Nie cierpię zakupów
Cholera, cztery godziny na nogach i łażenia po markecie ( Real – akurat tam bony można było zrealizować ) i kupiłem SOBIE budyń taki większy i … Tyle.
Żadnych filmów na DVD ( albo jakieś badziewia, albo zubożone packi, albo tylko z napisami, albo obraz 4:3 ), żadnego cedeka z muzyką ( same kompilacje – fajni wykonawcy, ale praktycznie mało co oficjalnych płyt ), żadnej książki ( interwencji sił wyższych gdy już jedną dorwałem ). Do ciemnej strony z takimi zakupami. Ale jedno jest pocieszające. Chory i brzydki rytuał świątecznych zakupów mam odbębniony.
Ja niestety wiem, że ten “rytuał’ mam jeszcze przed sobą, a nie wypada mi się z niego wykręcać, bo przecież takie rzeczy tak już nam weszły w krew, że świąt w zasadzie bez tego nie widzimy i nie mogę rodziców, których z resztą już i tak widzę raz na ruski rok, zostawić na lodzie samych z zakupami. Także jeszcze wszystko przede mną i już się boję właśnie tego wielogodzinnego łażenia za w zasadzie nie wiadomo czym.
to farciarz jestes, ze to juz za soba masz.
jedyna nadzieja dla mnie to to, ze niektore sklepy sa calodobowe, a w nocy jest malo klientow i przynajmniej mozna spokojnie rytual odbebnic…