Glimpse 0.1.0 który nie obraża jak GIMP
W zasadzie… To miałem objąć zmową milczenia projekt Glimpse. Ot, gołowąsym młodzieńcom uwidziało się, że nazwa edytora GIMP ma bezpardonowe konotacje z obraźliwym językiem ulic zachodnich rubieży Europy. Ale stało się, twórcy Glimpse wydali pierwszą wersję swojej poprawionej i poprawnej społecznie wersji edytora.
Dla tych którzy ze zdumienia nie nadążają za tym kto i kogo obraża. Ostatni raz z terminem gimp spotkali się uważni fani Pulp Fiction (1994). Potem nawet natywni rozmówcy stwierdzają, że termin gimp jest cokolwiek przestarzały i wyszedł z użycia. Coś jakby u nas wyjść na ulicę i zacząć nawoływać „Mścisławie, marazm tobie i niepogoda”. Ale jednak. Skrót GIMP (GNU Image Manipulation Program) padł ofiarą nowomowy i poprawności politycznej. Na dodatek nie tylko jednej poprawności. Aż trudno wybrać, kogo tak naprawę twórcy GIMPa zechcieli obrazić. Tak, czy owak, deweloperzy Glimpse też poczuli się zniesmaczeni tym bezwiednym uwłaczaniu osobom niepełnosprawny, niewolnikom seksualnym i innym indywiduum pobieżnie podciąganym pod termin gimp. I tak narodził się Glimpse.
Glimpse to nic innego jak GIMP tylko pod inną nazwą. Tak, powtórzę to jeszcze raz – inną nazwą. GIMP jako produkt stanął w poprzek z obowiązującą nomenklaturą. Ale Glimpse jest już w porządku, nawet jeśli to tylko kopia (fork) wspomnianego projektu. Nikt nie poczuje się urażony. No może poza osobami, które będą oczekiwały najświeższego wydania GIMPa pod nową nazwą. Niestety, ale Glimpse to fork GIMPa w wersji 2.10.12 (a nie najnowszego 2.10.14).
Glimpse 0.1.0 jest dostępny w przeróżnych formatach, ale przede wszystkim w paczce flatpak. Co wnosi do tego znaliśmy do tej pory? Bądźmy uczciwie i bezgranicznie szczerzy – jedynie poprawki w interfejsie i niektórych niuansach. Nic ponad to i nic z tego, czego oczekiwali pasjonaci – np. pełnej obsługi CMYK w sztandarowym edytorze graficznym dla Linuksa.
Powyższe wbrew pewnej dawce ironii jednak w pełni dostrzega i docenia powstanie forka GIMPa. Nawet jeśli na obecnym etapie dotyczy on jedynie kwestii związanych z nazwą.
Nikt nie będzie traktować poważnie społeczności open source w kontekście desktopu, jeśli będzie odwalać takie numery.
Wiesz, to nie tylko jest problem, czy przywara OS. Przypomnij sobie co było z Nissanem Pajero w krajach hiszpańskojęzycznych. Nikt Nissana (przynajmniej jednak z tego powodu) nie przestał traktować poważnie.
Inna sprawa, że inicjatywa sensu wielkiego nie ma. I tak wszyscy będą wiedzieć co to GIMP, a o Glimpse (kurcze, może w jakimś języku, dialekcie itd., też to coś znaczy) raczej szybko zapomnimy.
Popraw literówki, bo strasznie w oczy bolą.
Racja, dzięki za uwagę.
Kilka osób przejawiających lekko dziwne zachowania niewiele znaczy i w żaden sposób na postrzeganie całej społeczności wpływu mieć nie może. Różni już rewolucjoniści byli i w zdecydowanej większości forki powstałe z irracjonalnych pobudek albo są gorsze od aktualnych wersji pierwowzoru albo już ich nie ma lub po cichu dogorywają.
Osobiście wolałbym aby użytkownicy linuksa zaczęli być poważniej traktowani w kwestii softu komercyjnego, bo tam gdzie oferta open source nie domaga to jest cieniutko. Dzisiaj się złamałem i kupiłem promocyjną Xarę Designer Pro X (Magix) za śmieszne 529 zł. Gdyby ten soft był na pingwina to dałbym 2x tyle bez mrugnięcia okiem. O sofcie zamkniętym, ale dostępnym bezpłatnie dla okienek to nawet szkoda wspominać, bo można się w chwili słabości wręcz załamać.
Użytkownicy Linuxa musieliby stanowić liczący się odsetek, aby większość producentów komercyjnego oprogramowania w ogóle tę platformę zauważyła. A na to szansa jest… mała, będę uprzejmy.
Linux ma swoje zalety i istnieje dla niego naprawdę wiele zastosowań, ale desktop dla nie-informatyka nie jest jednym z nich. To, że przy odrobinie pracy, nauki i szczęścia da się go używać w tym charakterze. to zdecydowanie za mało.
“I tak wszyscy będą wiedzieć co to GIMP, a o Glimpse (kurcze, może w jakimś języku, dialekcie itd., też to coś znaczy) raczej szybko zapomnimy. ”
Chyba że twórcy wykażą się inicjatywą “techniczną” i Glimpse będzie stanie się pełnoprawnym projektem, a nie tylko forkiem GIMP-a z nazwą zmienioną wyłącznie przez czyjeś idiotyczne skojarzenia (Żeby nie było, zdaję sobie sprawę. że słowo gimp może istnieć i mieć nieprzyjemne znaczenie. Ale GIMP to skrót od GNU Image Manipulation Program, i samo w sobie to wyłącznie skrót od nazwy).
