Zdjęcia na Javie: FastPhotoTagger
Do prostych czynności najlepiej wykorzystywać proste narzędzia. Nie każdy znajdzie upodobanie w przedzieraniu się przez zorganizowany w kombinat zawiły interfejs upstrzony setkę opcji, przełączników i zakładek. Szczególnie, gdy chcemy sobie po prostu np. otagować zdjęcia. A FastPhotoTagger już z nazwy sugeruje, że potrafi edytować etykiety zdjęć i robi to szybko. I faktycznie, po uruchomieniu widzimy parę ikonek, główną kolumnę z podglądem zdjęć i kolejną z tagami. Program rozpoznaje i wykorzystuje do zmiany metadanych narzędzie ExifTool, a cały proces nadawania tagów to parę kliknięć.
Idąc na skróty – wybieramy folder ze zdjęciami (jpg, png, inne?), zaznaczamy te, którym chcemy zmienić dane EXIF, zmieniamy/dodajemy (prawa kolumna), zapisujemy. Gotowe. Jeżeli jednak będziemy chcieli popracować z programem nieco poważniej, to możemy udać się do ustawień, gdzie odnajdziemy możliwość tworzenia skrótów, odblokowanie do edycji specyficznych tagów, wskazać miejsce przechowywania naszych zdjęć (katalogowanie), opcje podglądu. FastPhotoTagger pozwala na utrzymywanie bazy danych, zawierającej informację o plikach i ich tagach, dzięki czemu, po skatalogowaniu zbioru będziemy w stanie szybko odnaleźć interesujący nas temat/motyw/cokolwiek. Osoby ambitne na stronie autora odnajdą obrazkowy kurs korzystania z programu.
I tak oto docieramy do konkluzji – ‘W porządku, narzędzie niczego sobie, chcielibyśmy je wypróbować ale skoro to wszystko w Javie, to jak to zainstalować i uruchomić?’. To nic trudnego – po prostu ze strony projektu pobieramy sobie archiwum tar.gz (czasem zip) zawierające plik .jar. Takie archiwum rozpakowujemy do, powiedzmy, katalogu ~/Programy. Udajemy się w to miejsce i widzimy folder (w tym przypadku) FastPhotoTagger, a w nim plik FastPhotoTagger.jar. I to już, teoretycznie dwukrotne kliknięcie na plik .jar powinno uruchomić program. Jeżeli jednak tak się nie dzieje, to:
Tę zasadę postępowania należy zachować dla większości projektów popełnionych w Javie. Niektóre z nich będą występowały w wersji paczki .deb, ale przeważnie, z racji na multiplaformować tych aplikacji, udostępniane jest zwykłe archiwum.
Jak widać, nie taka ta Java obrzydliwa, jak wieść gminna niesie. Obecne konfiguracje sprzętowe radzą sobie bez problemu z takimi aplikacjami (nie są one wyjątkowo ‘ciężkie’), programy w większości działają z otwartą implementacją Javy (przynajmniej te, które zaprezentuję), w wielu przypadkach odpada paczkowanie i ew. prze-paczkowywanie źródeł w formę strawną dla naszej dystrybucji. Daleki jestem od bezkrytycznej gloryfikacji Javy, lecz powyższe wywody miały za zadanie udowodnić, że nie musimy kisić Javy na dyskach naszych komputerów tylko na potrzeby reklam i formularzy na stronach WWW.