Ucieczka z tonącej tratwy i Xfce 4.8 zamiast GNOME 2.xx

Tkwiąc od lat w zaciszu naszych świetnie skonfigurowanych i skrojonych na miarę pulpitów, wielu z nas, doświadczonych wieloletnich dłubaczy linuksowych, zaskoczonych zostało nagłą inwazją nowych form komunikacji systemu z użytkownikiem. Jak wiadomo, starych drzew się nie przesadza, co można zatem począć w obliczu napierającego Unity czy GNOME 3? Na nasze szczęście, ciągły plac budowy na jakim tkwi Linux umożliwia nam (jeszcze) swobodny wybór komponentów, co bardziej biegli i zatwardziali zawodnicy skwapliwie wykorzystują, wyhodowując za pomocą konsoli wybujałe efemerydy z aktualnie dostępnych cyberkomponentów. Czy jednak istnieje życie po GNOME 2.xx będące w jakimś stopniu deja vu starych doznań i wyuczonych odruchów? Każdy będzie sobie inaczej wyobrażał przejście w inny stan symbiozy z systemem. Wielu skorzysta z KDE, inni nadal będą próbowali nagiąć i przymusić GNOME 3 lub Unity do starych wypróbowanych form współpracy z oknami i zadaniami. A tymczasem, tuż obok mamy pod ręką środowisko, które wielu z nas odrzuciło we wczesnych formach jego powstawania jako ‘sztywne, niekonfigurowalne i dziwne’. Rzućmy okiem na Xfce 4.8.

Nie takie Xfce straszne - zwykły pulpit

Oko w oko z nieznanym

Biorąc do ręki pierwszą lepszą dystrybucję wykorzystującą Xfce 4.8, dostajemy do ręki niemal tak samo skrojony i używalny system, jak za czasów dystrybucji korzystających z GNOME 2.xx. Różnice są naprawdę kosmetyczne i trzeba mieć jakieś wysublimowane wymagania co do sposobu konfiguracji lub zachowań biurka, by się czegoś przyczepić. Wykorzystując Xubuntu 11.10 lub Mint LMDE Xfce otrzymujemy prawie ten sam stopień automatyzacji, do którego przyzwyczaiło nas GNOME 2.xx. Sterowniki własnościowe same informują nas o swoim istnieniu (Xubuntu), pendrive i CD same się montują, sieć się sama konfiguruje lub pozwala poprawić łatwo ustawienia, itp.

Panel sterowania Xfce 4.8
System daje się konfigurować za pomocą najzwyczajniejszego i przewidywalnego panelu sterowania dostępnego z poziomu Menu -> Ustawienia -> Menadżer ustawień. Znajdziemy tam ustawienia skrótów klawiszowych, zachowań myszki/touchpada, zarządzanie energią, preferencje sesji i programy startowe, preferowane aplikacje itp. Wszystko pod ręką i w czytelnej formie, co może się podobać i o dziwo zdawać egzamin podczas codziennej pracy. Oczywiście pod względem ustawień Xfce do pięt nie dorasta takiemu KDE, jednak stonowana liczba opcji nie płoszy świeżego użytkownika, a starszemu i doświadczonemu pozwala na ‘zgrubne’ ustawienia, do których i tak niektórzy dołożą swoje ulubione narzędzia.

Panel sterownia to za mało? Reszta znajduje się w menu
Gdyby jednak komuś czegoś w ustawieniach brakowało, zawsze można doinstalować programy konfigurujące usługę/sprzęt z GNOME 2.xx/3. I po świeżej instalacji system posiada parę ‘zapożyczeń’ (przynajmniej w przypadku Xubuntu), jak choćby konfiguracja drukarek, kont użytkowników, dodatkowych sterowników, itp. Wszystko co wypracowało jakiś standardowy sposób ustawień i preferencji – będzie można ułożyć po swojemu.

Tak wygląda pierwszy rzut oka na to zwykłe środowisko. Wydaje się być całkiem zwyczajnie, przytulnie i użytecznie. Im dalej w użytkowanie, tym więcej oczywiście różnic zauważymy, co raczej i tak nie powinno nas tak zadziwić jak kompletne przeobrażenie systemu w stylu Unity. Co może wymagać zmiany niektórych zachowań?

Thunar – menadżer plików

Niektórzy po prostu przeglądają pliki. Inni są wyznawcami Nautilusa i ci mogą się skrzywić na obecność Thunara w Xfce. Jednak to podstawowy menadżer plików w tym środowisku i funkcjonalnością niemal nie ustępuje większemu bratu z GNOME 2.xx/3, zachowując się przy tym żwawiej i z większą gracją. Co będzie wymagało zmiany przyzwyczajenia, to łączenie się ze zdalnymi kontami (FTP/FTPS/WebDAV/Windows Share). W Xfce trzeba do tego użyć (na razie) oddzielnego narzędzia – Gigolo, które znajdziemy w menu. To prosty ale funkcjonalny menadżer połączeń, gdzie możemy sobie szybko skonfigurować większość zdalnych położeń. Po połączeniu – zawartość katalogów otwiera się już w Thunarze i pliki obsługujemy jak lokalne. Jak wspomniałem, to rozwiązanie tymczasowe – Thunar w Xfce 4.10 powinien radzić sobie z tym samodzielnie. Innym ‘myk’ dotyczy miniatur obrazów obsługiwanych przez zintegrowany z menadżerem plików Tumbler. O ile standardowe .jpg, .png i podobne miniaturyzują się w podglądzie prawidłowo, o tyle na potrzeby plików RAW trzeba doinstalować wtyczkę tumbler-raw-plugin (do znalezienia w PPA Highly Explosive – patrz na prawo.). Z cech sympatycznych Thunara można wymienić świetne ‘Czynności‘, gdzie może sobie poustawiać podręczne (pod prawym przyciskiem myszy) akcje dla konkretnych plików/katalogów (np. wysyłanie na FTP, itp).

