Dio – Sacred Heart

Sacred Heart
Sacred Heart
Ronnie James Dio nieszczęsnym zbiegiem okoliczności jest przeze mnie bezwiednie szufladkowany w miejsce po Ozzym w Black Sabbath. Wiem, narażę się fanom Dio, ale sam nie wiem czemu pierwsze co przychodzi mi na myśl, to właśnie ten epizod. A faktem pozostaje to, że Dio to fenomenalny wokalista z fantastycznym dorobkiem. Że wspomnę o dokonaniach Rainbow czy właśnie Dio (jako formacji).

W dyskografii Dio znajdziemy dość słabo ocenianą płytę Sacred Heart (1985). Nie jestem do końca przekonany co do tych ocen, bo sam album może nie na poziomie dwóch pierwszych (Holy Diver i The Last in Line), ale przynajmniej połowa nagrań jest tym, do czego przyzwyczaił nas Dio. Album ten jest wyjątkowy też przez fakt, iż jako gitarzysta gościł na nim po raz ostatni Vivian Campbell (Def Leppard, Whitesnake, Riverdogs).

Jak na nierówny album przystało, mamy perełki jak i wypełniacze. Do perełek na pewno można zaliczyć dwa pierwsze kawałki, bezbłędnie szybki i z soczystymi riffami King of Rock and Roll oraz tytułowe Sacred Heart – przepełnione specyficznym wokalem Dio i kolejny raz świetną pracą gitary. Tę dobrą passę przerywa następny utwór, Another Lie, który spowalnia tempo i stylistyką próbuje niepotrzebnie nawiązać do zupełnie innego grania. Teraz przychodzą lepsze momenty, bo przestrzeń wypełnia Rock and Roll Children, efektowną pracą gitary i przekonywującym wokalem i tekstem Ronniego. Następna nieco typowa balladka Hungry for Heaven nie powala niczym specjalnym, choć i nie wzbudza odruchu przeskoczenia dalej. Spowolniony Like the Beat of Heart umacnia w nas specyfikę głosu Dio i pozwala nacieszyć się po raz kolejny dobrą gitarą jak i specyficznym rytmem. Świetny ‘firmowy’ kawałek Just Another Day to solidne granie, okraszone szybkimi riffami – to jedna z najmocniejszych stron tej płyty. Fallen Angels to lekko naciągany wypełniacz, może nie przepełnia obrzydzeniem, ale odstaje od poprzednich pozycji. Album zamyka Shot Shot, też nie przekonywujący, a przynajmniej nie po tym, co można było usłyszeć na początku.

Jak zatem widać, album nie jest majstersztykiem. Ale przynajmniej cztery kawałki (King of …, Sacred Heart, Rock and …, Another Lie) prezentują wysoki poziom i przynajmniej dla nich warto tę płytę posiadać na półce. Nadal będę jednak polecał przede wszystkim dwie pierwsze płyty Dio.
 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.