Compton – blaski i cienie minimalizmu
Twórcy menadżerów okien i elementów interfejsu to programiści, którym nic po przeźroczystości, cieniach i innych upiększeniach w oknach z kodem źródłowym. Dlatego niewiele w nich fantazji, a zwykli użytkownicy muszą się wspierać projektami zewnętrznymi, jak choćby Compiz. Jednak wiem, jakim kosztem zasobów się to odbywa, oraz jak często twórcy tego typu rozwiązań uderzają w końcu w mur z napisem ‘koniec rozwoju’. W takich momentach rodzi się pytanie, dlatego czy zwykłe cienie i przeźroczystość to tak wiele? W przeszłości odpowiedzią był program xcompmgr, który był kontynuowany w forku xcompmgr-dana, którego następcą i forkiem jest wspomniany Compton. Czyli zwykły i prosty kompozytor obrazu, usuwający wiele błędów xcompmgr (wycieki pamięci), dodając przy tym wiele pożytecznych funkcji (synchronizacja VSYNC, blur, obsługę nowych standardów).
Jak widać na powyższym obrazku, wygląda to dość typowo, niektórzy cierpką zauważą, że na co komu jakiś Compton, skoro zwykły menadżer okien z Xfce takie efekty zapewnia z marszu. Jednak przewaga bądź co bądź minimalistycznego Comptona nad kompozytorem obrazu z Xfce uwydatnia się w ilości opcji, możliwości doprecyzowania co i jak ma być ozdabiane, oraz przede wszystkim – w synchronizacji pionowej (VSYNC). Owa synchronizacja niejednemu użytkownikowi Xfce spędziła już sen z powiek, gdy odtwarzane pliki wideo wyświetlały się ‘przedarte’ na pół, a okna podczas przenoszenia miały ewidentnie poszarpane krawędzie. Poza tym, Compton nadaje się do użytku z niemal dowolnym środowiskiem czy menadżerem okien (nawet Xfwm z Xfce, po wyłączeniu natywnej kompozycji). Np. Tandem LXDE + Openbox nie traci wiele ze swojego zwinnego działania po dołożeniu Comptona (powyższy zrzut). Zatem, gra jest warta świeczki, a przynajmniej wypróbowania, gdyby oszczędny wygląd naszych okien już nas nużył.
Jednak jak wspomniałem, Compton to dość minimalistyczne rozwiązania i w tym minimalizmie zawiera się naga prawda o konfiguracji tego dodatku. Bo uwierzcie lub nie, ale całość konfiguracji należy przeprowadzić uruchamiając Comptona z odpowiednimi parametrami, lub zapisać je wcześniej do pliku tekstowego i Comptona uruchamiać wskazując ten plik konfiguracyjny. Na szczęście można znaleźć w sieci opisy, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Moja metoda była następująca – utworzyłem plik ~/.compton.conf, do niego skopiowałem proponowane przez twórców ustawienia, by następnie je uskutecznić wpisując w terminalu:
compton -c ~/.compton.conf
Wyłączając (ctrl+c) i włączając Comptona, plik i liczbowe parametry modyfikowałem, dopóki efekty nie zadowoliły moich upodobań. W LXDE aby Comptona dołączyć do domyślnej sesji, należy wyedytować:
sudo leafpad /etc/xdg/lxsession/Lubuntu/autostart
… lub:
sudo leafpad /etc/xdg/lxsession/LXDE/autostart
… i dodać na samym końcu pliku:
@compton -c ~/.compton.conf -b
Wszystko już niemal jest oczywiste, tylko – jak i skąd zainstalować tego menadżera kompozycji? Dla dystrybucji opartych/kompatybilnych z Ubuntu 12.04/12.10/13.04 należy wykorzystać dość intensywnie aktualizowane autorskie repozytorium PPA:
sudo add-apt-repository ppa:richardgv/compton
sudo apt-get update
sudo apt-get install compton