Whatpulse – zapiski z codziennej harówki
Whatpulse to mała aplikacja nie służąca praktycznie żadnemu konkretnemu zadaniu, poza usprawiedliwianiem naszego hedonistycznego poczucia doniosłości aktu użytkowania komputera. Bo czy ktoś zdaje sobie sprawę z tego, jakiego ogromu naszej życiowej energii wymaga codzienne ‘nicnierobienie’ na elektronicznym liczydle? Skalę tego zaskakującego wysiłku Whatpulse unaocznia w postaci statystyk opiewających skalę zaangażowania naszych sił w klikanie, pisanie i machanie myszką. Bo o ile nie ma nic skomplikowanego w przesuwaniu myszką po biurku, o tyle zsumowanie tych ruchów i przedstawienie ich w postaci metrów a potem kilometrów dociera do wyobraźni. I człowiek zaczyna patrzeć z szacunkiem na kawałek plastiku który okrążył ziemię, oraz dłonie które do tego okrążenia się przyczyniły. Na potrzeby zliczania statystyk program wymaga założenia konta w serwisie twórców programu, co wielu osobom może się nie spodobać – i słusznie. Jednak według zapewnień polityki prywatności program nie jest keyloggerem, nie zbiera informacji co piszemy, tylko zlicza użycie poszczególnych klawiszy. Dane użyte do stworzenia konta nie służą do dalszej odsprzedaży, itp, itd. Można temu wierzyć, można nie wierzyć – wybór każdy ma. Temat prywatności jest delikatny, bowiem Whatpulse jest aplikacją o zamkniętym kodzie (zamknięto źródła po przekrętach nieuczciwych nabijaczy statystyk) i musimy wierzyć twórcom nieco na słowo.Pierwszy uruchomienie programu wyświetli nam okno umożliwiające założenie konta. Podajemy zatem login i hasło do konta, zatwierdzamy i gotowe. Whatpulse zamelduje się w zasobniku systemowym, skąd wywołamy ustawienia programu, wyświetlanie statystyk, itp. W ustawieniach określimy, czy chcemy na pulpicie całodobowe ‘geek window‘ z bieżącymi statystykami, jaka aktywność ma być zliczana (klawiatura/mysz/tablet) oraz w jakich jednostkach, jak też co jaki czas dane mają być przesyłane na nasze konto i uwzględniane w statystykach online. I to w zasadzie wszystko. Program w tle będzie zliczał co trzeba, a nam pozostanie wyświetlanie co jakiś czas i napawanie się np. rankingiem najczęściej używanych klawiszy i dystansem przemierzonym przez kursor na ekranie i myszkę na biurku. Natomiast dane wysłane na serwer pozwolą nam piąć się w hierarchii pozostałych użytkowników tego programu i statystyk online.Jak wspomniałem wcześniej, program występuje w wersji do pobrania ze strony twórców, zatem nici z wygodnego repozytorium. Musimy pobrać pliki ręcznie, umieścić gdzieś u siebie w katalogu oraz zmienić im prawa umożliwiając ich uruchomienie. Piszę pliki, gdyż na stronie oprócz właściwej binarki Whatpulse, dla Linuksa znajdziemy też skrypt Setup, który ustawi odpowiednie prawa dostępu wymagane przez Whatpulse. Pozostaje uruchomienie programu oraz/lub dodanie go do programów startowych.