PPA – zapomniane prawdy oczywiste
Nie to ma to jak łatwo i przyjemnie instalować programy z repozytoriów. To oczywisty fakt, któremu nikt nie zaprzeczy, a jedyni malkontenci to siedzący w koncie kącie pechowcy, którzy pogrążyli się w piekle zależności.
Ubuntu po świeżej instalacji otwiera przed nami wrota do bogatych zasobów oprogramowania w oficjalnych repozytoriach. Większości osób (gdy już nauczą się korzystać z Synaptica), to wystarczy. Są jednak niepokorne dusze, które wciąż szukają nieznanych aplikacji, czy też najnowszych wersji tych już zainstalowanych. I tu jawi się problem, bo o ile oficjalne repozytoria są bogate, to nie zawsze nadążają za zmianami (czy wręcz nie taka ich rola). A co pozostaje tym, którzy chcą więcej, lepiej i szybciej? Zwykle kończy się to na siermiężnej kompilacji programów ze źródeł, mnóstwie pytań, wątpliwości, błędów i problemów, by w ostateczności doprowadzić do zwątpienia, zniechęcenia i brzydkich wyrazów.
Ale często okazuje się, że niepotrzebnie. Wychodzi czasem na jaw, że ktoś już przygotował taką paczkę, skompilował, udostępnił, itp. Nie zawsze wiadomo jednak gdzie takiego wydania szukać – i to kolejna kłoda w postaci przekleństwa urodzaju zasobów internetowych.
A najprostsze rozwiązania są możliwe. Wystarczy przypomnieć sobie (lub uzmysłowić fakt istnienia) stronę http://launchpad.net. Cały urok tego miejsca polega na tym, co tam można znaleźć. A w zakresie nowego oprogramowania dla naszego systemu można znaleźć niemało. Bo czekają tam na nas wypełnione po brzegi prywatne repozytoria (Personal Package Archives) użytkowników Ubuntu, którzy postanowili ułatwić innym życie i przygotowali paczki programów które nie trafiły na oficjalne serwery, programów w nowszej wersji, sterowników, itp. Mało tego, jak wspomniałem wcześniej, wszystko jest zorganizowane w repozytoria, dlatego nie trzeba ręcznie pobierać (choć można) programu i wnikać jakie zależności są mu jeszcze potrzebne. Wystarczy odpowiedni wpis do /etc/apt/sources.list.
Skąd te wpisy wziąć i jak na Launchpadzie znaleźć te PPA? W nadmiarze znajdujących się tam informacji może to być kłopotliwe. A wszystko zaczyna się tutaj:
https://launchpad.net/ubuntu/+ppas
To podstrona z wyszukiwarką pakietów w PPA. Dzięki niej szybko i bezboleśnie można sprawdzić, czy to czego szukamy, jest już może przez kogoś przygotowane w paczce .deb.
Np. mamy chęć posiadania programu Audacious w wersji 2.0.1 (najnowszej). Wpisujemy w wyszukiwarce ‘audacious’, zatwierdzamy, udajemy się do pierwszego z brzegu wyniku (https://launchpad.net/~dupondje/+archive/ppa) i spoglądamy na listę paczek. I jest tam Audacious – 2.0.1. Pozostaje się ucieszyć oraz przygotować do zainstalowania, co ułatwi nam gotowiec znajdujący się pod nagłówkiem apt sources.list entries. Wybieramy swoją wersję Ubuntu, to co się nam pojawi poniżej kopiujemy do /etc/apt/sources.list i dalej instalujemy już jak zawsze.
Oczywiście trzeba być świadomym tego, że czasem można napotkać na problemy – te paczki zwykle są przetestowane tylko na systemie twórcy, a gdzie indziej mogą mieć odmienne zdanie co do faktu uruchomienia się (choć nie zaobserwowałem jak do tej pory).
I w ten sposób można wyrzucić do kosza kolejny mit o tytanicznym wysiłku, potrzebnym w Linuksie do instalowania nowszych programów, czy spoza oficjalnych serwerów.
Jeszcze dodaj info o tym, że instalacja pakietów z nieznanych, niezferyfikowanych źródeł może byc mało bezpieczna.
Na raz: “Nie to ma to”? WHTF “nie tomatoes”? czy “Nie ma to” 😉 ide czytać
@golem14
Widocznie przedawkowałem ostatnio pomidory, stąd ten podświadomy sprzeciw 😉
a o ile zycie bylo by prostsze, gdyby jeden pakiet byl mozliwy do zainstalowania na przeroznistych linuxach (od redhata przez debiana do slackware’a). lsb moze cos kiedys w tej materii poprawi.
wiem, marudze :).
… siedzący w koncie pechowcy…? chyba w kącie 🙂
@g
Płonę…