaile). Ten system coraz bardziej przypomina windowsa 🙁
Zainstalowałem kernel 4.5.3 i dźwięk wreszcie działa .
Zysk – wydajnościowy – żaden. Niemniej jednak czy doprawdy kompilowanie pod własne potrzeby daje aż taki przyrost wydanościowy? Nie wiem. Zwłaszcza, że sprzęt, na którym ta kompilacja przebiega w miarę sprawny radzi sobie także z takimi “ogólnymi” aplikacjami dobrze.
Mogę natomiast odpowiedzieć za siebie – co mi dało używanie Sabayona, czy Calculate. Zapoznałem się z doskonałym skądinąd portage, z kompilacją programów (właśnie pod swój sprzęt) itp. bez jednakże konieczności kompilowania praktycznie wszystkiego. Innymi słowy – świetne dystrybucje edukacyjne (pewnie m.in.).
Potwierdzam.
Paweł wyluzuj już, proszę.
Poważnie? Szkoda że nic o tym nie wiem :/
Pewnie, jak sobie naustawiasz róznych cudacznych flag to jest spora szansa że cos się wywali.
Akurat nie chodzi o wydajność, Ale zysk na zależnościach ogromny. Weź pod uwagę że skoro masz poustawiane wszystkie flagi to i zalezności też sa kobylaste. Instalujesz jakiś niewielki programik, a tu ni z gruchy, ni z pietruchy ciągnie połowę Gnoma czy KDE :/
A po cholerę mi to?
Weź takiego Sabayona “20 GB of free space, that is bare minimum DVD Install. 30+ GB is highly recommended.” To tylko na instalację systemu!
A weź cos jeszcze doinstaluj i 50 GB jak nic. No bez żartów. Wiem że dyski sa tanie, ale bez przesady. No i dzięki takim cudacznym flagom masz na dysku kupę śmiecia którego sie nie pozbedziesz :/
Kiedys podchodziłem do Sabayona. Nie wiem jak teraz, ale wtedy instalator dawał wybór co można zainstalować. No to parę rzeczy (a nawet więcej odznaczyłem), największy był OpenOffice. Instalacja przeszła, ja zadowolony. Do pierwszej aktualizacji :/
Bo oczywiście wszystko co przy instalacji odznaczyłem system zaczął dociągać, włącznie z tym do niczego mi niepotrzebnym OpenOfficem 🙁
No i dlatego uprzejmie dziękuję za takie cudowne dystrybucje :/
Flagi są po to aby je ustawiać 🙂 Co można powiedzieć o systemie, który po ustawieniu pewnego zestawu flag zaczyna się sypać podczas aktualizacji? Oczywiście mogłem trafić na taki okres w gentoo, że mi nie za bardzo działało – w końcu to rolling release i cały czas się zmienia.
Chyba poczekam, aż Mint będzie oparty na Ubuntu 16.04.1 i zrobię czystą aktualizację. Na początku zawsze wychodzą jakieś błędy, a 17.3 działa mi dobrze. Nawet kernel mam taki jak w 18, więc chyba warto poczekać.
na polecenie – sudo mintupgrade check
“Please don’t run this command as root or with elevated privileges.”
Jednak sporo rzeczy nie działa w 18-tym albo działa całkiem inaczej.Szkoda że tak to troche spieprzyli.Poczekam zdecydowanie na poprawki do 18.1
Może podasz więcej konkretów?
Dla mnie, w chwili pisania tego komentarza, różnica między Calculate a Sabayonem jest taka, że Sabayon idzie własną drogą, i poniekąd “odrywa” się od standardów Gentoo, chociaż by tym, że obecnie z automatu instaluje systemd, a nie Openrc jak w Gentoo, no i Sabayon ma własny menadżer pakietów equo czy jakoś tak, i to on jest w tej dystrybucji faworyzowany jako narzędzie do instalacji pakietów, przez co oryginalne narzędzia z Gentoo są tam jakby “zepchnięte na dalszy plan” tzn, niby są ale distro i tak domyślnie preferuje używanie własnych rozwiązań, przez co nawet nie można sobie wyrobić “Gentoowych” nawyków, a z Calculate jest o tyle dobra sytuacja “w chwili pisania tego komentarza,” że distro ma co prawda paczki, ale zarządzanie pakietami jest domyślnie takie same jak w Gentoo i nie narzuca własnych rozwiązań typu własne menadżery pakietów czy wpychanie na siłę każdemu systemd, między innymi dlatego poleciłem Calculate a nie Sabayona, i to że Sabayon się sypie to nic nowego, bo testowałem to distro jeszcze za czasów kde3.x i też tak było, jak napisałeś w swoim komentarzu, aktualizacja>>> reset i system nie wstaje, nie wiem jak jest teraz, ale wg mnie dev Sabayona wprowadzają za dużo swoich zmian do tej dystrybucji przez co efekt jest jaki jest, w Calculate tego problemu nie ma, aha i żeby nie było, Pewnie że lepiej odrazu postawić Gentoo, to niezaprzeczalny fakt. ale Calculate może być dobrym startem przed Gentoo lub dla osób którym nie chce się kompilować, no i zaleta takiego Calculate nad Ubuntu czy Suse jest taka, że w portage tak czy siak jest nowsze oprogramowanie i jest go więcej, można korzystać ze wszystkich dobrodziejstw jakie daje portage, no i w przypadku Calculate “przynajmniej na obecną chwile” nie ma strachu, że jeśli wydasz polecenie,
emerge -avuDN –with-bdeps=y @ world to system nie wstanie, czego o takim Ubuntu czy Suse czy nawet Sabayonie “mimo tego że bazuje na Gentoo, ale wprowadza za dużo własnych zmian,” powiedzieć nie można.
To chyba nie było do mnie, ja używam Gentoo i nie chce nic innego niż Gentoo, a inne distra tylko od czasu do czasu testuje, akurat Arch niestety lubi się sypać przy aktualizacjach, do tego stopnia że ludzie którzy mieli np Archa na serwerach (chociaż ja osobiście uważam to za poroniony pomysł) często im padał i wracali na
Debiana, odnośnie Archa i nie tylko polecam https://www.youtube.com/watch?v=JmHRfT9MeiA
no i w Gentoo i jego pochodnych, w 100% z nim kompatybilnych distrach po to masz package.mask i cały katalog /etc/portage https://wiki.gentoo.org/wiki//etc/portage aby z niego skorzystać i z konfigurować pod siebie, a nie po to żeby leżał odłogiem.