Wszyscy jesteśmy fanatykami
Gdy w towarzystwie mimochodem wyniknie z naszej strony niezręczność w postaci wspomnienia faktu korzystania z Linuksa, możemy wywołać skrajne emocje a przy okazji dowiedzieć się czegoś o sobie. Tak proszę państwa, świat nie znosi odmienności i samodzielnych stanów świadomości. Nawet jeśli nie chcemy i nie prowadzimy misji ewangelizacyjnej, to opowiedzenie się po stronie społeczności opensource może zostać odebrane dwojako i szybko zostaniemy ochrzczeni przezwiskiem „fanatyk”. Wystarczy, że spróbujemy wyprostować cierpkie komentarze rodem z otchłani zadufania i niewiedzy.
Tak jak w domu powieszonego nie mówi się o sznurze, tak przy użytkownikach Windowsa nie warto budować swoich wypowiedzi z użyciem pewnych terminów. Będą one odebrane na opak, niezrozumiane, wyolbrzymione lub przeinaczone w negatyw. Wolna kultura, świadomość wyboru, bezpieczeństwo, transparentność nie stanowią bowiem przeliczanej wartości w obecnej kulturze. Gdy do kompletu dorzucimy jeszcze wygodę użytkowania Linuksa, pogrążymy się już totalnie. To tak, jakby próbować wytłumaczyć smak czystej wody komuś, kto nigdy nie miał z nią do czynienia. Całe pokolenia wychowane pod kloszem przyzwyczajeń i narzuconych rozwiązań nigdy nie będą w stanie w pełni odetchnąć powietrzem przepełnionym świeżymi ideami. Zauważmy, że nie dotyczy to tylko naszego nieszczęsnego opensource – wystarczy uświadomić sobie, z jaką niechęcią i niezrozumieniem musi zmagać się sam Windows 10, który i tak stanowi przeznaczenie wszystkich użytkowników wiodącego systemu.
Wyrywając się z okowów miałkości konwersacji o tym, co komu się zepsuło na komputerze, nie liczmy na to, że zyskamy miano wizjonera. Co najwyżej nie będziemy mieli wspólnego tematu ze znajomymi, a kolejnych znajomych utracimy, gdy będą woleli trzymać się z daleka od kogoś, kto nie doświadcza w życiu tego samego piachu między zębami co oni. „Gość ma jakiegoś Linuksa i nie ma wirusów i nic mu się nie psuje? Odleciał po tej czystej wodzie”. Tak… Wszyscy jesteśmy fanatykami.