Canonical zrobi Linuksa od nowa
Tak szeroko zakrojone zmiany podyktowane są koniecznością wprowadzeniem w życie szczytnego ideału interfejsu Unity – czyli jedność obsługi niezależnie od urządzenia. Z kolei, ta konieczność została wymuszona przez inne czynniki. Po pierwsze, posypanie się prac rozwojowych w projekcie Compiz, a którego integralną częścią było do tej pory środowisko Unity. Po drugie, Ubuntu Touch i cała rewolucja na na mobilne gadżety opiera się… O rozwiązania Google, ich kompozytor SurfaceFlinger dla Androida, itp. Po trzecie, zmiany te mają ujednolicić platformę deweloperską i stworzyć zalążki przewidywalności, niezależnie od urządzeń na jakich zostanie zainstalowane Ubuntu + Unity.
Jak można ocenić i skomentować taki ruch ze strony Canonical? Żeby zbudować, trzeba czasem zburzyć. Xorg to zmurszała konstrukcja, w wielu momentach utrudniająca życie i ograniczająca wydajność desktopowych środowisk linuksowych. Dlaczego jednak nie Wayland, skoro jeszcze trzy lata temu Mark śmiało zapewniał, że chcą wdrożyć ten serwer wyświetlania jak najszybciej do Ubuntu? Po raz kolejny, zamiast naginać deweloperów do swojej woli i potrzeb, Canonical zrobiło to, co zrobiło wcześniej podczas debiutu Unity i rozwodu z GNOME – stworzyło swoje rozwiązanie. Jednak podczas takich rewolucji najbardziej cierpią zwykli użytkownicy – za czasów schizmy Gnome-Shell/Unity większość po prostu wyemigrowała na inne środowiska – Xfce, Cinnamon, KDE. Jak się zachowają producenci sterowników graficznych, gdy okaże się, że społeczność pożąda nadal sterowników do Xorga, cześć chce już grać w najnowsze gry z użyciem Waylanda, a Canonical będzie napierało, by sterowniki pisano w pierwszej kolejności dla Mir? Wobec oporów jakie często ma NVIDIA i AMD/ATI przed szybszym rozwojem sterowników dla Linuksa, prowadzenie przez nich trzech równoległych wersji wydaje się mało realne. I znowu może się okazać, że spora część użytkowników zostanie o niczym.
Z drugiej strony można wykazać się zrozumieniem dla zapędów Canonical do trzymania pieczy nad kluczowymi komponentami ich produktów – żaden natchniony studencina nie narzuci im, jakie łatki i funkcjonalności powinny się znaleźć w kodzie Unity Next czy Mir. To teoretycznie stwarza stabilną platformę dla deweloperów, bo trzymaną w pieczy przez innych deweloperów. Czy jednak hodowanie projektu pod folią i za zamkniętymi drzwiami jest w duchu opensource? Oczywiście Mir i Unity mają otwarty kod źródłowy, jednak scenariusz w którym Canonical nie przyjmuje poprawek od zewnętrznych deweloperów doprowadzi społeczność FOSS do wcześniejszego, czy późniejszego sforkowania projektów, albo przerzucenia się na inne. Paradoksalnie, cała koncepcja jedności Unity Next, dla środowisk linuksowych może oznaczać jeszcze większe rozczłonkowanie i rozmienianie się na drobne. I tylko Canonical ze swoim twardo prowadzonym i ujednoliconym Ubuntu może stać się dla przyszłych programistów jedyną atrakcyjną platformą dla projektów opensource, czy komercyjnych.