Polarr 2.0a i RAWy – nieRAWy
Witajcie w nowych czasach – czy tego chcecie, czy nie, to nawet internet jest już online. Nie inaczej jest z coraz większą ilością programów mobilnych, które niezależnie od posiadanego systemu operacyjnego do swojego działania wymagają przeglądarki internetowej, wspomnianego internetu i użytkownika przed monitorem. Może się to podobać, może budzić zgorszenie i burzyć doczesny porządek świata, ale postępu nie zatrzymamy. Możemy jednak skorzystać z tego, co oferują rozwiązania „przeglądarkowe”, szczególnie gdy stanowią uzupełnienie kulawej niekiedy oferty programowej dla Linuksa. Obróbka zdjęć (zdjęć, nie grafiki)? Proszę bardzo, oto Polarr 2.0a.
.Polarr zadebiutował już jakiś czas temu i stosunkowo szybko dotarł do ostatecznej wersji 1.0, a po pewnym czasie objawił się w postaci nowego wcielenia o numerze 2.0 póki co jeszcze Alpha. Do czego służy Polarr? Do szeroko pojętego retuszu zdjęć. Nie znajdziemy w nim funkcji malarskich, warstw i innych rozwiązań znanych z większości programów graficznych. Ale otrzymamy do rąk własnych niebagatelne możliwości korekcji ekspozycji, krzywych, kolorów, świateł, cieni, geometrii, kadrowania, kontroli HSL. To oczywiście wspólny mianownik możliwości wersji 1.0 i 2.0 – ta pierwsza potrafi jeszcze wdrożyć lokalną obróbkę, korektę geometrii obiektywu oraz zniekształceń.
Skupmy się jednak na wersji 2.0a, gdyż to ona za jakiś czas stanie się domyślnym wizerunkiem edytora Polarr. Interfejs program, co tu wiele mówić – jasny, czytelny i klarowny. Kilkanaście suwaków, które w oczywisty sposób wpływają na obraz, bez zbędnego zgłębiania się w technikalia. Ucieszy to i zaspokoi potrzeby przeciętnego amatora, a czasem nawet i tych bardziej wymagających (ale o tym będzie za chwilę). Po uruchomieniu to co musimy zrobić, to zaimportować zdjęcie (nie oczekujcie zarządzania kolekcją, Polarr nie służy do tego) – zatem importujemy, lub po prostu przeciągamy z okna menadżera plików. Co dalej? Dalej to już zabawa suwaczkami, lub wybranie jednego z gotowców z lewej strony ekranu. Po uzyskaniu pożądanego efektu, wynik eksportujemy i zapisujemy na dysku. Jak widać, proste rzeczy mogą być proste i bez nadmuchanego przerostu formy nad treścią. Oczywiście w obrębie pewnych możliwości i oczekiwań pewnej grupy użytkowników. Niech nie zwiedzie nas mobilny charakter programu – działa on nad wyraz sprawnie i szybko (choć pamięciożernie). Reakcja na manipulacje suwakami jest niemal natychmiastowa i bardzo mile zaskakuje.
Teraz kwestie nie mniej istotne – co potrafi wczytać i zapisać Polarr. Z punktu widzenia bardziej zaangażowanych fotografów, poza odczytem typowych formatów graficznych jpeg/png/tiff, najciekawsza będzie reklamowana obsługa plików RAW. Tutaj jednak natrafiamy na chwyt marketingowy, gdyż Polarr i owszem – RAWy odczyta, ale… Tylko w celu wydobycia zapisanej w nich miniatury/podglądu jpeg. Obrabiać zatem będziemy zwykły plik jpeg. Być może w wersji finalnej programu to się zmieni, a może posiadane przeze mnie pliki nef i orf były niekompatybilne z Polarrem – czas pokaże. Eksport potrafi zapisać plik w formacie jpeg i z wybraną przez użytkownika jakością – tu jest postęp w stosunku do wersji 1.0. Jednak, ponownie – bardziej zaangażowani amatorzy woleli by widzieć choćby 16bitowy format tiff.
A jak używać Polarra, by nie gorszyć znajomych obrabianiem zdjęć w oknie przeglądarki? Osobiście wykorzystałem Chromium Browser i po uruchomieniu edytora opcję „Więcej narzędzi -> Utwórz skróty aplikacji”. Będziemy mogli wybrać, czy życzymy sobie aktywator na pulpicie czy też w menu. Uruchomiony za jego pomocą (aktywatora) Polarr będzie pozbawiony wszelkich przywar przeglądarki i zyska wygląd typowego programu.
Teraz czas na testy – wersję 2.0a znajdziemy pod tym adresem – możemy jej używać bez rejestrowania się.
Jeżeli ktoś planuje użyć wersji 1.0, to może wspomóc się tym linkiem.