Planowałem kupić sobie koszulkę z logiem GIMPa, ale teraz chyba sobie odpuszczę, jeszcze ktoś zacznie mnie ganaić z pejczem po mieście.
Ano, jeżeli Glimps faktycznie będzie lepszy, to może coś uwalczy. Choć wiele różnorakich forków było i często kończyły marnie.
Może tak, a może nie. Jeśli kogoś mocno nie trzyma przeszłość to dzisiaj mamy np. appimage. Bricsys podobno myśli nad jakąś uniwersalną paczką dla Shape’a.
“A czy binarka linuksowa z 2003 roku ruszyłaby na nowym Ubuntu?”
Technicznie owszem, bo nie ma ku temu przeciwskazań. Linuksowy kernel ma zagwarantowaną stabilność ABI userlandu (czyli aplikacji). Glibc, X11 czy OpenGL też są wstecznie kompatybilne. Praktycznie problem jest w samej dystrybucji softu na Linuksa. Sam Linux nie ma stabilnego runtime wyższego poziomu na którym można by się oprzeć (bo nikt nie będzie pisał aplikacji w czystym API X11 czy OpenGL), a same aplikacje (pomijając kontenery) są dostarczane bez niczego i polegają na tym, co jest w systemie. Dlatego uruchomienie starej aplikacji to też poszukanie jej zależności. Chyba, że była dostarczana razem z nimi lub linkowana statycznie (wtedy wszystko co potrzebne jest w binarce), ale to rzadkość. Może kontenery to poprawią, gdyż ich celem jest dostarczanie aplikacji razem z zależnościami.
Nie mniej jednak jak są zależności to i da się uruchomić dany soft. Na YT (nie wiem czy można link wrzucać, ale łatwo znaleźć) jak ktoś uruchamia Corel WordPerfect 8.0 (z 1998 roku) na Ubuntu 12.04 z 2012. Sam zresztą nie dawno na świeżym Linuksie (openSUSE Tumbleweed) uruchomiłem binarkę z 2005 roku (wierząc dacie pliku), program pisany jeszcze w Qt3. Było to dość proste bo ku mojemu zaskoczeniu, openSUSE jeszcze ma w repozytorium Qt3 i wystarczyło go tylko doinstalować i aplikacja ruszyła jak gdyby nigdy nic.
Ha, linuksowego WP (nie chodzi mi o tę wersję, która była de facto wersją windowsową z dodanym wine) jeszcze właśnie w tamtych okolicach udało mi się uruchomić. Potem już jednakże nie było tak różowo i zawsze wołało o jakąś bibliotekę w innej wersji.
Jeśli zaś chodzi o Qt3, to przynajmniej tam, gdzie istnieje Qt5 oraz miałoby istnieć Qt3 kompilowane wg upstreamowych zasad nie da się pogodzić razem na jednym systemie. Ciekaw jestem natomiast jak z bibliotekami TQt3 (od Trinity) oraz, czy one mogą bezproblemowo koegzystować z Qt5.
Jak na razie, to owa “odrobina” to jest głównie czyszczenie kodu z informacji nt. źródła pochodzenia (przynajmniej tej, która widoczna jest użytkownikowi). Jakiegoś wkładu, który zmieniałby możliwości, funkcjonalność oryginalnego GIMPa – raczej nie widać.
Zupełnie nie o to chodziło:
To fakt, brakuje komercyjnego softu. Kiedyś Xara Extream była dla Linuksa, ale ją porzucili.
Zastanawia mnie tylko jak wyglądałaby “żywotność” takiego produktu. Np. Office 2003 dale działa nawet na Windows 10. A czy binarka linuksowa z 2003 roku ruszyłaby na nowym Ubuntu?
Zgadzam się za wyjątkiem tej “odrobiny”, bo bywa, że to jest naprawdę konkretna wartość.
Binarka? Sporo zależy od tego jak została skompilowana. W niektórych przypadkach zatem tak, w innych nie. Problem nb. istniał również na Windows z niektórymi programami.
Jeśli są źródła, to być może uda się ją jeszcze skompilować na nowym systemie lub przynajmniej spróbować sforkować i doprowadzić do takiej możliwości.
Jeśli program jest zamknięty, wadliwie skompilowany (w dużej mierze te własnościowe, pochodzące od “wielkich”, programy mają w tej materii spore “niedoskonałości”), to prawdopodobieństwo uruchomienia zbliża się do zera.
W wypadku xary były przymiarki do stworzenia linuxowego portu. Xara lx byla jeszcze jakis czas temudostepna w repozytoriach dwbiana i ubuntu.
No bez przesady. To Windowsa też nikt nie traktuje poważnie, bo w sieci jest dostępny Windows MX by Occonel?
Coś koledzy (czy i koleżanki?) są za bardzo przejęci walką z wyimaginowaną poprawnoscią polityczna żeby zobaczyć że dzięki zmianie nazwy łatwiej to będzie np w szkole zainstalować, może jako nie-najtiw kolegom to nie przeszkadza ale nie każdy rodzic bylby zadowolony z używania w szkole oprogramowania o nazwie ‘kurdupel’
„Mścisławie, marazm tobie i niepogoda” – to uczucie, kiedy monotonię cichego korposzmeru przerywa wariacki rechot szefa, błądzącego po linkach Przystajnika…