Aż się chce – Polarr 5.2.0

Z nowym wydaniem edytora Polarr 5.2.0 u niektórych osób zauważyć będzie można nawrót choroby szufladowej. Mianowicie z tym programem aż się chce odkurzyć szufladę i powyciągać na światło dzienne te tysiące wspaniałych i zapomnianych już kadrów. Ich ponowna edycja z zestawem narzędzi jakie oferuje Polarr to spora frajda.

Polarr 5.2.0 – miniatury, panel lewy, panel prawy i efekt ich wykorzystania pośrodku
Kiedy kilka lat temu pojawiła się płatna testowa wersja tego edytora w wersji dla Linuksa, niewiele osób przewidziało jak potoczą się losy tego projektu. A może inaczej – nauczeni bolesnymi nauczkami z przeszłości wróżyliśmy mu chwile sławy i upadek w zapomnienie po kilku miesiącach. Tymczasem Polarr się rozwijał, rozwijał i… Teraz każdy kto parę lat temu za 10 dolarów kupił licencję może cieszyć się w pełni jego możliwościami. Pozostałe osoby muszą przełknąć gorycz miesięcznych opłat, dostępności tylko w paczce Snap (oraz online) oraz obrzuconego klątwami Electrona.

Ale po kolei. Polarr to pełnoprawny edytor graficzny z naciskiem na obróbkę plików RAW. Wśród wielu funkcji jakie wmontowano w jego interfejs odnajdziemy takie standardy jak korekta koloru, ekspozycji, detali, mikser HSL, krzywe, tonowanie, edytor winiety, ramki a także usuwanie niechcianych elementów, zestawy gotowych filtrów, kadrowanie, itp. Jednak każda z wymienionych opcji jest zaprojektowana bardzo sprytnie i nie sprowadza się do pojedynczego suwaka. Mamy oddzielną kontrolę nad światłami, cieniami, a także nad klarownością, zamgleniami i punktami bieli oraz czerni.

Gradienty? To takie oczywiste
Z drugiej strony czekają też na nas opcje których nie powstydziłby się żaden profesjonalny edytor zdjęć. Co powiecie na możliwość aktywowania plików 3D LUT i przekolorowania naszych obrazów? Program potrafi również wyeksportować w tym formacie swoje ustawienia kolorów i światła – do późniejszego użycia na innych maszynach. Odkryjemy też uroki wygodnej korekty perspektywy. Miłośnicy maskowania obrazu będę mogli oddać się temu zajęciu z uwzględnieniem wyodrębniania obszarów według kolorów, jasności i innych. Polarr oferuje również warstwy separujące nasze machinacje na kadrze i nakładanie efektów.

Takich narzędzi jest w tym programie mnóstwo. Polarr stanowi zaprzeczenie szerzącej się koncepcji jedno-przyciskowego edytora. Wystarczy rzucić okiem na zestawienie dostępnych funkcji. Na Wiki programu znajdziemy piękne omówienie każdego niemal każdego przycisku. Z tym poradnikiem nie dość, że przebrniemy przez wstępną obsługę, to odkryjemy niuanse niektórych narzędzi i sposobu ich wykorzystania.

Za ostry bookeh? Nic z tych rzeczy
Co prawda na próżno szukać tutaj obsługi kolekcji i katalogowania naszych zdjęć. Polarr umożliwia wczytanie większej ilości zdjęć i przełączanie się pomiędzy nimi (miniatury na dole). Każde ze zdjęć po obróbce możemy wyeksportować do formatu jpeg, tiff lub png. Będziemy mogli też określić ich jakość (jpeg), wymiary (oryginalne lub np. jeden z dostępnych gotowców), osadzić znak wodny oraz określić jakie metadane chcemy dołączyć do pliku. A za pomocą Batch Save wyeksportujemy wszystkie pliki z kolejki.

Jak już wspomniałem, Polarr jest projektem komercyjnym. Niemniej dostępna jest też wersja bezpłatna a różni się ona od płatnej (Pro) brakiem kilku narzędzi. Jeżeli ktoś jest w stanie zaakceptować tę niedogodność to wyeksportuje plik takiej samej jakości jak w wersji Pro.

Wersja płatna to z kolei następne dwa warianty. Za 23.99 dolarów otrzymamy program do użytkowania na 12 miesięcy ($1.99 za miesiąc). Możemy też zapłacić $2.49 za jeden miesiąc.

Kolejnym faktem który może nieco zasmucić użytkowników niektórych dystrybucji to fakt, że program jest dostępny tylko w formacie paczki Snap. Użytkownicy Ubuntu zainstalują go z „marszu”. W innych dystrybucjach konieczne będzie zainstalowanie snapd, dzięki czemu zyskamy dostęp do sklepu SnapCraft.io