GNOME 3.4
Po sześciu miesiącach rozwoju zostało przedstawione światu oznaczone numerem 3.4 kolejne wydanie środowiska graficznego GNOME. Co zobaczymy i czego doświadczymy w tej wersji?Na pierwszy rzut oka zauważymy poprawiony wygląd i wydajniejsze funkcjonowanie przeglądarki internetowej Epiphany – od dziś występującej pod nazwą Web. Drugim okiem dostrzeżemy pojawienie się nowych aplikacji Documents (Dokumenty) oraz Contacts (Kontakty). GNOME Disk Utility również doczekało się przemianowania na Disks (Dyski). Wszystkie te aplikacje wyglądem starają się zapewnić pełniejszą spójność wizualną całego GNOME.Zmianie uległo wyszukiwanie dostępne z poziomu ekranu Activities (Działania). Oprócz odpowiadających kryteriom zapytania wyników w postaci aplikacji, kontaktów i narzędzi systemowych, otrzymamy też dostęp do znalezionych dokumentów. W przyszłości planowane jest wyszczególnienie zarówno plików muzycznych jak i video.Pojawiło się nowe menu aplikacji,dostępne po kliknięciu na panelu w nazwę aktywnego programu. Jak do tej pory takimi menu mogą pochwalić się tylko programy będące integralną częścią środowiska GNOME.
Zmiany objęły też sam interfejs. Paski przesuwania są zdecydowanie węższe, ułatwiono korzystanie z przycisków zwiększania/zmniejszania wartości (Spin Buttons), możliwe jest ukrycie paska tytułowego. Całości doznań estetycznych dopełnia wsparcie dla płynnego przesuwania zawartości oraz animowanych tapet.
Nie bez znaczenia są też zmiany jakie pojawiły się ‘pod maską’. Lepsza obsługa urządzeń – w tym obsługa zarządzania kolorami, lepsza współpraca ze stacjami dokującymi i wiele innych. Również panel sterowania został rozbudowany o sprawniejszy konfigurator tabletów Wacom, lepiej rozplanowany menedżer sieci i zasilania, itp. Wygodniejsza stała się też obsługa Extensions (Rozszerzeń), którymi można niemal całkowicie przebudować środowisko pracy. Wartym wspomnienia jest, że pojawiło się ich już około 140.
A teraz kwestia najbardziej kontrowersyjna. Jak wypada GNOME 3.4 na tle najnowszego Unity? Niestety, na to pytanie każdy zainteresowany będzie musiał sobie odpowiedzieć sam, gdyż ja na jakieś czas profilaktycznie wycofałem się na pozycje pod szyldem Cinnamon. Niemniej uważam, że od czasu rozwodu z Ubuntu, GNOME będzie musiało szybko postarać się o zaistnienie jako oficjalny desktop jakiejś rozpoznawalnej dystrybucji, nie będącej mieszanką wybuchową nowości (Fedora), ciężką do rozłupania skamieliną (Debian), czy inną formą będącą miksem remiksu oficjalnego np. Ubuntu. Proszę nie zrozumieć mnie opacznie – uwielbiam wszystkie dystrybucje (bo nasze są). Ale do przeciętnego użytkownika te dystrybucją muszą wyjść z uśmiechem na twarzy i w miarę pełną ofertą programową, a nie hasłem ‘Da się, pokombinuj’.
Na własne ryzyku GNOME 3.4 można zainstalować dla np. Ubuntu 11.10/12.04 z repozytorium ppa:gnome3-team/gnome3 – oczywiście, jak już pojawią się tam aktualne paczki (których na chwilę obecną nie zauważam). Ostrzegam jednak – należy to robić wyłącznie na własne ryzyko i na jakimś bocznym sprzęcie/wirtualnym systemie przeznaczonym do testów.
Rozumiem, że sam Nautilus nadal tkwi w ciemnym średniowieczu w porównaniu do swojej poprzedniej wersji a tym bardziej do Dolphina z KDE? Według mnie to jest właśnie największą bolączką Gnome z serii 3.x. Jedna z najważniejszych rzeczy w systemie, manager plików został tak dotkliwie wykastrowany w porównaniu do poprzedniej wersji.
Rzeczowa notka. Dziękuję!
na drugim zrzucie jest fajny widok aplikacji
można wreszcie zmienić te małe dziadowskie czcionki na większe ? 😉
Piękne jest to nowe GNOME 3.4 i jeszcze bardziej dopracowane wizualnie od wersji 3.2. W Debianie sid pomału pojawiają się paczki z najnowszym numerkiem.
Ciężko wymagać, aby w dobie minimalizacji natłoku funkcji i opcji, Nautilus nabył nagle setki przełączników i tym podobnych. To wydanie również wpisuje się w stylistykę całego środowiska. Szczerze mówiąc… Niewiele rzeczy mi brakuje w Nautilusie. Szybko przesyłam nim pliki na serwery, szybko wyszukuję sobie pliki, przeglądam zdjęcia, itp. Nie jest to na pewno menedżer dla geeków, no ale… Da się z nim żyć 🙂
Nautilus Elementary także cechował się minimalizmem a jednak funkcji z niego nie ubywało. Z nowego Nautilusa zniknęły funkcje, których ludzie naprawdę używali.
Dlatego też, jeżeli komuś na zależy na koszerności systemu, może zaadaptować takiego Marlina (dawne Nautilus Elementary) jako swojego menadżera plików i pulpitu.
Co nie zmienia faktu, że może to być dla niektórych osób bariera nie do przekroczenia (choć można to zrobić paroma kliknięciami).
Tyle, że Dolphin ma jedeną poważną wadę (dlatego po kilku latach wróciłem do Gnoma – idzie się przyzwyczaić – jest Cinnamon, jest Panel Docklet S Extension, które testuje od paru minut) – nigdy nie wiesz czy kopiując pliki Dolphin je wszystkie policzył i skopiował – problem występuje regularnie przy dużej liczbie plików np 30000 – jest znany developerom KDE: https://bugs.kde.org/show_bug.cgi?id=186182. On jest wciąż nie naprawiony.