2112
Akurat trafił się dziś dzień, kiedy nieskrępowanie mogę poddać się dobroczynnemu wpływowi decybeli na organy wewnętrzne. I już trzeci raz leci Rush ze swoim flagowym ‘2112’ (1976). I po raz trzeci, wciąż nie mogę się nacieszyć tymi dźwiękami i inwencją artystów. Pewnie przesłucham i czwarty raz ten krążek. Bo rzecz jest kreatywna i za każdym razem odkrywa przed słuchaczem jakiś smaczek.
Płyta ‘2112’ nie jest może najbardziej progresywną z dorobku zespołu. Można powiedzieć, że poszli w komercję. Połączyli progrock z cięższym hardrock’iem, by nie stracić klientów-miłośników tego i tego. Ale gdyby dzisiaj grano taką komercję, to zacząłbym dawać na tacę. Główny klimat płyty tworzy 20sto-minutowy ‘2112 Overture’, podzielony na siedem różnorodnych instrumentalnie ‘podrozdziałów’. Ambitne i fantastycznie zaaranżowane mocne granie, przeplata się z nostalgią i marzeniami ukrytymi w tekstach. A teksty tworzą przed nami futurystyczną wizji świata, w którym wszystko zostało ułożone przez prawa i nakazy Federacji, decydującej za ludzi co jest dla nich słuszne i właściwe.
We’ve taken care of everything
The words you hear the songs you sing
The pictures that give pleasure to your eyes
It’s one for all and all for one
We work together common sons
Never need to wonder how or why
Można utonąć w tym klimacie, bez dwóch zdań. A panowie z Rush bez zahamowań grają dalej i udowadniają, że w tych latach byli (są) jednymi z tworzących najsprawniej i najswobodniej karkołomne parady riff’ów i dźwięków. Płyta ‘2112’ broni się po latach, w moim odczuciu, bez problemów. W zasadzie, nie jestem w stanie wskazać słabego kawałka na tym krążku. No po prostu nie mogę.
A w trakcie tego pisania przed moimi oczami ponownie zaczęła się przewijać opowieść o świecie opanowany przez dyktujących jak żyć i myśleć… Dobrze, że to opowieść z happy end’em.
[youtube Z6zZ3c4p62E]