Nikon D40

W dobie galopującej miniaturyzacji za parę lat cyfrowe zdjęcia ludzie będą wykonywać główką od szpilki. A profesjonaliści i ambitni amatorzy będą kłapać lustrem schowanym w pudełko zapałek.
Taka refleksja się nasuwa po ostatnich ruchach niektórych producentów lustrzanek cyfrowych. Bo o ile miniaturyzacja zwykłych cyfrówek nikogo nie dziwi, to osoby zaznajomione z tematem krzywo patrzą na zmniejszanie lustrzanek.
A oto bohater, nowy Nikon D40 :
Nikon D40

Aparat sprawia wrażenie zrobionego po to, aby za niewielkie pieniądze niedzielni turyści mogli się przespacerować miastem z marką Nikon na szyi. Mała matryca ( 6.1 Mp ), brak systemu usuwania kurzu, brak LV. W zasadzie jedyne dobre co się rzuca w oczy, to cena tego sprzętu. Przykładowe zdjęcia też jakieś takie mało trafiające do przekonania.

No ale marketing zrobi swoje.
 

6 komentarzy

  1. Dziwny sposob numeracji. Najpierw wydali D50, potem D70 a na koncu D40 ?
    Jakis czas temu zastanawialem sie, co kupic – w koncu wybralem Canona 350D. Aparat tez jest dosc maly, ale jak na moje rece, dosc wygodny. Podejrzewam ze to D40 trzebaby wziac w slepie do reki i chwile sie pobawic zeby sprawdzic, czy faktycznie jest za maly.
    Wracajac jeszcze do Canona 350D, jest na tyle maly i lekki, ze z wkreconym metalowym obiektywem po prostu sie przewraca (co zaleta nie jest;). Przez to zapomniec mozna o zdjeciach typu “aparat stojacy na murku” i do dluzszego naswietlania konieczny jest statyw (a o nim mozna czasem zapomniec przy pakowaniu plecaka;)

  2. D40, bo ten model mimo wszystko to krok wstecz od modelu D50.

    A przewracanie się aparatów z obiektywem – to chyba dobrze świadczy o obiektywie, gdyby był cały z plastiku i aparat trzymałby pion, to należałoby się smucić 🙂

    Trzeba pomyśleć o podpórce pod obiektyw, lub miniaturowy statywik do stawiania na murkach. Takie wersje kieszonkowe do zdjęć makro można za parę groszy kupić.

    Inna sprawa, że podczas klapnięcia lustrem przy niestabilnej podpórce, lub statywie, efekt na zdjęciu nie będzie nas zadowalał. Dlatego chwała wam konstruktorzy mojego E500 za anti-shock ( co nie jest tym, czym mogłoby być z nazwy 🙂 )

  3. Prawda jest taka, że za cenę D50 można kupić używane D100 w niezłym stanie, a pewnie za D40 można kupić stare D70. Pieniądze te same, a aparat dwie klasy wyżej.

  4. Czy 6MP to mało? Uważam, że w przypadku amatorskiego sprzetu nawet za dużo. Ludzie gonią za ilościa pixeli i krotnością zooma, a potem jeśli już coś z tego ląduje na papierze to maksymalnie w formacie 10×15. Potem dochodzi do takich kuriozów, że małpka ma matryce 12MP – i wszystko byłoby fajnie, tylko wielkość plików z tej matrycy po prostu musi być ogromna, więc co robi przeciętny użyszkodnik? Nie, nie kupuje 4GB karty (bo za droga) tylko ustawia jakość na największe pakowanie jpg i zmniejsza wymiarypliku – efekt wiadomy. Ale może się pochwalić cyfra 12 na obudowie.
    W lustrach – zależy – z jednej strony do studio fotograficznego duża matryca jest potrzebna. Tam rozmiar pliku nie ma znaczenia, można w każdej chwili zrucić na dysk, za to jakość tak. Ale jeśli sprzęt jest wykorzystywany w reporterce, wtedy duża matryca jest przeszkodą – raz, że zdjęcia robi się seriami, a wtedy zapis na karte trwa o wiele dłużej i jest ryzyko, że nawet bufor nie pomoże. Zdjęcia wysyłane są do redakcji natychmiast, przeważnie przy użyciu sieci GSM, która do najszybszych nie należy. Poza tym do gazety nie potrzeba fotek w super rozdzielczości, z której można wyciągnąć obraz na papierze 1,5×2 metry bo i tak pójdą do druku w wymiarze 300x200px (czy cos koło tego).
    Kwestię zooma pominę – bo D40 mimo wszystko to lustro, za to należałoby wspomnieć, że korpus ten w ramach odchudzania wagi (i ceny) ma być pozbawiony silnika AF, więc nie podepnie się pod niego żadnego szkła bez silnika.
    Trochę się rozpisałem – sorry :]

  5. @pawouek
    To wszystko prawda co napisałeś. Pogoń za megapixelami na obudowie to najlepszy chwyt marketingowy w dziedzinie fotografii. Ktoś nawet kiedyś robił ‘test’ na grupie osób – do wyboru miały aparat 6MPx + obiektyw wykorzystujący doskonale możliwości tej matrycy, a drugi 10MPx i obiektyw kitowy, na siłę dołożony do kompletu. Pierwsza maszynka 2000 zł, druga 2500 zł. I co się okazało ? Grupa wybrała drugą opcję – bo więcej megapixeli zrobiło swoje, kupujący-amator ( żółtodziób ) nie będzie się rozwodził na obiektywem i możliwościami, tylko który aparat ma więcej cyferek na obudowie.

    Dlatego D40 to budżetówka skierowana do amatorów mających świadomość o różnicy między małpką a lustrzanką i którym ślinka cieknie na widok znaczka markowego Nikon.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Post comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.