Ormr Beta zjada Photoshopa
Społeczność linuksowych fotografów i grafików od lat jest ślepo wpatrzona w doskonały poniekąd edytor graficzny GIMP. Niestety, wiele jego aspektów oraz ociężały rozwój stwarzają mu tyle samo wrogów, co inne cechy zwolenników. Jednak nie jesteśmy skazani tylko na ten edytor – powstało wiele wspaniałych programów umilających wywoływanie i obróbkę zdjęć RAW (Darktable, Rawtherapee, Photivo, Lightzone, Aftershot Pro), ułatwiających pracę rysownikom (MyPaint, Krita) i tylko obszar cyfrowego retuszu obrazu wciąż jest tematem tabu i rezerwatem, gdzie nadal króluje GIMP. Lecz i to się zmienia, tym razem za sprawą komercyjnych programów. Niedawno mieliśmy premierę świetnie rozwijanego i wielofunkcyjnego Pixeluvo, a teraz otrzymujemy do rąk testową wersję edytora Ormr.
„Ormr zjada Photoshopa na śniadanie” – takim sloganem twórcy starają się zachęcić użytkowników do przetestowania ich dzieła oraz wsparcia jego rozwoju. Jednak zdają sobie doskonale sprawę z tego, że na obecnym etapie to jest tylko żartobliwy slogan, a Ormr musi przejść jeszcze długą drogę rozwoju, by zaczęto mówić o nim poważnie na salonach. Nie oznacza to tego, że Ormr jest jakąś niefunkcjonalną makietą – sporo rzeczy działa, ogólny zamysł też się sprawdza w działaniu. A zamysł jest słuszny – stworzyć niedestrukcyjny edytor, gdzie wszystkie operacje, filtry, itp. są przetrzymywane jak „warstwy”, którym w każdej chwili można zmienić parametry, bez konieczności cofania się ileś operacji w całym ciągu edycji. Brzmi to nieźle i znajomo, bo podobnie zachowuje się Pixeluvo, Photoflow no i oczywiście większość (wszystkie?) edytory RAW. Od biedy podobny styl pracy można wdrożyć w GIMPie. Na tym jednak nie koniec innowacyjność Ormr, gdyż w podstawowych cechach programu wymienia się takie zalety jak:
- wspomniana niedestrukcyjna edycja,
- obsługa obiektów wektorowych,
- 16bitowa precyzja obróbki
- grupowanie warstw,
- zoptymalizowana edycja dużych plików,
- obsługa tabletów,
- importer plików Photoshopa.
Oczywiście to nie wszystko, bo oprócz tego do dyspozycji mamy cały zestaw typowych narzędzi służących obróbce grafiki i retuszowi – poziomy, krzywe, przenikanie warstw, maski, wczytywanie plików RAW (niestety, póki co mocno uproszczone) i tak dalej. Na uwagę zasługuje rzecz jasna styl zapisu efektów wdrożonych w konkretnej warstwie, możliwość ich edycji i innych machinacji.
Ormr z pewnością wart jest przetestowania, szczególnie, że wersja beta jest dostępna dla każdego, kto o nią poprosi (a w zasadzie o klucz do niej). Można mieć zastrzeżenie co do interfejsu – szczególnie dziwią ogromne paski przesuwania (ukłon w stronę wersji na tablety?) i nieco „zagracona” przestrzeń pracy. Równie nieciekawie wygląda najbardziej interesująca mnie funkcja – a mianowicie edycja plików RAW – w tej kwestii o wiele lepiej radzi sobie Pixeluvo (z edytorów wielofunkcyjnych). Po macoszemu (póki co) został też potraktowany instalator programu w wersji linuksowej, gdyż jest to skrypt .sh, który należy uruchomić z prawami roota. Mało tego, by uruchomić następnie Ormr, należy podać ścieżkę do binarki – /opt/ormr/Ormr. Na pewno za jakiś czas doczekamy się pliku .desktop i pozycji w menu oraz unormowanego sposobu instalacji, jeżeli nie za pomocą paczki, to jakiegoś klikalnego instalatora.
Czy Ormr jest obecnie wart kwoty $49.99 za dożywotnią licencję? Jak najbardziej, jeżeli ktoś pokłada w tym projekcie nadzieje i wiąże z nim swoje przyszłe losy podczas retuszu i obróbki grafiki. A już na pewno warto trzymać na oku jego rozwój.
Multum opcji kosztem stabilności, nie udało mi się załadować ani jednego zdjęcia, program wysypuje się. Gdy utworzyłem nowy obrazek znów zawiecha po kilku maźnięciach pędzlem. Jeszcze dłuuugo nie wyjdzie z fazy beta, przynajmniej nie powinien. Do tego beznadziejny GUI, połowa przestrzeni użytkowej jest zmarnowana na gigantyczne ikonki, przyciski i paski przewijania. IMO w tej chwili nie wart swojej ceny, jak wyjdzie kiedyś wersja stabilna przetestuję jeszcze raz.
PS. Licencja na program jest dożywotnia, ale aktualizacje i support tylko na rok a przy tej ilości błędów aktualizacje to nie opcja, to mus.
Dzięki za opinię, czekałem właśnie na reckę kogoś z użytkujących
Jeśli szukasz dobrego i taniego foto-edytora to sprawdź Pixeluvo. Mam go od kilku miesięcy i przez ten czas wysypał mi się 1 raz gdy próbowałem otworzyć kilkanaście dużych zdjęć jednocześnie. Poza tym jest mega-szybki i mega-stabilny. Trochę funkcji jeszcze mu brakuje ale cały czas się rozwija, nieco powoli ale konsekwentnie. No i autor słucha swoich klientów i często dodaje opcje o które się prosi (o ile są sensowne ;))
Potwierdzam program sypie się jak sieczka na Mincie – niestety nie udało mi się otworzyć żadnego pliku, i podobne objawy z tworzeniem nowego – 2 ruchy narzędziem (dowolnym) i wywala się. Zgłosiłem to i widzę, że sporo osób zgłasza więc jest szansa na szybka poprawkę. Póki co to Pixeluvo go wyprzeda dość znacznie. Ale poczekamy na nowe wersje wówczas się oceni.
Pod “windą” działa ok. tylko nie chce wyświetlać DNG z Pentax K-50.
Jpg ładuje bez problemów 😉