Terminal pogryzł człowieka: cmus
Sztuka manipulacji tekstowymi plikami konfiguracyjnymi to nieustanne źródło sporej dawki szaro-komórkowej gimnastyki oraz pełnej kontroli nad możliwościami programu i naszego komputera. A kto powiedział, że programy odtwarzające audio mają być pozbawionego tego całego pokładu rozrywki? Doskonałym przykładem na to jest ultra-konfigurowalny odtwarzacz cmus.
Wszyscy którzy prychną z pogardą „cóż może potrafić tekstowy odtwarzacz audio” niech zmierzą się z tym:
- wsparcie dla wielu formatów audio, w tym: Ogg Vorbis, MP3, FLAC, Musepack, WavPack, Wav, MPEG-4/AAC, ALAC, WMA, APE, TTA, SHN oraz MOD
- błyskawiczne uruchamianie się programu, nawet z tysiącami plików na liście odtwarzania,
- odtwarzanie bez przerw pomiędzy utworami (Gapless),
- obsługa ReplayGain
- strumieniowanie MP3 i Ogg (SHOUTcast/Icecast)
- możliwość filtrowania kolekcji muzycznej,
- kolejka odtwarzania,
- obsługa kompilacji,
- możliwość zmiany kolorów i skrótów klawiszowych,
- skróty klawiszowe i komendy a’la Vi style
- cmus-remote do zdalnej obsługi programu (UNIX socket lub TCP/IP)
To oczywiście pobieżny przegląd tego, co oferuje cmus. Nie straszne mu żadna z dostępnych form wydawania dźwięku na Linuksie (PulseAudio, ALSA, OSS, JACK, RoarAudio, libao, sndio (OpenBSD), aRts). Ten niepozorny odtwarzacz ujmuje prostotą swego interfejsu, ściągawką ze skrótami klawiszowymi (z możliwością ich modyfikacji) i ewentualną opcją doprecyzowania jego konfiguracji za pomocą pliku ~/.config/cmus/rc (zmienne output_plugin, dsp.alsa.device, mixer.alsa.device, mixer.alsa.channel). Gdyby komuś było mało, to może zagłębić się w lekturę i konfigurację funkcji które zapewnia cmus-remote.
Nieskomplikowane przełączanie za pomocą klawiszy 1 – 7 pomiędzy kolejnymi oknami programu szybko wchodzi w krew. Cyfra 1 momentalnie zapada w pamięć jako ta, która wywołuje okno odtwarzania, 2 – dla menadżera plików, 3 – dla obsługi playlisty i tak dalej. Pierwsze kroki po uruchomieniu cmusa to wskazanie mu katalogu z naszą kolekcją muzyczną (2 -> strzałki/enter -> klawisz „a” dodaje podświetlony katalog do kolekcji). Potem pozostaje powrót do okna odtwarzania (klawisz 1) lub dalsze prace nad listą odtwarzania (klawisz 3). W razie problemów zawsze możemy ratować się ściągawką ze skrótów klawiszowych, która znajduje się pod klawiszem 7.
Program występuje w repozytoriach niemal wszystkich dystrybucji, zatem nikt nie będzie miał problemu z jego zainstalowaniem.
No proszę, już wiem jaki będzie odtwarzacz muzyki w minimalnym Archu którego stawiam w sobotę na starym laptopie, na i3wm. 😉
Im więcej takich artykułów tym lepiej, może niektórzy się przekonają że terminal wcale nie jest taki straszny…
Ja używam moc,i sobie chwalę:)
ten cmus też fajny,próbuje się obeznać z nim…
Miałem przyjemność korzystać z obu (jak również z niemniej świetnego mpd), z każdego co najmniej rok.
Aktualnie mam MOC, który zdaje się mieć polskie korzenie (mam rację?).
Mogę śmiało polecić wszystkie. Każdy ma wiele różnych zalet. Wad nie ma żaden 🙂
Gdyby ktoś szukał wszystkogrającego odtwarzacza pod konsolę (i nie tylko) to polecam OSCP: https://sourceforge.net/projects/oscp/. Szczególnie dla fanów modułów scenowych – odtwarza WSZYSTKO!
Jak sobie radzisz z libao.so.4?
Pojawiła się nakładka http://loimu.tk/exo/ .
Co masz na myśli? Masz zainstalowane “libao”?
O, ciekawa sprawa 🙂 Dzięki za info.
Najwyraźniej tak, mam… miałe… mam i miałem zainstalowane libao ale… nie te. Nie ta architektura. Najwyraźniej oscp jest tylko i386 i takie libao doinstalowałem. (Wcześniej próbowałem innych rozwiązań ale nie będę o nich wspominał ze względu na śmiech ludzki.)