Google ostatecznym sędzią w sprawie linuksowego kernela

Powyższy tytuł jest odmiennym spojrzeniem na to, co w dość wyważonych (jak na niego) słowach opisał sam Linus Torvalds. W czasie porządkowania swojej skrzynki pocztowej na gmail.com, Torvalds przejrzał również katalog zawierający wiadomości oznaczone przez filtry antyspamowe jako śmieci. Jakie było jego zdziwienie, gdy wśród ofert powiększania tego i owego zauważył wiadomości zawierające łatki do kernela i przeróżne zgłoszenia dotyczące rozwoju tegoż. „Zauważył” to bardzo delikatne określenie bytności wiadomości mogących wpłynąć na postęp w udoskonalaniu kernela.

Folder antyspamowy był wręcz zasypany załącznikami z poprawkami, aktualizacjami i innymi sprawami przekazywanymi pod rozwagę do Linusa. Na 3000 zgromadzonych tam wiadomości aż 1190 nie stanowiło spamu. Tym samym Linus wycofał swoje miłe słowa wypowiedziane jakiś czas temu pod adresem ekipy Gmail, odpowiedzialnej za rzeczone filtry klasyfikujące pocztę. Z taką kontrolą nad informacjami dotyczącymi kernela, Google stało się wiodącym sędzią rozstrzygającym, co do kernela ma trafić, a co nie. Na szczęście zgłoszenie problemu nie pozostało bez echa i już na drugi dzień, Linus radośnie zaraportował, że przez noc ze 100 wyłapanych wiadomości, tylko 2 okazały się być pełnoprawną korespondencją.

Sprawa może wydać się błahostką, jednak co by było, gdyby Linus nie zajrzał do katalogu zawierającego spam, albo zrobił to za rok? To kolejny incydent pokazujący, co może oznaczać bezgraniczne zaufanie korporacji i ich „myśleniu” za użytkownika. Swoją drogą, Fundacji Linuksa naprawdę nie stać na utrzymanie serwera pocztowego? A może nie ma go kto skonfigurować?