Nieznajowa w wakacyjnej reminiscencji
Spraw różnorakiej wagi spowodowały, że niemal całkowicie przegapiłem ‘złotą’ jesień, która miała parę dni godnych spojrzenia na nie przez obiektyw. ‘Co ma wisieć, to jeszcze zdążę sfotografować’ – pomyślałem, jednocześnie wracając do starszego materiału jeszcze z okolic wakacji.
Tatrami nie będę nikogo zanudzał, bo większość tam była, ale początkiem września przedreptaliśmy szlak Czarne – > Nieznajowa -> Wołowiec -> Czarne. Głównym punktem programu była tutaj Nieznajowa, o której wielu już pisało, wielu wspominało, a jeszcze więcej osób odwiedziło. Oprócz mnie. Bo mimo, że włóczyłem się po okolicznych traktach, do Nieznajowej jakoś nigdy nie miałem okazji. Pewnie z racji tego, że wszyscy o niej mówili/pisali.
Sama trasa nie jest męcząca, brak tu ostrych podejść, jedynym utrudnieniem w porze mokrej mogą być liczne zakrętasy Wisłoki i Zawoi, które z braku mostów przychodzi nam pokonywać w bród. Po drodze atrakcje – a to zdziczałe sady, a to ledwo widoczne miejsca po domostwach, zarośnięty cmentarz przy resztkach kamiennych fundamentów cerkwi w Nieznajowej, liczne przydrożne krzyże. I jednak, to czego się obawiałem, a co jest dla tego miejsca ceną ‘sławy’ – spora liczba turystów i liczne samochody, które się pozjeżdżały nie wiadomo skąd. Z ciekawostek przyuważyłem mocno postępujący remont kapliczki przy drodze Wołowiec-Nieznajowa (ponoć kapliczka została już ukończona i nawet 14stego października wyświęcona).
Cóż, miejsce jak większość w tych okolicach. Zachowujące sporą nutkę tajemniczości, rodzące w głowie mnóstwo pytań, przywołujące obrazy sprzed lat. Ciekawe, kiedy pojawią się na tu na nowo ‘osadnicy’, asfalt i wszelkie inne udogodnienia naszej leniwej cywilizacji. Oby jak najpóźniej.
Nagrobek na cmentarzu w Nieznajowej
“Patrzcie, turysty po paciorki przyszli”
No a teraz to pozostaje mi upolować do kolekcji jakieś klimatycznej jesienne mgły…
Zdjęcie z krowami rządzi… 😀
Byłem tam jakieś…4 lata…łza w oku się zakręciła…cudne foty