Panele

Panele jak panele, posiadają własny standard wtyczek, są dość konfigurowalne i miło wyglądające. Niestety wtyczki do tych paneli już tak ładnie nie zawsze wyglądają. Dla wielbicieli pluginów z GNOME 2.xx niemiłym zaskoczeniem będzie brak niektórych dodatków. Ale zawsze można pozostawić jeden standardowy pasek (z zegarkiem, menu, listą okien), a resztę dopełnić uroczym Docky czy Avant-Window-Navigator.

Audio i wieczne odwieczne

Pewnym ziarnem piasku w sprawnych trybach konfiguracji Xfce 4.8 był jego mikser dźwięku. Jest on jaki jest, teoretycznie radzi sobie z PulseAudio, jednak nie był wystarczająco sprytny do zgrania w logiczną całość moich dwóch kart dźwiękowych, karty analogowej TV (a co, mam) i innych drobnych niuansów. Dlatego osoby pragnące w pełni zapanować nad wyjściami swojej karty dźwiękowej powinny zainstalować sobie z repozytorium pavucontrol oraz zmienić domyślnie wywoływany mikser po kliknięciu na ikonkę na panelu (Prawy przycisk na ikonce na panelu -> Właściwości -> Polecenie lewego klawisza).

Xfwm4 to nie Compiz

Wszyscy kochają i uwielbiają efektownego Compiza. Jednak w Xfce oknami steruje domyślny menadżer Xfwm4, który z bajerów umożliwia proste ustawienie cieni, przeźroczystości obramowań i w zasadzie to wszystko. Na dodatek, esteci zauważą paskudną przypadłość Xfwm4 – korzystając z Xrender zamiast OpenGL (jak robi to Compiz), Xfwm4 skazane zostało na braki synchronizacji podczas rysowania okien, czy podczas odtwarzania plików video. Nie zawsze i nie każdego będzie to cierniem w oku, lecz by nie pozostawać biernym wobec tego niedopatrzenia pozostaje zamienić Xfwm4 na Compiza – co można stosunkowo łatwo przeprowadzić.

Cała reszta

Dopełnieniem tego środowiska są już nasze preferowane programy. W zależności od dystrybucji dostajemy domyślnie zainstalowany komplet, lecz w większości przypadków konieczne będzie doinstalowanie LibreOffice, swoich ulubionych odtwarzaczy audio/video, programów do obróbki zdjęć/grafiki, itp. To jednak raczej standardowe zachowanie na każdym świeżym systemie. W przypadku Xubuntu do ręki dostajemy Centrum Sterowania za pomocą którego takie operacje przeprowadzimy łatwo i szybko (co nie stoi na przeszkodzie w zainstalowaniu Synaptica).

W ogonie postępu?

Jak widać po powyższych wywodach, duch prostoty połączonej z użytecznością nie zanika. Pytaniem otwartym pozostaje, czy Xfce będzie w stanie rozwijać się nieco bardziej dynamicznie niż do tej pory (dwa lata czekaliśmy na wydanie 4.8). Gdyby osoby skłonne do reanimowanie odchodzącego w niepamięć GNOME 2.xx (MATE) dołączyły do tego projektu, to przyśpieszenie i wykorzystanie mocy twórczych byłyby by widoczne.

Jak takie zachowawcze środowisko poradzi sobie w trudnych czasach gwałtownego rozwoju nowych form interfejsów? Ciężko to przewidzieć. Z jednej strony użytkownicy kręcą nosem na Unity/GNOME 3. Z drugiej jednak na siłę wtłaczają przeróżne dziwne formy poprawek w rewolucyjną falę postępu, skazując się na męki konfiguracji i dostosowań które i tak finalnie nigdy nie zostaną włączone do ‘mainstreamu’ środowiska. Tymczasem większość nowszych dystrybucji (powyższy opis powstała w oparciu o Xubuntu 11.10) pozwala bezstresowo korzystać z Xfce, które aż taką drzazgą w palcu się nie okazuje po bliższym przyjrzeniu. Jako osoba przekonana do pracy z wygodami utrwalonymi przez GNOME 2.xx, do ogródka Xfce 4.8 zajrzałem z ciekawości i jak do tej pory nic nie zmusiło mnie do szukania innych rozwiązań.

Uprzedzając fanów minimalizmu – dlaczego Xfce a nie LXDE. Cóż, to pierwsze to środowisko w pełnym tego słowa znaczeniu, z własnymi autorskimi rozwiązaniami. LXDE to zlepek różnych koncepcji i idei (Openbox, PCManFM), o wiele mniej konfigurowalnych dla dążącego do pełni spokoju użytkownika.

Czy to oznacza, że Unity, Gnome-Shell w dłuższej perspektywie czasu przegrają z Xfce? Oczywiście, że nie. Jednak rozwój Unity i Gnome 3 zajmie jakieś dwa, trzy lata. Ten okres zawieruchy każdy, kto nie chce być beta testerem dziwnych rozwiązań może przeczekać na bardziej przewidywalnym środowisku (lub KDE :)). Jednakże jednostki wybitne poradzą sobie i z Unity i Gnome 3.