Niech stanie się Ubuntu 18.04 LTS Bionic Beaver
Jeżeli rzuciliście się sprawdzić datę w kalendarzu to uspokoję Was. Wszystko w porządku. Mamy jesień 2017 roku. Jednak na rynku wydawniczym Linuksa i w sprzężeniu z licznymi w tym czasie wydarzeniami nie istnieje termin sennej jesieni. Wręcz przeciwnie, jesień to apogeum wydań, zapowiedzi i innych atrakcji. Jak choćby ta – oficjalna nazwa kodowa przyszłego wydania Ubuntu 18.04 LTS.
Niektórzy wciąż się zastanawiają, czy aktualizować wyśmienite 16.04 do najnowszego 17.10. Inni nie ochłonęli jeszcze po takiej aktualizacji w obliczu nowego domyślnego środowiska GNOME 3.26 (w miejsce Unity). A Mark Shuttleworth już ogłosił rozpoczęcie prac na przyszłym wydaniem LTS i jego oficjalną nazwę. Bionic Beaver. Uroczo, nieprawdaż?
Ale nadchodzące wydanie 18.04 LTS ma o wiele większy sens niż jedynie nowa nazwa kodowa. To będzie pierwsze wydanie LTS (Long Term Support) po spektakularnym porzuceniu środowiska Unity przez Canonical. GNOME 3.26 jako twarz obecnego 17.10 sprawdza się wyśmienicie i jeszcze rok lub dwa lata temu nie wierzyłbym w to, co napisałem. Ubuntu jeżeli nie wygra, to ogromnie zyska na powrocie do macierzy, tj. do GNOME. Które, dodajmy, kształtowane jest na modłę zbliżoną do Unity (i jego kolorystyki). W naszym odczuciu Ubuntu 18.04 LTS będzie być albo nie być dla Canonicala, ale dla nich – miejmy odwagę stanąć w obliczu tej tezy – to nie pulpit zwykłego użytkownika jest przyszłością. Tak, dokładnie. Ubuntu jakie znamy dla Marka i Canonical to efekt uboczny. Chociaż brzmi to brutalnie, to niestety każda firma musi zarabiać pieniądze, by opłacać siebie i swoich pracowników. Wszak każdy z nas lubi otrzymywać wypłatę, czyż nie? Ubuntu aby stać się produktem przynoszącym pieniądze musiało znaleźć sposób na siebie. I wygląda na to, że tym sposobem są serwery, IOT i zorganizowane wokół tego usługi.
Ale wracając do samego Ubuntu 18.04 LTS Bionic Beaver. Jak można się było spodziewać oczekiwania są ogromne – wszak to wydanie które zostanie z nami na najbliższe 5 lat. Istotne zatem jest to, na ile Canonical będzie w stanie zapanować nad środowiskiem GNOME i dostarczyć użytkownikowi nie dość, że stabilny produkt to jeszcze okraszony funkcjonalnościami których próżno szukać w „gołym” GNOME 3.xx. Szanse na to są, bo wystarczy tylko rzucić okiem na obecne 17.10 które w żaden sposób nie poddaje się standardom wkomponowanym przez deweloperów GNOME. Pozostaje nam zatem dopingować obecnym trendom w Ubuntu, bo to one stwarzają spore prawdopodobieństwo tego, że w 18.04 ujrzymy środowisko takie jakie chcielibyśmy ujrzeć. W końcu zwykły użytkownik wybiera dystrybucje po wyglądzie. Ok, w 50%.