Wspomnienia z synchronizacji

Rzadko się zdarza w trakcie użytkowania Linuksa, że podczas poszukiwania narzędzi do wykonania konkretnej czynności, doświadczamy klęski urodzaju połączonej z galopem siedmiu jeźdźców dobrobytu przez pulpit naszego komputera. Dlatego też, gdy któregoś dnia Postęp zapukał od środka w mój ekran LCD i zaproponował ‘Zrób se pan kopię bezpieczeństwa, co?’, szczerze i pozytywnie się zdziwiłem. Odpytane o rzeczone zagadnienie wyszukiwarka internetowa i ‘apt-cache search’ nie nadążały z wyświetlaniem odpowiedzi. A i ja z czytaniem. Co wybrać, co czynić, co teraz będzie…Na początku słowo wyjaśnienia. Mówiąc ‘backup’ tym razem miałem na myśli prostszą jego odmianę, a mianowicie synchronizację dwóch lokalizacji. Jedna z nich, to mój katalog z ważnymi rzeczami, druga to miejsce docelowe (zewnętrzny dysk), na którym chciałbym zgrywać co jakiś czas te ważne pliki. Dlaczego synchronizacja? W katalogu, nie będę ukrywał, ze zdjęciami, często zmieniają się dodatkowe pliki będące nośnikiem parametrów obróbki tych obrazów (.xmp, .pp3, itp). Dobrze, by i na kopii te pliki się uaktualniały. Poza tym, synchronizując nie muszę pamiętać, które archiwum już przekopiowałem, a które nie. Innymi słowy, wolę synchronizację, niż robótki ręczne.W reakcji na ogromny odzew ze strony wyszukiwarki i ‘apt-cache search’, postanowiłem zawęzić krąg poszukiwań i testów, jak też być bardziej wybrednym. Wybrałem zatem tylko aplikacje GTK, ukierunkowane na synchronizację oraz nie szyfrujące i nie kompresujące archiwum. Dlatego odpadło wiele świetnych narzędzi taki jak QtdSync, LuckyBackup, Fwbackups, Deja Dup, Back in Time, Cronopete, Synchrorep, Simple Backup i parę innych.

Pozostały Grsync, Unison, FreeFileSync i SuperFlexible File Synchronizer. Wszystkie spełniają moje założenia, są zasadniczo proste w użyciu i konfigurowalne, a wszystkie ważniejsze funkcje są ‘pod palcem’.

Grsync

Nie ukrywam, to mój ulubiony program. Jest to niby tylko nakładka graficzna na narzędzie rsync, ale posiada sporo opcji, schludny interfejs i działa wybornie. Niestety, nie została spolszczona (?), ale pracę można rozpocząć po niemal trzech – czterech kliknięciach. Wybieramy/tworzymy profil który będzie przetrzymywał nasze ustawienia. Określamy katalog źródłowy i docelowy. Upewniamy się po kliknięciu w ikonkę (-i-), czy program na pewno zrobi to, co myślimy, że zrobi. Jak wszystko jest w porządku – rozpoczynamy synchronizację (pierwsza ikona w górnym prawym rogu). Zaawansowani użytkownicy mogą poszperać i pozaznaczać niektóre opcje widoczne w zakładkach Basic, Advanced i Extra Options.

Piękno prostoty - Grsync

Program znajduje się w repozytoriach Ubuntu, Debiana, Minta i chyba każdej innej dystrybucji. Żeby go zainstalować, wystarczy uruchomić menadżer pakietów, centrum oprogramowania, itp. i wyszukać Grsync.

Unison

Kolejny prosty, ale nad wyraz skuteczny program. Niestety, nie wydaje się być już aktywnie rozwijanym, choć poprawki do niego pojawiają się na bieżąco. Nieco mniej przyjazny interfejs niż w przypadku Grsync trąci już myszką (selektory plików), ale to nie przekreśla tej aplikacji. Zasada postępowania niemal ta sama jak wcześniej – po starcie programu określamy katalog źródłowy, katalog docelowy, a następnie dokonujemy wyboru – co i w którą stronę chcemy synchronizować w tej sesji (jak we wszystkich pozostałych programach – tu też można tworzyć profile z ustawieniami).

Stary ale jary Unison

Program znajduje się w repozytoriach pod nazwą Unison-gtk.

FreeFileSync

Z tym programem zabawa w synchronizację zaczyna wyglądać poważniej. Pomimo nieco eklektycznego interfejsu (jak na mój gust), FreeFileSync nadrabia to mnóstwem opcji i precyzją określania kryteriów synchronizacji. Reszta funkcjonalności podobna jak w powyższych dwóch programach. Jako jedyny z listy porozumiewa się z nami w języku polskim.

FreeFileSync - koszmar projektanta GUI

Aby zainstalować program, najlepiej będzie dodać odpowiednie PPA:

sudo add-apt-repository ppa:freefilesync/ffs
sudo apt-get update
sudo apt-get install freefilesync

SuperFlexible File Synchronizer

Na koniec zostawiłem niejako niespodziankę. Za tą przydługą, niemedialną nazwą kryje się bowiem… Płatna aplikacja. Jednak płacić za nią muszą użytkownicy Windowsa i MacOSa, dla użytkowników Linuksa trwa bezterminowa promocja i program jest do pobrania ze strony producenta. Niestety, jest to wersja binarna ‘wszystko w jednym’, zatem po rozpakowaniu archiwum musimy umieścić ją sobie samodzielnie w jakimś folderze (np. ~/Programy/SuperFlex) i stamtąd też uruchamiać dwuklikiem.

Ale w zamian otrzymujemy niesamowicie konfigurowalne narzędzie. Prościej by było wymieniać czego ta aplikacja nie posiada. A posiada i obsługę profili, wybór plików do synchronizacji wg. określonych cech, kilka trybów synchronizacji katalogów (kopia, mirror, aktualizacja, śledzenie zmian itp), uruchamianie synchronizacji o zadanych godzinach, i wiele wiele innych. Wszystko ubrane w przejrzysty i logiczny interfejs.

Płatny, ale darmowy SuperFlexibleSync

Jeżeli posiadamy system 64bitowy, po pobraniu programu ze strony na okoliczność jego uruchomienia będziemy potrzebowali bibliotek ia32-libs – do zainstalowania z repozytorium.

Tak w ogromnym skrócie wygląda ‘zajawka’ najciekawszych wg. mnie aplikacji do szybkiej synchronizacji naszych katalogów. Temat nie jest oczywiście rozwinięty w pełni, bo bardziej dociekliwi odnajdą w tych programach możliwość synchronizacji zdalnej, jak też wiele innych pożytecznych funkcji. Mi póki co w zupełności wystarcza Grsync i uzgadnianie zawartości dwóch lokalnych urządzeń. 

3 komentarze

  1.  Nie da się ukryć, rsync w konsoli jest nie do pobicia. No ale cóż, żeby się rozwijać, trzeba czasem próbować nowych, trudniejszych rozwiązań 🙂

  2. Do plików (semi-)tekstowych fajne jest dzielone repo gita, sensowny sync + historia wersji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.