Weźcie moje pieniądze i mnie szpiegujcie

W świetle ostatnich premier, zapowiedzi i prezentacji systemów operacyjnych, jeden element jest szczególnie uderzający. Otóż zarówno w pokazanym niedawno iOS 8, zapowiadanym OS X Yosemite oraz wyczekiwanym przez miliony Windows 10 jako gwóźdź wydania i epokowe rozwiązanie jest wymieniane… Wyszukiwanie przez system treści online. Znacie? Znamy, Ubuntu od wersji 12.10 też miało to w standardzie. Lecz rzecz nie jest w tym, kto od kogo to skopiował, lecz w tym, ile jesteśmy w stanie dopłacić za ewentualną utratę prywatności i rozgłoszenie wszem i wobec naszych preferencji konsumenckich i innych. Ubuntu za swoje wyszukiwanie online bezpośrednio z Dasha zebrało potężne cięgi, a co z innymi systemami?

Ubuntu 14.04 i Dash z wynikami wyszukiwania
To niesamowity chichot historii, ale wszyscy prześmiewcy wytykający rzekomą dziurę w prywatności zaserwowaną przez Ubuntu, sami teraz będą użytkowali podobne rozwiązanie. O ile w Ubuntu jest możliwe wyłączenie przeszukiwania serwisów zewnętrznych wg. frazy wpisanej przez użytkownika, o tyle nic nie wiadomo jak wygląda kontrola nad prywatnością w produktach Apple i Microsoft. Co więcej, Canonical prezentuje dość transparentnie całe proces poszukiwania danych u zewnętrznych dostarczycieli treści. Zapytanie trafia do jednego z serwerów Canonical i z niego już jako ogólne zapytanie bez możliwości określenia użytkownika wędruje dalej. Oczywiście nadal można podejrzewać serwery Canonical o budowanie ew. profilu użytkownika, jednak w przypadku gdy mamy takie wątpliwości, wszystko czego potrzebujemy znajdziemy w Ustawieniach System -> Prywatność i Bezpieczeństwo.

Nie jest wiadome, jak Apple i Microsoft przechowuje lub przesyła informacje wyszukiwane przez użytkowników. Nie jest wiadome, czy te dane będą wykorzystywane do jakichś celów, niemniej jako produkty które trafią do użytkowników za darmo (a darmowy jest i iOS i OS X i pewnie niedługo również Windows 10), będą one oczekiwały czegoś w zamian. Czemu nie miałyby to być wyszukiwane w internecie zainteresowania i potrzeby użytkownika. Dzięki temu handel naszą prywatnością będzie mógł rozkwitnąć z nową siłą i jakością, by nie powiedzieć, że przyćmi wścibskość Google.

Jednak wobec wrzawy jaka podniosła się po ogłoszeniu tego rozwiązania przez Canonical, znaleźć można wiele głosów rozsądnych, które rzeczowo wskazują ew. niebezpieczeństwa takiej metody. Takiej wrzawy w przypadku iOS, OS X i Windows zapewne nie będzie, gdyż profil i świadomość większości użytkowników tych systemów jest zupełnie inna, niż w przypadku użytkowników Ubuntu. Poza tym, przymusowa skala wdrożeń tych systemów pozostawia ogromne możliwości „upolowania” niedoinformowanej ofiary, która beztrosko zapełni bazę danych gigantów swoimi zapytaniami. Niemniej, czy jest w tym coś zdrożonego? Wszak już teraz Google za pomocą swojej wyszukiwarki buduje niezłe profile naszych zainteresowań, by potem podsunąć nam odpowiednie reklamy. Ale wyszukiwarkę Google można zastąpić inną.