Maverick w stanie spoczynku
Zgodnie z odwiecznym osiemnastomiesięcznym cyklem, Ubuntu 10.10 Maverick Meerkat w dniu 10 kwietnia 2012 roku osiągnie wiek emerytalny. Od tego dnia dla tej wersji Ubuntu nie będą się już pojawiały uaktualnienia bezpieczeństwa jak i pakietów.To doskonała i nieco przymusowa motywacja do aktualizacji systemu na nowsze wydanie Ubuntu 11.04 (wspierane do 10.2012), lub od razu do zaplanowanego na kwiecień Ubuntu 12.04 LTS. Czy aktualizacja to zło konieczne? Dla wielu zwykłych użytkowników zapewne tak. Jeżeli w pracy na komputerze używają dwóch, trzech aplikacji i nieszczególnie zwracają uwagę na ich wersje, to przypuszczalnie w momencie zaprzestania wsparcia 10.10 i tak nie odczują dyskomfortu. Inni zawsze mogą poprosić swojego rodzinnego/lokalnego fachowca od Linuksa, aby móc cieszyć się aktualnym oprogramowaniem, zwiększonym bezpieczeństwem, większą bazą obsługiwanego sprzętu, oraz wydajnością systemu. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt wiekopomnej zmiany, jakiej doświadczymy przesiadając się z 10.10 opartego na GNOME 2.30 do nowoczesnego, acz nieco sterylnego w ustawieniach Unity/GNOME 3, na którym zbudowane jest Ubuntu 11.04/11.10/12.04. To też dobry moment dla wszelkich samowystarczalnych i rodzinnych fachowców, by zrewidować swoje poglądy i przyzwyczajenia w stosunku do XFCE (jeżeli Unity/GNOME 3 to zbyt traumatyczne uderzenie przepychu), czy wręcz przychylny rzut oka na poboczne klony Ubuntu, jak choćby Mint 12 i rozwijany w jego ramach Cinnamon.Opis, jak w miarę bezboleśnie podnieść wersję z 10.10 do 11.04 znajdziemy na oficjalnej stronie. Choć w wielu przypadkach i tak najlepiej sprawdzi się instalacja na świeżo (najbardziej komfortowe rozwiązanie, jeżeli mamy oddzielną partycję /home) – a w przypadku wersji 12.04 byłoby to wręcz wskazane.Na pożegnanie Ubuntu 10.10 mogę zaś powiedzieć, że dla mnie to było bardzo udane wydanie. Nie miałem większych problemów z jego instalacją na przeróżnych konfiguracjach sprzętowych, choć w niektórych momentach archaizm niektórych rozwiązań w GNOME 2.30 był już odczuwalny.
11.04 miało jeszcze GTK2 oraz tryb Ubuntu Classic, czyli stare Gnome 2.30 😉
Faktycznie, umknęło to mojej uwadze – akurat wydanie 11.04 sobie przeskoczyłem, 10.10 mi za dobrze działało 🙂
A ja właśnie podziękowałem Ubuntu z jego Unity i wrzuciłem Minta na pena (dokładnie wydanie 12 DVD z MATEm na pokładzie). Na razie działa bez zarzutu (bardzo płynnie!), ale to już podejście nr 2 – za pierwszym razem po jednej z aktualizacji padło połączenie z netem. WiFi łączyło, ale dalej martwy indianin.
Za chwilę biorę się za repo z gimpem i innymi foto-cudakami 😉
Ahhh, dobre czasy mijają… Ja ciągle siedzę na 10.10. Po wielu próbach, po prostu wróciłem i zostałem przy nim…
Teraz planowałem się przerzucić na Kubuntu, ale skoro Canonical przestał finansować ten projekt, nie wiem jak będzie z pracami nad KDE – mam nadzieję że dobrze…
Ja mam dobre doświadczenia z klonem Mavericka pod postacią Minta 10. O wiele lepsze niż z 11 i 12. Szkoda że wsparcie się kończy trzeba będzie znaleźć coś nowego i stabilnego.