Chcemy i nie chcemy
Krętymi ścieżkami podążają losy wdrożeń rozwiązań OpenSource w placówkach administracyjnych i różnych instytucjach. Oczywiście w słabo rozwiniętych krajach Uni Europejskiej, takich jak Niemcy, Szwajcaria, Holandia, itp. (Polska się wszakże do słabeuszy nie zalicza bo nie zetknąłem się z żadnym planem wykorzystania u nas w administracji wolnych rozwiązań). Co jakiś czas w sieć uderza informacja ‘rząd państwa/miasta YYY przesiada się na Linuksa’, a potem ‘urząd miasta ZZZ rezygnuje z Linuksa’.
Jednym z ostatnich doniesień z placu uskuteczniania wolnego oprogramowania w placówkach samorządowych to decyzja o porzuceniu wolnych rozwiązań przez Genewę (Szwajcaria). Rada miasta zadecydowała o ponownej przesiadce na rozwiązania zamknięte i rezygnację z Thunderbirda i OpenOffica, będących czterech latach w użyciu na trzech tysiącach komputerów. Argumentacja? Zmiana ma się przyczynić do wzrostu wydajności i ogólnie pojętego rozwoju.
Z drugiej strony z Monachium (Niemcy) napływają informacje o konsekwentnym wdrażaniu rozwiązań uniezależniających od producenta oprogramowania. Założeniem jest uwolnienie 80% komputerów z 15 000 będący w użytkowaniu przez miasto. Na wytypowanych maszynach instaluje się Ubuntu – jak do tej pory pod tym systemem działa 6 500 maszyn, z planowanych 8 500 na koniec tego roku i 12 000 w przyszłym roku. Lekcja płynąca z tego masowego wdrożenia jest następująca – o ile czynniki techniczne i administracyjne daje się stosunkowo łatwo rozwiązać, to największą przeszkodą jest czynnik… społeczny. Ludzie najzwyczajniej boją się nowego.
Jak można wywnioskować z powyższego, Linuksa i wolnego oprogramowania da się i nie da się używać. Takie logiczne wytłumaczenie ma jedną zaletę – godzi zarówno zwolenników jak i przeciwników otwartych rozwiązań.
Zgodzę się z Tobą, ale tylko częściowo. Sam od dawna używam różnych dystrybucji Linuksa. Obecnie Debian z XFCE. W pracy serwery w 90% też siedzą na Debianie.
Problem z wolnym oprogramowaniem (moim zdaniem) nie leży w dużej mierze przyzwyczajeniach czy niechęci do OpenSource. Wszystkiego można się wyuczyć.
Brak jest odpowiedniego uświadomienia, wskazania korzyści (nie pieniężnych) płynących z używania tegoż oprogramowania przez osoby wdrażające. Ale to nie wszystko. Największą przeszkodą jest podejście: mam darmowe oprogramowanie to już nie muszę wydawać pieniędzy na jego obsługę, support, przeszkolenie pracowników. I tak człowiek dostaje maszynę z nieznanym mu softem, bez wsparcia. Osobiście też bym się zraził.
Jak wiadomo, że trzeba np. postawić serwer na Win2008 to wysyła się ludzi na szkolenia, płaci za wdrożenie, etc. Jak z kolei trzeba coś uruchomić na pingwinie, to mówi się: poczytaj w internecie i zrób to sam… nie tędy droga.
Linux pracuje w Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Świeciu. W 2005 roku wdrożyliśmy system terminali bezdyskowych. Serwer Pracuje pod Windowsem, ale stacje to stare komputery które pracują pod Linuxem (Thinstation). Serwer plików pracuje pod systemem GNU Linux Debian, gdzie wykorzystano do tego celu Sambę. Dzięki takiemu wdrożeniu zaoszczędzono mnóstwo pieniędzy, a użytkowników nie trzeba szkolić, bo pracują pod znanym systemem. Rozwiązano też problem procedur bezpieczeństwa w administracji publicznej, właśnie przez takie rozwiązanie.
Nie chwaląc się kolejne takie wdrożenia pracują w Wydziałach Oświaty w Świeciu. Więc wszytko zależy od firmy która zaproponuje odpowiednie rozwiązanie… a, że wybiera się firmy które proponują rozwiązania omijając OpenSource to już inny temat…