Gruszka o smaku jabłka – Pear Linux 5
Co zatem przemawia za tym, by spróbować oswoić się z Pear Linux 5?
- jest oparty o Ubuntu 12.04 – i choć wielu okrzyknie to główną wadą, to dzięki temu mamy dostęp do repozytoriów Ubuntu i PPA (a co za tym idzie sporej ilości w miarę świeżego oprogramowania),
- graficznie jest bardzo mocno stylizowany na MacOS – i znowu walczący z wszechobecną estetyką Apple wytkną tę śliczną wadę palcem,
- nie posiada znienawidzonego przez wielu Unity,
- posiada znienawidzone przez pozostałych GNOME3,
- podobieństwo do GNOME3 kończy się na nazwie – Pear Linux 5 posiada własny pearlinux-shell oraz domyślnie zainstalowanego Docky,
- Pear AppStore to uznany w świecie Deepin Software Center,
- domyślnie dodane repozytoria Medibuntu.
Ożywczy powiew indywidualizmu poczujemy również choćby w domyślnym zestawie aplikacji (np. Google Chrome jako domyślna przeglądarka WWW), brawurowym Launchpadzie (będącym kalką wiadomo czego i całkiem godnie zastępującym standardowe menu), domyślnej integracją z Dropboksem i paru innych niuansach.
Nie da się zaprzeczyć, że twórcy dystrybucji ma za cel obrali powielenie estetyki systemu spod znaku jabłka. Nie jest to może jakieś górnolotne założenie, ale zrealizowane z niezłym wyczuciem i bez jakże częstej nachalności lub kopiowania 1:1. Przy okazji poznajemy ludzką twarz GNOME3, które odpowiednio potraktowane i przerobione, jest używalne (w taki sposób, jakiego oczekiwaliby fundamentaliści desktopowi). Minusem jednak jest, że owych przeróbek nie dane nam będzie spróbować na dowolnej dystrybucji, bo wydaje się, iż autorski pearlinux-shell rozprowadzany jest tylko na obrazach z dystrybucją.
Lecz nie wszystko udało się jak należy. Po parodniowej przygodzie z Pear Linux, mogę wymienić co najmniej dwie przypadłości mogące dotkliwie poturbować wewnętrzne poczucie pewności siebie. Pierwszym ‘dziwadłem’ jest fakt, że obraz iso z Pear Linux musiał być zgrany na nośnik USB za pomocą Asystenta Dysku Uruchomieniowego. Żaden inny sposób nie gwarantował późniejszego startu systemu z tak spreparowanego USB. Druga ciekawostka to niemożność ustawienia języka polskiego – pomimo wybrania go podczas instalacji i późniejszego doinstalowania na siłę w Ustawieniach Systemu (i przeciągnięcia na pierwsze miejsce na liście). Pomogło gksu gedit /etc/default/locale i ręczne wstawienie pl_PL.UTF-8. No ale co to za dystrybucja bez swoich humorów.
I tak oto docieramy do didaskaliów – w których warto wspomnieć, że każdy może wspomóc twórców Pear Linux 5 wolnym datkiem za pomocą PayPal oraz pobrać obraz 32/64bitowe systemu ze strony projektu.