Piknik na krawędzi w oczekiwaniu na 32 mln dolarów
Różnie można oceniać poczynania stojącej za Ubuntu firmy Canonical. Nie można jej jednak odmówić determinacji w dziele tworzenia ‘twarzy’ Linuksa, którą będą w stanie zauważyć i identyfikować producenci sprzętu i oprogramowania. Canonical stara się przyjąć na siebie ciężar gwarancji za Linuksa (pod postacią Ubuntu), jego wdrożeń, certyfikacji sprzętu i bynajmniej nie czyni tego z czysto altruistycznych pobudek, bo wszak Red Hat pokazuje, że na Linuksie można zarobić. Dlatego Canonical stara się wypełnić lukę w segmencie odbiorców masowych i czyni starania, by rozwiązania opensource pokazały swoją przydatność na zwykłym desktopie. W tym wszystkim nutki wizjonerstwa dopełnia mocne przeświadczenie o możliwości zaistnienia Ubuntu z odnowionym interfejsem Unity i serwerem wyświetlania Mir na urządzeniach mobilnych. Taki też cel przyświeca uruchomionej cztery dni temu kampanii Ubuntu Edge, która zgromadziła już przez te parę dni 6 mln dolarów na swoim koncie. Z 32 mln zadeklarowanych.
Na dzień dzisiejszy, Ubuntu Edge to jedynie zapowiedź i obietnica. Zapowiedź urządzenia, które połączy cechy zaawansowanego smartfona oraz przenośnej jednostki komputerowej, do której wystarczy podłączyć monitor, klawiaturę i myszkę, a Ubuntu zagwarantuje, by pracowało się jak przy tradycyjnym desktopie. W przypadku udanego zebrania kwoty 32 mln dolarów, urządzenie przejdzie z fazy projektów do hal produkcyjnych, by w maju 2014 trafić do wszystkich, którzy zakupili je w obecnej przedsprzedaży. By wesprzeć tę kampanię nie trzeba od razu wydawać 600 – 800 dolarów na zakup urządzenia, wystarczą datki niemal dowolne. Siła tkwi w społeczności.
Jak ma wyglądać i czym ma być Ubuntu Edge?
httpv://www.youtube.com/watch?v=eQLe3iIMN7k
Jak można wywnioskować, Ubuntu Edge ma być tym, czym Formuła 1 w branży motoryzacyjnej – poligonem, gdzie buduje się i sprawdza najbardziej zaawansowane technologicznie nowinki.
Czy w przypadku urządzenia o powyższych parametrach można mówić o przekraczaniu bariery? Czy te parametry za rok się nie zestarzeją, a konkurencja nie skopiuje rozwiązania i wprowadzi wcześniej do sprzedaży? Ubuntu Edge ma być gadżetem dla entuzjastów, wyprodukowane w stosunkowo niskim nakładzie (~40.000 sztuk). Stąd też forma przedsprzedaży i zbiórki pieniędzy, by wyczuć koniunkturę na tego typu rozwiązania. Zdecydowanym novum będzie ewentualna premiera Ubuntu w formie mobilnej i tego też oczekuje spora rzesza odbiorców. Mark Shuttleworth zapewnia, że są firmy mające w zanadrzu swoje rozwiązania mobilne z Ubuntu na pokładzie, a i Ubuntu Edge zostanie wykonane przez ekipę mającą na tym polu doświadczenie.
Teraz wszystko w rękach społeczności, a do końca zbiórki pozostało 27 dni.
Moim zdaniem to będzie niewypał w tej wersji. Tworzą flagowca za grubą kasę, a to jest super w przypadku androida i iOSa, które mają zasobne pokłady aplikacji już gotowych… Przydałby się telefon z średniej półki, przystępny dla deweloperów…
Ale tutaj nie chodzi o to czy są aplikacje czy nie na telefon. Dla mnie może nie być. Wystarczy aby można było z tego telefonu dzwonić i tyle. Nie trzeba setek apek na telefon.
Co jest najważniejsze? Aby po podłączeniu monitora, klawiatury i myszki można było pracować tak jak na zwykłym komputerze. Szybko i bez zacięć. A tutaj aplikacji jest już dużo.
A jeszcze lepiej aby było można wrzucić tam własny system najlepiej z KDE 🙂
Ubuntu Edge będzie miało dual boot – będziesz chciał telefon z setkami programów androidalnych – to pyk i masz. Będziesz chciał pracować w formie stacjonarnej z Ubuntu i całym dobrobytem Linuksa – pyk i masz. Więc jeżeli nawet nie powstaną natywne programy mobilne dla Ubuntu Edge, to zostaje Android w odwodzie. Na dzień dzisiejszy Mark chwali się, że i tak coś tam powstaje (czynik RSS i inne) – innymi słowy, będą użytkownicy, rokwitnie i rynek programów (nie ukrywajmy – w większości za mikropłatności, jak obecna oferta dla Androida).