Rozmowa z człowiekiem o dwóch nogach
- – Państwa i moim gościem będzie dzisiaj człowiek wyjątkowy, pan Mirek. Dzień dobry Panu.
- – Dzień dobry.
- – Dlaczego świat uznał Pana za kogoś wyjątkowego?
- – No widzi Pan, któregoś dnia postanowiłem powiedzieć to głośno i powiedziałem.
- – Ale co Pan powiedział?
- – Że mam dwie nogi, jak widać.
- – Szkoda, że słuchacze tego nie widzą, ale faktycznie – to niespotykane widzieć kogoś o dwóch nogach. Kiedy Pan je zauważył?
- – Biegnąc kiedyś za tramwajem, coś mnie ściągnęło w dół i powaliło na ziemię. Obejrzałem się i proszę sobie wyobrazić, zaplątane w taśmy od wykopów leżały sobie za mną dwie nogi.
- – Zaskoczyło to Pana?
- – Zdecydowanie, jeszcze bardziej, gdy się okazało, że te nogi są ze mną połączone, można rzecz, że wrastają mi w –
- – Tak, rzeczywiście, to bardzo nietypowe! Ale proszę powiedzieć, zdążył Pan na tramwaj?
- – No nie…
- – Czyli nogi nie pomogły?
- – Nogi? Nie, nie miałem drobnych na bilet.
- – A w zwykłe dzień, czy nogi są Panu w czymś pomocne? Czy można określić je jako siłę napędową Pana życia? Bo od tamtego dnia, Pana życie się zmieniło?
- – Oj tak, zmieniło. Już wtedy na ulicy ludzie wskazywali mnie palcami w niemym zachwycie. Po godzinie zadzwoniono do mnie z telewizji i umówiono mnie na kilka wywiadów.
- – Nie odmówił Pan oczywiście i poszedł do studia?
- – Nie. Przyjechali po mnie limuzyną.
- – Czy gdy już świat ujrzał Pana, jakie były reakcje?
- – Różne. Wielu nie chciało uwierzyć w to co widziało, dlatego program w studio musieliśmy powtórzyć. Gapiów wpuszczono tylu, że kamerzysta nie miał jak wejść z kamerą. Każdy chciał dotknąć moich nóg. Było to cokolwiek krępujące.
- – Ale przekonał ich Pan, że nie jest wytworem nowoczesnych sztuczek telewizyjnych?
- – Tak, myślę, że ludzie się do mnie przekonali. Może nie wszyscy za pierwszym razem, wielu odwiedzało mnie potem w domu. Miałem mnóstwo telefon, w tym dwa zza granicy. Mam podpisany kontrakt na reklamę wrotek. Dużo się dzieje, dużo.
- – Czy uważa Pan, że Pana nogi stały się dominującym tematem w wielu domach?
- – Ludzie mówią, że tak. Że dużo więcej ze sobą teraz rozmawiają, wymieniają się opiniami, doświadczeniem. Temat pojawienia się moich nóg bardzo rozluźnił granice międzynarodowe i uprzedzenia. Ludzie po prostu nigdy wcześniej nie wiedzieli, że można inaczej – o tak jak ja, na nogach.
- – Czuje się Pan rewolucjonistą?
- – A nie, to raczej nie, za słaby wzrok już mam.
- – Dziękuję Panu serdecznie, moim i państwa gościem był pan Mirek! Do zobaczenia!
- – Do widzenia.
———————————————————————————————-
Powyższy wywiad w luźnej formie i sensem nawiązuje do pojawiających się ostatnio coraz częściej huraoptymistycznych tekstów, popełnianych przez świeżych lub starszych użytkowników systemu Linux, a opiewających jego piękno – systemu. Opiewających jednak w sposób budzący nieraz zażenowanie, chęć ucieczki i odruchy biologiczne. Bo gdy czyta się po raz kolejny natchnione epopeje, co w Linuksie i z Linuksem można zrobić, a dlaczego gdzie indziej nie, dlaczego należy się przeciwstawiać Imperium Zła, dlaczego wszyscy powinni używać Linuksa, a nie używają (głupcy!) itp., to aż się chce wstać od komputera. Nie tyle przez treści, bo niekiedy określają realia, ale sposób w jaki to wszystko jest napisane, wydają się być nieraz sfrustrowaną ironią wypluwaną w twarz czytelnika.
Proszę państwa, marketing tak, ale na poziomie i rzeczowy.
Trochę toporowo wyszło 😉
No fakt, ciekawe, że na moim starym sempronie wszystko to jakoś kulawo chodzi. Ciekawe – prawda. I co z tego, że można wszystko… kto o tym mówi? Goście dla których nowoczesne Duo, Quadro, Sexto czy jak tam, to tyle co dla mnie bułka w MCDonaldzie? A przecież mój sprzęt nie jest tak stary. Wszystko to jakieś ciężkie się robi. Przyjdzie czas gdy ixsy będą wżyły 1GB i wszystkim będzie to pasowało. Ciężkie od pudru. A mnie kiedyś pociągała pingwinia lekkość.
Witam!
Czy można liczyć na wpis opisujący stawianie serwera www na ubuntu/debianie oraz jego konfigurację od A do Z?
A spróbuj się przeciwstawić takim linuksowym “specom od marketingu”… Nic nie dociera… 😉